Dokąd zawiodą nas mapy potrzeb zdrowotnych?

Udostępnij:
Rysowane w resorcie mapy zdrowotne na lata ustalą porządek na rynku świadczeń medycznych. To na ich podstawie niektóre szpitale i przychodne dostaną kontrakt, a inne nie. Być może te ostatnie trzeba będzie zamknąć. Jak powstają mapy? Gdzie są poprawne, gdzie zawierają błędy? No i pytanie podstawowe: co z tego na koniec wyniknie? Przedstawiamy analizę Rafała Janiszewskiego i komentarze ekspertów.
Od wielu lat w kolejnych kampaniach wyborczych przewijał się temat konieczności oceny faktycznych potrzeb zdrowotnych. Niejednokrotnie stawiano tezę, że niewystarczająca ilość pieniędzy w systemie nie jest kwestią oczywistą. Być może było ich dość, ale były nieracjonalnie wydawane. Podnoszono konieczność rzeczywistej oceny zapotrzebowania na świadczenia oraz zasobów świadczeniodawców w aspekcie bezpieczeństwa zdrowotnego.

I tak by dywagowano jeszcze przez lata, gdyby się nie okazało, że warunkiem dalszego uzyskiwania środków na zdrowie z dotacji UE jest ich uzasadnienie w ramach map potrzeb zdrowotnych. Nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych wprowadziła w rozdziale IVa mechanizm oceny potrzeb zdrowotnych, gdzie podstawową jednostką terytorialną poddaną ocenie jest województwo. Tu sporządza się mapę regionalną, która w założeniach ma uwzględniać specyfikę lokalnych społeczności. Raz na 5 lat wojewoda w porozumieniu z wojewódzką radą do spraw potrzeb zdrowotnych ma zbudować podstawę funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej w regionie. W ślad za nowelizacją ustawy z 14 kwietnia 2015 r. weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia z 26 marca 2015 r. dotyczące zakresu treści map zdrowotnych. Zgodnie z rozporządzeniem regionalna oraz ogólnopolska mapa potrzeb zdrowotnych będą się składały z analizy: demograficznej i epidemiologicznej, stanu i wykorzystywania zasobów oraz prognoz potrzeb zdrowotnych.

Wskaźniki
W części demograficznej powinny być opracowane dane dotyczące liczby ludności, urodzeń, struktury ze względu na płeć i wiek czy zagęszczenie ludności. Dzięki temu obrazowi możliwe będzie właściwe opisanie grup pacjentów w poszczególnych obszarach terapeutycznych. Analizę ma uzupełnić opis przyczyn zgonów.

W części dotyczącej infrastruktury medycznej powinny się znaleźć informacje o liczbie świadczeniodawców wraz z podziałem na zakres udzielanych przez nich świadczeń opieki zdrowotnej. W przypadku ambulatoryjnej opieki specjalistycznej mapy będą zawierać informacje o strukturze jednostki czy częstości korzystania z poradni specjalistycznych. W przypadku podmiotów realizujących hospitalizacje analizowana będzie liczba i rodzaje oddziałów szpitalnych, a także liczba łóżek. Dane te pozwolą na dokonanie opisu, którego celem jest dostarczenie informacji o alokacji przestrzennej świadczeniodawców i zakresie zaspokajanych przez nich potrzeb zdrowotnych populacji.

Uzupełnieniem informacji o infrastrukturze świadczeniodawców jest część map odnosząca się do udzielonych świadczeń, których realizacja jest skorelowana z identyfikacją schorzeń według Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10. To pozwoli na wskazanie świadczeniodawców zaspokajających dany typ potrzeb zdrowotnych z uwzględnieniem realnych potrzeb populacji.

Wnioski praktyczne
Taka metodologia opracowania danych ma stanowić podstawę do określenia faktycznego zapotrzebowania na świadczenia opieki zdrowotnej na najbliższe 5 lat. Jeśli mapy zostaną wykonane rzetelnie i oparte na prawdziwych danych (w mojej ocenie powinny one pochodzić z wielu źródeł, w tym od świadczeniodawców), to uzyskamy realne zapotrzebowanie na świadczenia. Nie chodzi tu o liczbę łóżek, oddziałów, świadczeniodawców, ale o zakres zaopatrzenia niezbędnego do zaspokojenia potrzeb zdrowotnych regionu. W dalszej kolejności minister zdrowia zatwierdza mapy w terminie do 1 czerwca roku poprzedzającego pierwszy rok obowiązywania tych map, co może być poprzedzone dokonaniem przez niego stosownych zmian w mapach. Tak wyznaczony cel może oczywiście wskazywać na konieczność zwiększenia lub zmniejszenia zasobów świadczeniodawców, przemodelowania budżetu NFZ albo co najtrudniejsze, zwiększenia nakładów na finansowanie świadczeń. Cóż, wszak po to właśnie tworzymy mapy.

