iStock

Sposób na zatwardziałych palaczy – podgrzewanie tytoniu

Udostępnij:
– Rekomendujemy przebadane produkty alternatywne, oparte na podgrzewaniu specjalnie spreparowanego tytoniu. Dostarczają one znacznie mniej substancji szkodliwych i w mniejszych stężeniach niż tradycyjne papierosy, a przez to ich stosowanie wiąże się z niższym ryzykiem sercowo-naczyniowym – przekonuje dr hab. n. med. Filip M. Szymański, prezes Polskiego Towarzystwa Chorób Cywilizacyjnych.
Nikotyna szkodzi zdrowiu, a mimo 25 proc. dorosłych Polaków pali papierosy. Nikotynizm jest uznanym i niekwestionowanym, klasycznym czynnikiem ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, a także chorób płuc i nowotworów. Mechanizmy związane z paleniem tytoniu powodujące występowanie incydentów sercowo-naczyniowych obejmują zakrzepicę, dysfunkcję śródbłonka i rozwój stanu zapalnego. Problem ten jest powszechnie znany i poruszany przy wielu okazjach, jednak lekarze w swojej codziennej praktyce nadal stykają się z pacjentami, niekiedy ciężko chorymi onkologicznie i kardiologicznie, którzy mimo wyraźnych przeciwwskazań nadal palą.

Opublikowane w ubiegłym roku wyniki ogólnopolskiego badania ankietowego na temat postaw wobec palenia tytoniu przeprowadzonego na zlecenie Głównego Inspektora Sanitarnego pokazują, że obecnie pali co czwarty dorosły Polak. Doktor hab. Filip M. Szymański zaznacza, że rozpowszechnienie nikotynizmu niemal dorównuje rozpowszechnieniu nadciśnienia tętniczego, które jest najczęściej występującym czynnikiem ryzyka sercowo-naczyniowego (ponad 30 proc. dorosłej populacji). Dużą grupę wśród palaczy stanowią osoby ciężko chore: po zawale serca, udarze mózgu, z rakiem krtani czy z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc. Osoby te często po krótszej lub dłuższej przerwie związanej z zachorowaniem wracają do nałogu, gdy zaostrzenie minie. Ujawniło to m.in. międzynarodowe badanie EUROASPIRE V dotyczące stylu życia i stosowanego leczenia u pacjentów z chorobą sercowo-naczyniową, przeprowadzone w 27 krajach europejskich, w tym w Polsce. Stwierdzono, że do palenia powróciło 60 proc. badanych osób.

Sama informacja nie wystarczy
Wytyczne kardiologiczne publikowane przez towarzystwa naukowe na całym świecie, w tym wytyczne Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ECS), jasno zalecają, żeby wszystkim osobom palącym papierosy doradzić zerwanie z nałogiem. Rolą lekarza jest poinformowanie pacjenta o szkodliwości palenia dla jego zdrowia.

– Niestety, sama edukacja pacjenta w zdecydowanej większości przypadków nie jest skuteczna – przyznaje dr hab. Filip M. Szymański.

– Pacjenci nadal palą, co może wynikać z silnego uzależnienia, braku wiedzy na temat nowych, skutecznych opcji terapeutycznych wspomagających rzucenie palenia, ale też z tego, że lekarze zbyt rzadko poświęcają wystarczająco dużo czasu na rozmowę z pacjentem. Polskie Towarzystwo Chorób Cywilizacyjnych (PTChC), którym kieruje dr hab. Filip M. Szymański, opracowało drabinę leczenia uzależnienia od papierosów, aby pomóc lekarzom w ich codziennej pracy. Drabina składa się z kilku szczebli, a każdy kolejny powinien być wdrażany w razie nieskuteczności poprzedniego. Co ważne, rekomendacje te zakładają możliwość pomocy nawet najbardziej zatwardziałym palaczom.

Etapy interwencji
Zgodnie z wytycznymi PTChC każdy pacjent walczący z nikotynizmem powinien otrzymywać kompleksowe wsparcie lekarsko-psychologiczne, czyli np. uczęszczać do poradni antynikotynowej.

