123RF

Ustawa o lobbystach – bubel prawny

Udostępnij:
Potrzebujemy pilnych zmian w ustawie o działalności lobbingowej. Akt, który w założeniu miał służyć zapobieganiu korupcji przy uchwalaniu aktów prawnych, budzi wiele wątpliwości. Kluczowy jest zapis, który nakazuje rejestrowanie osób wykonujących działania lobbingowe zawodowo. Tymczasem zawód lobbysty zwyczajnie nie istnieje.
Lobbing, czyli wywieranie wpływu na polityków, odbierany jest zazwyczaj pejoratywnie, choć efekty takiej działalności mogą mieć zarówno pozytywny, jak i negatywny charakter. Generalnie o lobbystach niewiele się mówi, bo lobbing lubi ciszę.

Czysta i nieczysta gra
Z założenia lobbing to działania podejmowane zgodnie z prawem przez zarejestrowanego lobbystę działającego w imieniu osoby trzeciej, aby wywrzeć wpływ na prawotwórstwo lub decyzje organów państwowych.

Mieliśmy przykłady wielu afer związanych z nielegalnymi działaniami i wpływaniem na decyzje polityków. By zapobiec korupcji przy uchwalaniu aktów prawnych w Polsce, 7 lipca 2005 roku została przyjęta ustawa o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa, która określa zasady jawności działalności lobbingowej, zasady wykonywania zawodowej działalności lobbingowej, formy kontroli zawodowej działalności lobbingowej oraz zasady prowadzenia rejestru podmiotów wykonujących zawodową działalność lobbingową.

Czy wejście w życie tej ustawy spowodowało, że wpływy różnych grup interesów na polityków stały się transparentne? Jak przekonują eksperci, wspomniana ustawa o działalności lobbingowej nie działa tak, jak powinna, a jej zapisy budzą wiele wątpliwości.

Na stronie sejmowej publikowane są rejestry zarejestrowanych lobbystów. Jak informuje „Menedżera Zdrowia” Tomasz Kędzior z sejmowego Zespołu ds. Zawodowej Działalności Lobbingowej, w ubiegłym roku zarejestrowanych było w Sejmie około 20 lobbystów (wpis do rejestru ważny jest rok), ale w momencie powstawania tego tekstu nie jest oficjalnie zarejestrowany ani jeden lobbysta.

– Osoba, która występuje o kartę lobbysty do Sejmu, zgłasza się do Straży Marszałkowskiej, która wystawia odpowiednią kartę, a do Zespołu ds. Zawodowej Działalności Lobbingowej wpływają odpowiednie dokumenty, wniosek oraz załączniki. Następnie lobbysta zamieszczony zostaje w rejestrze na stronie sejmowej, wraz z obszarem jego działalności lobbystycznej – wyjaśnia Kędzior.

Z roku na rok zainteresowanie byciem oficjalnym lobbystą w Sejmie się zmniejsza. Pod koniec minionego roku, w czasie pierwszego posiedzenia niższej izby parlamentu, głośna stała się sprawa krótkiej obecności na sali sejmowej Marka Wójcika, byłego wiceministra resortu administracji i cyfryzacji w latach 2014–2015, eksperta ds. ochrony zdrowia, pełnomocnika zarządu ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich, który został zwyzywany przez posłów od lobbystów. Po chwilowej sensacji, która znalazła swoje miejsce na krótko w mediach, i wyjaśnieniach ze strony Wójcika, który lobbystą nie jest, znowu zapanowała cisza.

Ustawa o działalności lobbingowej nie działa
Jak przekonuje mec. Oskar Luty z kancelarii FAIRFIELD, ustawa o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa nie działa, a jej przepisy od samego początku budziły liczne wątpliwości i zastrzeżenia.