Wykonanie tak trudnego opracowania wymaga zaangażowania kompetentnych instytucji i osób, będących w stanie dostarczyć wiarygodnych informacji oraz ich interpretacji. Zgodnie z art. 95b ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych tworzy się wojewódzką radę do spraw potrzeb zdrowotnych. W skład tej rady wchodzą konsultanci wojewódzcy oraz 8 członków wyróżniających się wiedzą w zakresie zdrowia publicznego powołanych przez wojewodę, w tym:
– jeden przedstawiciel wojewody,
– jeden przedstawiciel marszałka województwa,
– jeden przedstawiciel dyrektora oddziału wojewódzkiego NFZ,
– jeden przedstawiciel Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny,
– jeden przedstawiciel wojewódzkiego urzędu statystycznego,
– jeden przedstawiciel szkół wyższych kształcących na kierunkach medycznych mających siedzibę na terenie województwa,
– jeden przedstawiciel konwentu powiatów danego województwa,
– jeden przedstawiciel reprezentatywnych organizacji pracodawców.

Trudno podważyć zasadność powołania któregokolwiek z członków rady, bowiem wszyscy na swój sposób mają coś wspólnego z ochroną zdrowia. Wiedza płatnika z zakresu udzielanych świadczeń, zasobów świadczeniodawców i dotychczasowych wydatków na ochronę zdrowia jest z całą pewnością największa.

Co PO narysowało, to PiS przerysowuje
O ile zebranie historycznych i statystycznych danych na temat zjawisk zachodzących w systemie ochrony zdrowia w województwie nie sprawiło wojewodom szczególnej trudności, o tyle przełożenie tych danych na faktyczne potrzeby i plany stało się nie lada kłopotem. Nałożyła się na to również zmiana partii rządzącej, a co za tym idzie – zmiany w urzędach wojewódzkich. Piastująca władzę koalicja PO i PIS poszukiwała kompromisu w ustalaniu kształtu opieki zdrowotnej w regionie pomiędzy niepublicznymi podmiotami będącymi w rękach prywatnych a lecznicami prowadzonymi przez władze samorządowe. Doskonałym spoiwem był plan finansowy i możliwości płatnicze regionalnego NFZ.

Budowany przez lata model regionalnej odpowiedzialności samorządowej zadziałał skutecznie, dzięki czemu plany wojewódzkie w dużej mierze gruntowały dotychczasowe poziomy dostępności, finansowania i organizacji dostępu. Można było odnieść wrażenie, że celem tworzenia map potrzeb zdrowotnych jest tylko formalne spełnienie warunku uzyskiwania pieniędzy z UE. W trakcie opracowywania map wojewódzkich doszło do zmiany opcji politycznej, a nowi wojewodowie pochylili się nad opracowanymi przez poprzedników planami. Nie bez znaczenia jest fakt, że PiS ma odmienną filozofię organizacji ochrony zdrowia. Jest ona nacechowana dużą dozą polityki socjalnej, stawiającej przede wszystkim na uwydatnianie obowiązków państwa względem pacjentów. Podkreśla fakt, że środki publiczne nie mogą podlegać regulacjom wolnorynkowym, a udzielanie świadczeń zdrowotnych stanowi zadanie publiczne, które nie może być zadaniem komercyjnym. Wskazuje to na potrzebę innego sposobu budowania map potrzeb zdrowotnych i określania niezbędnych zasobów do zapewnienia dostępu do leczenia. Nawet korzystnie dla procesu zmian w ochronie zdrowia wpisuje się niedawna nowelizacja ustawy o działalności leczniczej zwiększająca kompetencje wojewodów, gdzie obok doprecyzowania przepisów dotyczących przeprowadzania kontroli wprowadza się regulacje zmieniające dotychczasowe rejestrowanie podmiotów leczniczych na decyzję o zarejestrowaniu. Jeśli połączymy ten fakt z koniecznością zmiany nazewnictwa przedsiębiorstw podmiotu leczniczego i obowiązkiem dokonania zmian w statutach i rejestrach podmiotu, to wyobraźnia zaczyna działać.

