Cyberoko umożliwia kontakt z całkowicie sparaliżowanym pacjentem
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 18.11.2014
Źródło: JM/Gazeta Wyborcza
Centrum Opieki i Rehabilitacji "Zdrowie" z Częstochowy zakupiło dla swoich pacjentów urządzenie C-Eye do komunikacji z osobami niemogącymi nawiązać kontaktu z otoczeniem. Polskie cyberoko powstało w Katedrze Systemów Multimedialnych Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej.
Dostało pierwszą nagrodę premiera za osiągnięcia naukowo-techniczne w 2013 r. Wcześniej o tym, że z pacjentem sparaliżowanym można się kontaktować dowiódł Jean Dominique Bauby, francuski dziennikarz, który po wypadku został całkowicie sparaliżowany - napisał w tym stanie książkę "Skafander i motyl", w której pisaniu pomagała mu opiekunka.
Jean Dominique Bauby w1995 roku doznał udaru mózgu, czego skutkiem był całkowity paraliż ciała. Znalazł się w tzw. syndromie zamknięcia. Mógł jedynie niewiele poruszać głową, chrząkać i mrugać lewym okiem (prawe zostało mu zaszyte z powodu wysokiego prawdopodobieństwa zapalenia spojówki). Pozostając w tym stanie napisał książkę Skafander i motyl. Pomagająca mu kobieta, wysłana z wydawnictwa, z którym podpisał kontrakt jeszcze przed chorobą, recytowała specjalnie ułożony alfabet - litery są w nim w kolejności najczęściej używanych w słowach do tych najrzadziej używanych, a on mrugał okiem, kiedy wypowiedziała żądaną literę po czym rozpoczynała alfabet od nowa. W ten sposób litera po literze stworzył całą książkę.
W czasach Bauby'ego nie było jeszcze tak zaawansowanej technologii jaką dysponujemy obecnie, ale nasze polskie ceberoko kojarzy się właśnie z tą historią.
- Obecne jest unowocześnioną wersją prototypowego cyberoka, które powstało w Katedrze Systemów Multimedialnych Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej. Dostało pierwszą nagrodę premiera za osiągnięcia naukowo-techniczne w 2013 r. C-Eye umożliwia komunikację pozawerbalną i rehabilitację osób z dysfunkcjami neurologicznymi po udarach, stanach niedotlenienia mózgu albo urazach czaszki - opisuje dr inż. Bartosz Kunka z grupy ekspertów i wynalazców cyberoka. - To pierwsze takie urządzenie w województwie śląskim, na razie współpracujemy zaledwie z siedmioma placówkami w kraju.
Urządzenie to 20-calowy ekran na wysięgniku. Ale przecenić je trudno. Pacjent może być sparaliżowany, nie mówić, wystarczy, że ma sprawne choć jedno oko.
- Osoby w tzw. stanie wegetatywnym, z zaburzoną świadomością lub w stanie minimalnej świadomości mają wzrok wlepiony w jeden punkt. Nasze urządzenie śledzi ruch gałki ocznej dzięki kamerom; można wtedy rozpoznać, czy pacjent celowo koncentruje na czymś spojrzenie. C-Eye odkrywa dysfunkcje neurologiczne, poprawia koncentrację i koordynację wzrokową, stymuluje funkcje poznawcze, umożliwia komunikację z otoczeniem. W rezultacie chory przestaje być zdezorientowany i bezradny, znika jego agresja będąca efektem poczucia zagubienia - mówi Gazecie Wyborczej dr Kunka.
C-Eye znajduje się w gabinecie terapii polisensorycznej.
"Pierwszy testuje urządzenie pan Łukasz - pacjent Zdrowia i jego powód do dumy: wybudził się tutaj ze śpiączki. Rehabilitant wybiera prostą zabawę w kojarzenie piktogramów z dźwiękiem. Na ekran wypływają zdjęcia - kostki lodu, kieliszek, drzewo, dom. Z głośnika dobiega słowo: "lód"; trzeba skupić wzrok na odpowiednim obrazku. Pan Łukasz spogląda w lewo. Nie jest mu łatwo: swobodnie rusza gałkami ocznymi w górę i dół, ale z patrzeniem na boki ma problemy. Próbuje jednak i próbuje. Czerwona kropka tańczy po ekranie (pojawia się w miejscu, na które pada spojrzenie pacjenta). Można pokazywać różne obrazy i dawać różne zadania. Nawet trudne, autorzy oprogramowania dalecy są od traktowania pacjentów jak dzieci. Oto np. quiz; pierwsze pytanie - kto wynalazł dynamit. Na czyim nazwisku skoncentruje się spojrzenie badanego? Alfred Nobel? Samuel Colt? James Watt? Można, wywołując na ekran piktogramy, poprosić chorego, by wzrokiem wskazał, co go boli. Albo wyświetlić klawiaturę, niech - skupiając spojrzenie na poszczególnych literach - "napisze", czego mu potrzeba" - czytamy w GW.
