Specjalizacje, Kategorie, Działy

Polsce grozi epidemia chorób związanych z wojną ukraińską

Udostępnij:
Działy: Varia Aktualności
-Stan ochrony zdrowia na wschodzie Ukrainy jest katastrofalny – ostrzega WHO. I zaczyna to stanowić coraz poważniejsze zagrożenie także dla Polski. Według ekspertów ogniska epidemii odry, polio a także błonica, gruźlica i HIV pojawić się mogą u naszych granic z dnia na dzień. Jak się przed tym bronić?
Co dzieje się na Ukrainie? –To państwo nie ma już zapasów szczepionek i pilnie potrzebuje pomocy humanitarnej; brakuje m.in. lekarstw - powiedziała na konferencji prasowej w Genewie przedstawicielka Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Dorit Nitzan, zajmująca się w WHO Ukrainą.

Według danych organizacji na wschodzie kraju z powodu wojny aż 32 szpitale nie mogą funkcjonować. W regionach ogarniętych wojną domową z miejsc pracy, w obawie o swoje życie, uciekło 70 proc. personelu. WHO obawia się, że lada dzień pojawią się tam ogniska epidemii odry i polio. Polscy eksperci dodają do tego, że zagrożeni czuć się możemy także wzrostem zachorowań na błonicę, gruźlicę i AIDS.

–I trudno nam się będzie przed tym bronić – zauważa Grażyna Cholewińska – Szymańska, mazowiecki konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych. -Bo to dziwna wojna, nikt jej formalnie nie ogłosił, nikt oficjalnie nie nazwał wojną, więc z powodów prawnych i politycznych raczej nie można się spodziewać wdrożenia typowych dla czasów wojennych, radykalnych procedur granicznych – dodaje.

Czy Ukraińcy są w stanie sami poradzić sobie z zagrożeniem? Zapytaliśmy Przemysława Gułę, eksperta Wojskowego Instytutu Medycznego w dziedzinie ratownictwa i medycyny wojennej. Guła na bieżąco śledzi sytuację na Ukrainie, był między innymi członkiem ekipy polskich ratowników niosących pomoc ofiarom starć na kijowskim Majdanie.

-Miejmy nadzieje, że Ukraińcy sobie poradzą, ale rzeczywiście stoją przed trudnym wyzwaniem – mówi Guła. –Pod względem medycznym kraj ten podzielić można na trzy strefy. Na wschodzie struktury państwa przestały działać, z wszystkimi możliwymi konsekwencjami dla służby zdrowia. Tam ona rzeczywiście nie działa, co stwarza poważne zagrożenie – dodaje.

Według Guły bezpośrednio za strefą walk na wschodzie, rozpościera się część centralna, którą można nazwać „zapleczem przyfrontowym”, w której służba zdrowia może okazać się niewydolna. A to dlatego, że musi działać na zdwojonych obrotach, stojąc przed koniecznością opieki nad uciekinierami i przejęcia części pacjentów ze strefy ogarniętej działaniami zbrojnymi. -Przy granicy z Polską, na zachodzie Ukrainy sytuacja jest stabilna, tam ochrona zdrowia działa mniej więcej tak, jak przed wybuchem walk – ocenia Guła.

Tak jak przed wybuchem walk – nie stanowi wystarczającej pociechy. Bo „tak jak przed wojną" oznacza, że w praktyce i tak znacznie gorzej niż w Polsce. Tego właśnie obawia się WHO, przestrzegając przed powstaniem ognisk polio i odry. Na Ukrainie poziom wyszczepialności na te choroby już przed wojna był bardzo niski, przy braku lekarzy, lekarstw, szczepionek zagrożenie epidemią stało się realne. Choroba ze wschodu Ukrainy może bardzo szybko roznieść się po całym kraju i stanąć u naszych granic.

Co nam grozi? –Jesteśmy w o tyle dobrej sytuacji, że poziom wyszczepialności akurat na te dwie wymienione w ostrzeżeniu WHO choroby jest w Polsce dość wysoki – mówi Krzysztof Simon, past prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. –Ale oczywiście spać spokojnie nie możemy, zwłaszcza, że zagrożenie przyjść może ze strony chorób nie wymienionych w ostrzeżeniu – dodaje.

Warunki wojenne, a co z tym idzie spadek bezpieczeństwa higienicznego, niesprawna służba zdrowia, to dobre podglebie dla rozprzestrzenia się i innych niż odra i polio chorób. Jakich? –Weźmy pod uwagę te, z którymi Ukraińcy mieli problem nawet przed wybuchem działań wojennych. A więc: błonicę, gruźlicę i AIDS. Tego się należy obawiać w pierwszej kolejności, ale nie traćmy z pola widzenia także i innych zagrożeń – mówi Grażyna Cholewińska – Szymańska.

Co możemy zrobić? -Są dwie możliwe formy obrony: albo kordon sanitarny, albo starania o to, by ogniska epidemii zlikwidować od razu, w miejscu ich wystąpienia, udzielając lokalnym służbom wszelkiej możliwej pomocy, tak jak dzieje się to w wypadku walki z epidemią ebola – mówi Krzysztof Simon. –Przy czym pierwszy z tych scenariuszy oceniam jako mało skuteczny, wręcz niemożliwy do wprowadzenia. Powinniśmy obserwować sytuację i wszelkimi siłami dopomagać Ukraińcom w zwalczaniu ewentualnych zagrożeń – dodaje.

A więc dawać Ukraińcom dawać wszystko to, o co po proszą, bo to i tak okaże się tańsze i lepsze niż rozprzestrzenienie się epidemii z Ukrainy na Polskę. –Poszedłbym dalej: powinniśmy Ukraińcom przyjść także z pomocą merytoryczną, dostarczyć know – how, przestrzegać przed zagrożeniami, których sami nie dostrzegają. To lepsze niż bierne przyglądanie się sytuacji. Zwłaszcza, że Polska nie musi przecież wszystkiego robić na własny koszt, może być natomiast adwokatem Ukrainy w staraniach o pomoc WHO czy instytucji europejskich – mówi Przemysław Guła
 
Patronat naukowy portalu:
Prof. dr hab. n. med. Grażyna Rydzewska, Kierownik Kliniki Gastroenterologii CSK MSWiA
Redaktor prowadzący:
Prof. dr hab. n. med. Piotr Eder, Katedra i Klinika Gastroenterologii, Żywienia Człowieka i Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.