Narzędzie polityczne, nie menedżerskie
Mapy potrzeb zdrowotnych wpisują się więc w szereg instrumentów, jakie mogą być zastosowane do przeprowadzenia gruntownej zmiany w organizacji i finansowaniu świadczeń. Zapowiadana likwidacja płatnika i przejście na systemu budżetowy może wymagać opisania zarówno bazy wykonawczej podmiotów leczniczych, jak i wielkości nakładów potrzebnych do zapewnienia dostępu do świadczeń. Jednak bez względu na to, jaki kształt będzie miał system, potrzebna jest prawdziwa wiedza o tym, jakie mamy zapotrzebowanie na świadczenia i czy zasoby lecznic zdołają je zaspokoić.

Jeśli jednak opracowanie map potrzeb zdrowotnych nie przewiduje przyszłości na tyle dobrze, to będziemy mieli przynajmniej spełniony warunek uzyskiwania środków z NFZ. To marne pocieszenie wobec faktu, że kulejąca od lat służba zdrowia boryka się z podstawowym problemem, jakim jest korelacja nakładów z priorytetami polityki zdrowotnej i oczekiwaniami pacjentów. Mogę przypuszczać, że szumnie zapowiedziane mapy potrzeb zdrowotnych nie będą motorem zmian zmierzających do rozwoju, skupiania środków w obszarach kluczowych, wyłaniania istotnych problemów zdrowotnych i właściwego dzielenia zasobów świadczeniodawców na wielopłaszczyznowe ich rozwiązywanie.

Pierwsze doświadczenia
Przypuszczam tak na podstawie opracowanych już map potrzeb zdrowotnych w onkologii. O ile metodologia zbierania danych i analiza danych historycznych nie budzi specjalnych wątpliwości (choć pominięto szereg ważnych kwestii), o tyle wnioski, jakie z nich wyciągnięto, daleko odbiegają od trendów europejskich i nijak się mają do dotychczasowych zjawisk obserwowanych w tej dziedzinie. Z analizy wynika m.in., że maksymalna liczba umów na udzielanie świadczeń w zakresie „pakietu onkologicznego” w 2018 r. powinna być zmniejszona w niektórych zakresach w stosunku do roku 2015. Sumarycznie dla Polski maksymalna liczba umów w 2018 r. będzie największa dla chirurgii onkologicznej (381 umów), z czego najwięcej w województwie mazowieckim (67), a najmniej w województwie opolskim (9). Z kolei w 2024 r. liczba umów w zakresie chirurgii onkologicznej powinna wynieść maksymalnie 410 (34 proc. wszystkich umów w zakresie skojarzonym nielimitowanym – „pakiet onkologiczny”), z czego znów najwięcej w województwie mazowieckim (72), a najmniej w opolskim (10). Najmniej umów przewidzianych jest w zakresie chirurgii plastycznej – 1 (województwo zachodniopomorskie). To dość śmiałe wnioski wobec faktu, że szacuje się, iż w latach 2016–2029 liczba nowych zachorowań na nowotwory wzrośnie ze 180 tys. do 213 tys. Może w trakcie opracowania danych należało uwzględnić informacje z list oczekujących, gdzie ogromna liczba chorych czeka na diagnostykę, a niejednokrotnie, dzięki regulacjom pakietu onkologicznego, czeka również na leczenie. [...]

Pełny tekst Rafała Janiszewskiego jest do przeczytania w „Menedżera Zdrowia” numer trzy w 2016 roku. Artykuł jest do ściągnięcia w wersji cyfrowej ze strony "Menedżera" pod adresem "www.termedia.pl/mz/Mapowanie-zdrowia":

Przedstawiamy komentarz ekspertów oceniające mapy potrzeb zdrowotnych.

Tadeusz Pieńkowski, dyrektor medyczny Radomskiego Centrum Onkologii, prezes Polskiego Towarzystwa do Badań nad Rakiem Piersi, były prezydent Międzynarodowego Towarzystwa Senologicznego:
- Nie zgadzam się z zarzutem, że tempo powstawania map było za szybkie. Przeciwnie – dokumenty te powstawały bardzo powoli. Nie rozumiem, dlaczego ogłoszone mapy potrzeb w dziedzinie onkologii są zmieniane. Nie wiadomo, jakie zmiany zostaną wprowadzone. Autorzy map zebrali wszystkie informacje dotyczące zasobów w dziedzinie ochrony zdrowia. Policzone zostały przychodnie, szpitale i zakłady diagnostyczne. Określono ich położenie. Wiadomo zatem, jak w poszczególnych regionach wygląda faktyczna dostępność diagnostyki i leczenia. Drugim elementem uwzględnianym przy tworzeniu map były dane demograficzne i epidemiologiczne, a szczególnie informacje o zapadalności, umieralności i chorobowości związanej z poszczególnymi chorobami. Na podstawie zebranych danych można określić, w jakim stopniu zabezpieczone są bieżące potrzeby i jakie zmiany należy wprowadzić w przyszłości. Mapy mają być narzędziem, które ułatwi planowanie działań w przyszłości, jednak nie zawierają odpowiedzi na wszystkie istotne problemy.

