Archiwum

Teorie spiskowe wymagają wyrozumiałości

Udostępnij:
Hejt idzie pod rękę z fake newsami, które także są ogromną bolączką środowiska lekarskiego. Jak powstają nieprawdziwe informacje, czemu tak łatwo się rozprzestrzeniają i co możemy z tym robić? O tym mówi Adam Majchrzak, analityk Demagog.org – pierwszej w Polsce strażniczej organizacji factcheckingowej, tropiącej między innymi nieprawdziwe informacje w sieci.
Jaki jest mechanizm powstawania fake newsa?
– Fałszywe informacje mogą być dziełem przypadku lub efektem celowego działania. Zdarza się, że fake newsy powstają w pogoni za kliknięciami i popularnością, ale bywa też, że są efektem nadmiernego zachwytu. To właśnie ten przykład jest interesujący dla lekarzy. Nietrudno natknąć się na nagłówki w stylu: „Poznaj ten suplement, a już nigdy nie będziesz chorować!”. Nierzadko zdarza się, że internauci lub popularyzatorzy zielarstwa znajdują różne badania o korzystnym działaniu ziół na układ nerwowy, pamięć, działanie serca czy pomagających w leczeniu ciężkich chorób, jak np. nowotwory. I wpadają w zachwyt. W końcu znaleźli „coś”, co ma niezwykłe właściwości, a do tego można znaleźć to pewnie w ogródku lub kuchni. Problem tkwi jednak przede wszystkim w niezrozumieniu tego, jak działa nauka. Bo czy badanie o korzystnym działaniu kurkumy na nowotwory, przeprowadzone na komórce w próbce, oznacza od razu, że tak samo korzystnie będzie działać w przypadku nowotworu w organizmie? Oczywiście, że nie.

Jednak wiele osób w to wierzy. Dlaczego?
– Ludzie nie mają często świadomości. Nikt w szkole na biologii nie uczył tego, jak przebiega proces badań – nierzadko problem jest z tym także i na studiach – jakie są reguły, nie uczono nas tego, jak ocenia się rangę dowodów naukowych. Bez takiej wiedzy rodzą się domysły, a każdy z takim „domysłem” może zrobić w sieci, co tylko zechce. W efekcie powstają niezliczone informacje, które przekonują, że w leczeniu choroby Alzheimera, nowotworu płuc czy w przypadku nagłego zdarzenia takiego, jak udar, wystarczy porada z mediów społecznościowych – a jak wiemy, wcale nie jest tak łatwo.

Leczenie u dr. Google’a to jedno, ale chyba równie groźne są nieprawdziwe informacje, które przyczyniają się do polaryzacji społeczeństwa. Czy mogą być motorem napędowym hejtu?
– Zdecydowanie tak i rodzi to często poważne konsekwencje. Fałszywe treści u swoich podstaw dzielą ludzi przede wszystkim na tych, którzy w fałszywą treść uwierzą i na tych, którzy w nią nie uwierzyli. W sieci problem zaczyna się wtedy, kiedy dochodzi do wymiany zdań, a tam pojawia się już wiele emocji, często przeradzających się w hejt.

Chyba temat szczepień przeciw COVID-19 był najsilniejszą egzemplifikacją tego mechanizmu?
– Internet wrzał od dyskusji na ich temat. W wielu przypadkach osoby przeciwne szczepieniom nazywały innych zmanipulowanymi owcami. Z drugiej strony, tych, którzy szczepień się obawiali, nazywano szurami. To stąpanie po cienkim lodzie. Właśnie takie sytuacje sprzyjają pogłębianiu się polaryzacji, a przy tym wcale nie sprawią, że osoby przekonane o rzekomym „zabójczym” efekcie szczepień przestaną wierzyć w takie teorie. Osoby szykanowane z powodu swoich przekonań jeszcze bardziej zaczynają w nie wierzyć; zamykają się w bańkach informacyjnych, w których mogą poczuć się lepiej. W ten sposób dochodzi do sytuacji, w której tylko jeszcze bardziej napędza się fałszywe informacje, a grupy zaczynają się dzielić i wzajemnie nienawidzić. W rozmowie z osobą, która uwierzyła w fałszywe informacje czy teorie spiskowe, powinniśmy wykazać się większą wyrozumiałością i empatycznym podejściem, na co uwagę zwracamy na naszych kursach na platformie edukacyjnej Demagoga.

Byli też tacy, którzy w ogóle podważali pandemię, twierdząc, że to spisek rządów i firm farmaceutycznych...
– W czasie pandemii COVID-19 hejt związany z dezinformacją przybierał o wiele bardziej skrajne formy i z tym walczy się o wiele trudniej. Teorie spiskowe potrafią wywrócić postrzeganie świata do góry nogami. To, co prawdziwe, staje się w poczuciu ludzi oszustwem, czyli na przykład szczepienia, które mają pomagać, uważane są jako narzędzie zbrodni. Na podstawie analiz Stowarzyszenia Demagog dostrzegam, że wiele problemów przysporzyły właśnie te narracje, w ramach których lekarze i eksperci byli oskarżani bezpodstawnie o współpracę z „niecnym rządem”, który przy użyciu szczepień chce kontrolować ludzkość lub doprowadzić do zagłady. Zwolennicy teorii spiskowych przedstawiali lekarzy jako „depopulatorów”, „ludobójców” „przestępców” czy nawet jako „gady” – na wzór konspiracyjnych narracji o reptilianach. Z powodu wiary w takie treści medycy otrzymywali groźby, czego przykładem jest choćby łodzianin dr Tomasz Karauda. Na dużą skalę zagrożeni byli zwłaszcza ci lekarze, którzy chcieli popularyzować rzetelne informacje i wiedzę o medycynie.