– Jeśli udzielona pacjentowi porada dotycząca szkodliwości palenia okazuje się nieskuteczna, proponujemy mu interwencję farmakologiczną. Jako farmakoterapię pierwszego rzutu rekomendujemy cytyzynę. Jest to lek pochodzenia roślinnego, dostępny bez recepty, o korzystnym profilu bezpieczeństwa. Dwa artykuły opublikowane w „New England Journal of Medicine” dowodzą, że po 12 miesiącach stosowania cytyzyny co drugi pacjent zaprzestaje palenia. W innych badaniach skuteczność cytyzyny oceniono średnio na 20–30 proc. – informuje dr hab. Filip M. Szymański.

Jeżeli leczenie cytyzyną nie przynosi zakładanych efektów, kolejnym krokiem jest nikotynowa terapia zastępcza (NTZ), czyli plastry, gumy, tabletki lub inne Fot. Termedia preparaty zawierające nikotynę w takich dawkach, aby zaspokoić uczucie „głodu nikotynowego” u palacza. Opublikowane w „New England Journal of Medicine” badanie Cytisine versus nicotine for smoking cessation wykazało, że po 6 miesiącach stosowania NTZ przestaje palić 22 proc. palaczy.



– W razie nieskuteczności NTZ sięgamy po leki na receptę, czyli bupropion lub wareniklinę. Jeżeli chory nadal pali, to nie możemy pozostawić go bez pomocy – zaproponujmy mu zastąpienie papierosów przebadanymi wyrobami alternatywnymi, czyli produktami elektronicznymi typu heat not burn. W takiej sytuacji naszym celem powinna być redukcja szkód wywołanych paleniem tytoniu – przekonuje dr hab. Filip M. Szymański.

Strategia mniejszego zła
Urządzenie heat not burn (HnB) w przeciwieństwie do tradycyjnego papierosa nie spala tytoniu, ale podgrzewa go do temperatury maksymalnie ok. 300°C. Wytwarzany w ten sposób aerozol, wdychany przez palacza do płuc, zawiera średnio o 90–95 proc. mniejsze stężenia substancji toksycznych niż dym z palonego papierosa. Zredukowane są w nim również stężenia karcynogenów. Należy podkreślić, że produkty HnB, będąc wyrobami tytoniowymi i nikotynowymi, funkcjonują w continuum szkodliwości i ryzyka charakterystycznym dla wszystkich produktów tego typu. Jednak ich profil szkodliwości i ryzyka znacząco różni się od najbardziej toksycznych papierosów. Trzeba wiedzieć, że produkty HnB działają inaczej niż e-papierosy, które wykorzystują opary nikotyny zawieszone w substancjach pochłaniających wilgoć (tzw. liquidach). Co przemawia na korzyść systemu podgrzewania tytoniu w porównaniu z e-papierosami?



– Do dystrybuowania e-papierosów nie są potrzebne żadne zgody, a zatem wiele z tych produktów nie jest certyfikowane i tak naprawdę nie wiemy, co znajduje się w liquidach. Na rynku światowym obecnych jest w sprzedaży kilka tysięcy tego typu produktów różniących się istotnie parametrami. Mogą zawierać różne szkodliwe substancje niewiadomego pochodzenia, zwłaszcza gdy pacjenci kupują e-papierosy w Internecie lub na bazarze. Urządzenia typu HnB mają natomiast dobrze znany skład, możemy je więc rekomendować naszym pacjentom, którzy nie potrafią się uwolnić od tego zgubnego nałogu. Są to produkty gruntownie już przebadane i ocenione przez agencje medyczne, m.in. amerykańską FDA, brytyjską NICE, niemiecką BfR czy niderlandzką RIVM – wylicza prezes PTChC. – Podkreślam, że nie namawiamy nikogo do rozpoczęcia korzystania z produktów HnB, ale jeżeli nie możemy w żaden inny sposób nakłonić pacjenta do odstawienia tytoniu, to powinniśmy spróbować zredukować ryzyko zdrowotne wynikające z nałogu, czyli zamienić papierosy na produkt, który szkodzi mniej. Dla osób, które wielokrotnie bezskutecznie próbowały zerwać z nałogiem tytoniowym, system HnB na pewno jest alternatywą. Nie idealną, ale niewątpliwie mniej szkodliwą niż klasyczny papieros.

Tekst pochodzi z „Menedżera Zdrowia” 7-8/2020. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.