- Fundamentalnym zagadnieniem jest niezwykle utrudniony i ograniczony dostęp do nowatorskich leków. Bez nich w onkologii ani rusz.

- Chciałbym też przestrzec przed myśleniem, że aby zapewnić odpowiednie leczenie, należy je skoncentrować w minimalnie małej liczbie ośrodków. Większość współczesnych terapii onkologicznych w praktyce polega na wizytach w ośrodkach onkologicznych czy terapii jednodniowej. Takie ośrodki powinny być w sąsiedztwie miejsca zamieszkania pacjenta, niezbyt oddalone. A więc duże akademickie centra, najlepiej o charakterze uniwersyteckim, powinny zajmować się edukacją i leczeniem rzadkich nowotworów. Powinniśmy dążyć do tego, by onkologów jak najbardziej przybliżyć do miejsca zamieszkania pacjenta.

Andrzej Fal, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych i Alergologii Centralnego Szpitala Klinicznego MSW w Warszawie:
- Nie do końca zgadzam się z metodyką i tempem prac narzuconych przez konstruktorów obecnych map potrzeb zdrowotnych. Cóż, gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. W tym wypadku unijne, przeznaczone na wsparcie polskiej ochrony zdrowia. Ten argument musi być brany pod uwagę, i uszanowany. Tyle że pracując w ten sposób, nie dopracujemy się prawdziwych map, a jedynie szkiców potrzeb zdrowotnych. Te prawdziwe muszą powstawać latami, na ich pierwsze wersje i przymiarki muszą być nanoszone poprawki, modyfikacje. Ustawowo w przyszłości ma być za to odpowiedzialny Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny. To dobry wybór i sądzę, że tak jak inne kraje, tak i my w końcu się tych map dorobimy. Szkoda, że od ich pierwszej, niepełnej i niedoskonałej wersji zależeć będzie aż tak wiele.

Krzysztof Kusza, konsultant krajowy w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii:
- Mapy są potrzebne, nikt nie neguje sensu ich powstawania. Ale zebrany materiał w zakresie mojej specjalności trudno nazwać projektem mapy potrzeb zdrowotnych. To co najwyżej zbiór danych statystycznych, które nie mogą aktualnie stanowić punktu wyjścia do określenia potrzeb zdrowotnych w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii. Rekordy, które przygotowaliśmy w tym celu kilka lat temu, służące do przygotowania rejestrów w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, dotychczas nie zostały uwzględnione, gdyż powołana wcześniej przez resort Rada ds. Anestezjologii i Intensywnej Terapii oczekuje na ponowne jej powołanie. O małej przydatności otrzymanych danych poinformowałem właściwy departament MZ, uczynili to w województwach także niektórzy konsultanci wojewódzcy. Zapotrzebowanie na świadczenia w anestezjologii warunkowane jest w dużej mierze przez zapotrzebowanie na świadczenia w innych specjalnościach. Być może po dokonaniu analizy potrzeb w dziedzinach zabiegowych i diagnostyce należy na samym końcu określić, jaka liczba kadry, stanowisk znieczulenia i stanowisk intensywnej terapii może temu zadaniu sprostać. Wystarczy chociażby zapoznać się z odpowiednimi przepisami, które regulują to zagadnienie, a więc z rozporządzeniem ministra zdrowia w sprawie standardów postępowania medycznego w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii dla podmiotów wykonujących działalność leczniczą z grudnia 2012 r. wraz z bardzo ważnymi załącznikami. Zła ocena zapotrzebowania na świadczenia anestezjologiczne może uniemożliwić realizację zapotrzebowania w innych dziedzinach medycyny.

- Dlatego martwi mnie małe zaawansowanie prac nad mapami w mojej dziedzinie. A cieszy zapowiedź ministerstwa powrotu do koncepcji powołania Rady ds. Anestezjologii i Intensywnej Terapii.

Przeczytaj również inne teksty na temat map zdrowotnych. To"Eksperci głośno krytykują najnowszą mapę. Mówią: Nie wiemy nawet ile mamy szpitali w Polsce!" i "Sieć szpitali powstanie, ale najpierw resort dokończy mapy potrzeb"

Opracował: Bartłomiej Leśniewski
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.