Jean Dominique Bauby w1995 roku doznał udaru mózgu, czego skutkiem był całkowity paraliż ciała. Znalazł się w tzw. syndromie zamknięcia. Mógł jedynie niewiele poruszać głową, chrząkać i mrugać lewym okiem (prawe zostało mu zaszyte z powodu wysokiego prawdopodobieństwa zapalenia spojówki). Pozostając w tym stanie napisał książkę Skafander i motyl. Pomagająca mu kobieta, wysłana z wydawnictwa, z którym podpisał kontrakt jeszcze przed chorobą, recytowała specjalnie ułożony alfabet - litery są w nim w kolejności najczęściej używanych w słowach do tych najrzadziej używanych, a on mrugał okiem, kiedy wypowiedziała żądaną literę po czym rozpoczynała alfabet od nowa. W ten sposób litera po literze stworzył całą książkę.
W czasach Bauby'ego nie było jeszcze tak zaawansowanej technologii jaką dysponujemy obecnie, ale nasze polskie ceberoko kojarzy się właśnie z tą historią.
- Obecne jest unowocześnioną wersją prototypowego cyberoka, które powstało w Katedrze Systemów Multimedialnych Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej. Dostało pierwszą nagrodę premiera za osiągnięcia naukowo-techniczne w 2013 r. C-Eye umożliwia komunikację pozawerbalną i rehabilitację osób z dysfunkcjami neurologicznymi po udarach, stanach niedotlenienia mózgu albo urazach czaszki - opisuje dr inż. Bartosz Kunka z grupy ekspertów i wynalazców cyberoka. - To pierwsze takie urządzenie w województwie śląskim, na razie współpracujemy zaledwie z siedmioma placówkami w kraju.
Urządzenie to 20-calowy ekran na wysięgniku. Ale przecenić je trudno. Pacjent może być sparaliżowany, nie mówić, wystarczy, że ma sprawne choć jedno oko.
- Osoby w tzw. stanie wegetatywnym, z zaburzoną świadomością lub w stanie minimalnej świadomości mają wzrok wlepiony w jeden punkt. Nasze urządzenie śledzi ruch gałki ocznej dzięki kamerom; można wtedy rozpoznać, czy pacjent celowo koncentruje na czymś spojrzenie. C-Eye odkrywa dysfunkcje neurologiczne, poprawia koncentrację i koordynację wzrokową, stymuluje funkcje poznawcze, umożliwia komunikację z otoczeniem. W rezultacie chory przestaje być zdezorientowany i bezradny, znika jego agresja będąca efektem poczucia zagubienia - mówi Gazecie Wyborczej dr Kunka.
C-Eye znajduje się w gabinecie terapii polisensorycznej.
"Pierwszy testuje urządzenie pan Łukasz - pacjent Zdrowia i jego powód do dumy: wybudził się tutaj ze śpiączki. Rehabilitant wybiera prostą zabawę w kojarzenie piktogramów z dźwiękiem. Na ekran wypływają zdjęcia - kostki lodu, kieliszek, drzewo, dom. Z głośnika dobiega słowo: "lód"; trzeba skupić wzrok na odpowiednim obrazku. Pan Łukasz spogląda w lewo. Nie jest mu łatwo: swobodnie rusza gałkami ocznymi w górę i dół, ale z patrzeniem na boki ma problemy. Próbuje jednak i próbuje. Czerwona kropka tańczy po ekranie (pojawia się w miejscu, na które pada spojrzenie pacjenta). Można pokazywać różne obrazy i dawać różne zadania. Nawet trudne, autorzy oprogramowania dalecy są od traktowania pacjentów jak dzieci. Oto np. quiz; pierwsze pytanie - kto wynalazł dynamit. Na czyim nazwisku skoncentruje się spojrzenie badanego? Alfred Nobel? Samuel Colt? James Watt? Można, wywołując na ekran piktogramy, poprosić chorego, by wzrokiem wskazał, co go boli. Albo wyświetlić klawiaturę, niech - skupiając spojrzenie na poszczególnych literach - "napisze", czego mu potrzeba" - czytamy w GW.