– Ustawa wymaga rejestrowania osób wykonujących działania lobbingowe zawodowo. Co to jednak znaczy? Nie ma takiego zawodu jak „lobbysta”. Czy chodzi o odpowiednik adwokatów, radców prawnych bądź rzeczników patentowych – tj. profesjonalistów, którym zleca się odpłatnie ochronę interesów określonych klientów? Czy jeżeli prawnik wykonuje działania lobbingowe raz na pół roku, to jest „zawodowym lobbystą”? Tych odpowiedzi ustawa nie zapewnia, a termin „lobbysta” w odbiorze społecznym i politycznym jest cały czas negatywny. Generalnie można powiedzieć, że od lat nic się nie zmienia. Kto tylko może, oddala się na kilometr od łatki lobbysty, a jednocześnie od lobbystów uciekają politycy — mówi mec. Luty.

Czy rzeczywiście bycie lobbystą jest czymś nagannym? Przecież reprezentowanie określonych interesów w przejrzysty sposób w procesie stanowienia prawa jest zupełnie normalne i idzie w parze z ideą demokracji partycypacyjnej.

– Kluczowe jest zapewnienie transparentności, czyli – mówiąc prostym językiem – zagwarantowanie, że w obszarze debaty publicznej nad konkretnym projektem aktu prawnego jest jasne, kto kogo reprezentuje i do czego dąży. Nie ma nic nagannego w przekonywaniu się, prezentowaniu argumentów, stawianiu tez. Ważne jest jednak, aby odróżnić bezstronnych ekspertów od osób zaangażowanych w forsowanie określonego interesu — dodaje prawnik.

Ekspert czy lobbysta?
Posłowie, co jest rzeczą oczywistą – choć niektórzy kreują się na wszystkowiedzących – nie znają się na wielu dziedzinach, w których ustanawiają prawo. Ważne jest, aby posiłkowali się wiedzą i opiniami ekspertów. Czy tacy eksperci, którzy nie są przecież zarejestrowanymi lobbystami, zawsze są niezależni i bezstronni?

– Bywa z tym różnie. Problem polega na tym, że osoby świetnie orientujące się w określonych dziedzinach regulacji prawnych – np. energetyki, górnictwa, medycyny czy też edukacji wyższej – na ogół mają też kontakty lub afiliacje biznesowe lub instytucjonalne. Trudno znaleźć prawdziwego eksperta, osobę z realną wiedzą na temat problematyki branżowej, prawnej oraz rozumiejącą technikę prawodawczą, która nie jest zarazem związana – mniej lub bardziej – z jakimś interesariuszem – stwierdza Oskar Luty.

– Ekspert akademicki, czysty teoretyk nie jest tym ekspertem, o którego chodzi w budowaniu efektywnych rozwiązań – los legislacji budowanej przez osoby niezwiązane z praktyką regulowanej dziedziny jest na ogół tragiczny i przysparza problemów wszystkim adresatom norm prawnych – dodaje.

Lobbing – to brzmi odpychająco
Jak można rozwiązać problem pozytywnego znaczenia ekspertów, często posługujących się wiedzą jedynie teoretyczną i osób posiadających zasoby wiedzy także praktycznej, lecz określanych pejoratywnym określeniem lobbysty?

– Powinniśmy przestać patrzyć na lobbing jako coś nienaturalnego, odpychającego lub groźnego. Być może trzeba zmienić to słowo w ustawodawstwie i zastąpić neutralnym, wykazującym powinowactwo semantyczne do funkcji, jaką jest przecież reprezentowanie podmiotu regulowanego – kogoś, kto będzie dotknięty nowym prawem – przekonuje mec. Luty.

– System rejestrowania lobbystów ma moim zdaniem ograniczony sens, co widać zresztą po minimalnej liczbie wpisów przez ostatni okres prawie 20 lat. Kluczowe jest wprowadzenie reguł wymagających jednoznacznego publicznego ujawnienia afiliacji konkretnej osoby działającej w procesie legislacyjnym – niezależnie od tego, kim jest – wskazuje.

Zdaniem mecenasa, z ujawniania afiliacji powinny być zwolnione wyłącznie organizacje przedsiębiorców (izby gospodarcze, związki pracodawców), ponieważ ich rola ustawowa jest jednoznaczna, chyba że reprezentują w danym procesie interesariuszy innych niż ich członkowie.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.