Myślę, że każdy z nas ma wśród znajomych osobę, która na przykład w mediach społecznościowych udostępnia „dziwne” treści. Dlaczego wykształceni, pracujący w międzynarodowych korporacjach, żyjący w dużych miastach ludzie wierzą w fake newsy? Mam tu na myśli szczególnie informacje zaprzeczające założeniom EBM.
– Każdy z nas ma ograniczoną wiedzę. Nie możemy więc z całą stanowczością powiedzieć, że jeżeli ktoś ma staranne wykształcenie w kierunku politologicznym czy pedagogicznym, to od razu oznacza, że będzie wyczulony na kwestie fake newsów związanych z medycyną. We współczesnym świecie każdego z nas obowiązują oczywiście te same zasady i każdy powinien posiąść wiedzę na temat podstaw weryfikacji informacji oraz źródeł, w których może szukać oparcia. W końcu edukacja nie kończy się na studiach – powinna trwać całe życie i dotyczy to każdego. Wracam jednak do tego, o czym mówiłem wcześniej – społeczeństwo nie ma świadomości na temat tego, jak przebiegają badania medyczne, a wykształcenie nie ma tu często nic do rzeczy. Niestety bywa też, że niektórzy – jakby się wydawało „eksperci” – nie wiedzą, czym dokładnie jest medycyna oparta na faktach (EBM). W konsekwencji zdarza się, że niektórzy lekarze proponują witaminę C czy antybiotyk niemal jako rozwiązanie na każdą chorobę, nie tłumacząc pacjentowi, w czym leży problem i jakie środki będą rzeczywiście najlepsze. Tworzy się mylne przekonanie, że leczenie jest proste, że wystarczy recepta, suplement i nie trzeba do nikogo iść oraz tłumaczyć swoich problemów. Zyskują na tym internetowi oszuści, którzy polecają zioła i suplementy na wszystkie bolączki.

Jak to zmienić?
– Z własnej perspektywy widzę, że potrzebna jest tu przede wszystkim systemowa zmiana, by ludzie wiedzieli, gdzie mogą szukać realnej wiedzy i mieli faktyczne oparcie oraz poczucie zaufania do lekarzy. W żadnym razie nie zwalnia to oczywiście pacjenta z tego, by samemu także szukać wiarygodnych informacji.

Myślę, że można powiedzieć, że dezinformacja to choroba naszych czasów. Do czego może prowadzić nieleczona?
– Może dawać „przerzuty”. Jeżeli nic się z nią nie zrobi, to dysfunkcji ulegać będzie coraz więcej sfer życia publicznego. Fake newsy czy narracje konspiracyjne mogą wydawać się zabawne, gdy czytamy o nich w internecie, ale to, co się tam dzieje, zaczyna przenikać do realnego świata. W wymiarze osobowym coraz częściej zauważa się, że ludzie uzależniają się od teorii spiskowych, ponieważ te stają się dla nich jedyną formą postrzegania rzeczywistości, a cierpi na tym przede wszystkim psychika oraz otoczenie. W kontekście społecznym niejeden raz zdarzało się, że dezinformacja prowadziła do bardzo ryzykownych zachowań. Do nienawiści, podpalania masztów telekomunikacyjnych, rozruchów, do ataków na punkty szczepień, ataków na lekarzy czy zamachów.

Czyli nie ma dla nas ratunku?
– Jak to często w medycynie – jest problem, ale znalezienie jednego lekarstwa na wszystkie bolączki związane z dezinformacją graniczyłoby z cudem. W zasadzie nie można powiedzieć też, że tylko jedna metoda jest najlepsza. Z tego powodu powinniśmy kłaść nacisk na kompleksową edukację medialną w szkołach i kampanie edukacyjne. Obecnie jedną z nich – pod hasłem „Docieraj do źródła prawdy” – prowadzi Stowarzyszenie Demagog. Koncentrujemy się na dezinformacji rosyjskiej, a motywem przewodnim są matrioszki, które są metaforą nadbudowywania wątków informacyjnych. Chciałbym zwrócić uwagę, że nie jest to temat wcale odległy medycynie. Już w wielu analizach wskazywaliśmy, że Rosjanie starają się wykorzystywać fake newsy o zdrowiu i szczepieniach, by dzielić społeczeństwo oraz opóźniać cywilizacyjnie rozwój Zachodu. Dla nich na arenie międzynarodowej to też element tzw. soft power, który pozwala promować własne alternatywne narracje o zdrowiu wśród zachodnich społeczeństw i przedstawić Rosję jako atrakcyjniejszy medycznie kraj. To problemy, z którymi mierzymy się obecnie i będziemy mierzyć się w najbliższym czasie.

Adam Majchrzak – w Stowarzyszeniu Demagog od 2020 r., analityk i mentor Akademii Fact-Checkingu, poza pracą factcheckingową działa też na polu akademickim jako asystent w Instytucie Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie badawczo koncentruje się na obszarze teorii spiskowych. Koordynator pierwszego ogólnopolskiego akademickiego konkursu factcheckingowego „DETEKTOR”. Majchrzak to absolwent studiów pierwszego stopnia z bezpieczeństwa narodowego oraz drugiego stopnia z dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Były redaktor portalu ogólnoinformacyjnego Poinformowani.pl (2018–2021). Na co dzień zainteresowany tematyką fałszywych informacji (głównie z zakresu bezpieczeństwa i zdrowia), teorii spiskowych i nowych mediów.

Rozmawiała Agnieszka Danowska-Tomczyk.


Artykuł opublikowano w Piśmie Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi „Panaceum” 4/2023.

Przeczytaj także: „Analiza twitterowej debaty o obowiązku szczepień przeciw COVID-19” i „Hejt ma dwa końce”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.