Skpp.edu.pl

Działalność medyczna – czy musi być żonglerką w opresji ekonomicznej i prawnej?

Udostępnij:
– Odkąd w rozwoju medycyny pojawiły się większe koszty udzielanych świadczeń niż praca lekarska oraz koszty medykamentów, wdziera się w jej rzeczywistość coraz dobitniej aspekt ekonomiczny i prawny. Im większe koszty medycyny, tym większy wpływ tych rzeczywistości. Jako medycy podlegamy ciągłej opresji ekonomicznej i prawnej – pisze Szczepan Cofta.
Artykuł dr. hab. n. med. Szczepana Cofty z Katedry i Kliniki Pulmonologii, Alergologii i Onkologii Pulmonologicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, przewodniczącego Unii Szpitali Klinicznych, lekarza naczelnego Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu i byłego dyrektora Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu:
– Współczesna medycyna to olbrzymie koszty. Nie tylko infrastruktury i płac, ale przede wszystkim leków i wyrobów medycznych. Przemysł jednych i drugich stanowi nie tylko swoistą potęgę, lecz jest także narzędziem wpływów na medycznych decydentów. Rosnącym kosztom, które zawsze dostosowują się do zamożności danego społeczeństwa, towarzyszy ryzyko coraz większej interwencji w medyczne postępowanie. Jeśli chodzi o dobro publiczne, może ona być uprawniona. Gorzej, gdy do głosu dochodzą racje ambicjonalne, źle pojęte racje zarządcze czy brak dalekosiężnej strategii.

Ten interwencjonizm ma często charakter inteligentnego i pełnego kultury towarzyszenia, podszyty jest jednak często obcesowością i podkreśleniami prymatu ekonomii czy prawa nad medycyną. Stąd niepokoje i częsty rozdźwięk między kadrami zarządzającymi a medycznymi. Okazuje się, że wcale nieczęsto udaje się budować harmonię zarządczą w oparciu o racjonalnie wysłuchiwane racje medyczne.

Dla naszej medycznej rzeczywistości ważne jest uszanowanie reguł ekonomii i prawa (oczywiście, o ile jest ono racjonalnie stanowione, a nie pod kątem partykularnych interesów). Częstym argumentem dyrekcji szpitali jest zarzut czyniony medykom, że mamy pokusę działania ponad prawem i ekonomią. Te zarzuty są nawet nieraz zupełnie uprawnione, choć czasami ryzykują przekształcanie się w swego rodzaju butę zarządczą. Stąd musimy być świadomi ograniczeń finansowych i prawnych, szanując je. Jednakże nie możemy sobie pozwolić na opresję szafowania argumentami ekonomicznymi, a nawet prawnymi, bez uwzględniania – najważniejszych przecież – racji medycznych. Nie mogą dyktować skomplikowanych procesów funkcjonowania szpitala czy innej medycznej działalności wyłącznie słupki, które „muszą się zgadzać”. Szpital czy inna działalność musi się oczywiście bilansować i zachować stabilność – do czego zarządzający powinni dążyć – ale przede wszystkim w gonieniu za wynikiem finansowym trzeba pamiętać o misji, jaką jest dbanie o powierzone zdrowie i życie naszych pacjentów, a także odpowiedzialność za pracowników szpitali. To musi się także pojawiać w retoryce zarządczej.

Publiczny płatnik przekazuje środki finansowe, które – jako element składki będącej efektem konsensusu społecznego i decyzji ekonomiczno-politycznych – mają zapewnić możliwie optymalną i przyjazną dla pacjentów opiekę medyczną. Brakuje rozważania rozwiązywania problemów opieki zdrowotnej w takim właśnie kontekście. Sam osobiście tego doświadczyłem i wiem, że w szpitalu niekoniecznie musi się wszystko opłacać. Jest to pewnik. Czasami trzeba (i warto!) wychodzić przed szereg, podejmując się działań ekonomicznie wątpliwych i ryzykownych, jednakże z braniem pod uwagę ewidentnego interesu pacjentów czy społecznego, by zapewnić im możliwie najlepszą opiekę – holistyczną.

Tym bardziej zdecydowanie mogę wyrazić, że wiem, iż takie – nie do końca logiczne z punktu widzenia ekonomicznego – działania mogą stawać się naszą powinnością, przy zachowaniu oczywiście właściwej odpowiedzialności.

Ktoś może powiedzieć, że nie opłaca się wykonywanie kolonoskopii – o ile trzeba – w krótkiej sedacji. Ktoś inny może powiedzieć, że na przykład poradnia bólu czy mukowiscydozy się nie opłaca, jak i wiele innych poradni. Powszechne wśród zarządzających jest wypieranie się kompleksowości udzielanych świadczeń z dążeniem do podejścia proceduralnego, wynikającego ze sposobu kontraktowania. Częstym głosem jest, że nie opłaca się udzielać urlopów szkoleniowych czy przyzwalać na pogłębione kształcenie, gdyż trudno ich efekty uchwycić w strategii długoterminowej.

Niestety, obserwując wiele przejawów medycznej rzeczywistości, co raportowane jest też przez znajomych pracujących w różnych obszarach, spotykamy się z ryzykiem swego rodzaju menedżerskiego cwaniactwa czy kunktatorstwa, w którym racje ekonomiczne ryzykują brak szacunku do racji medycznych. Pieniądze od płatnika – co należy podkreślić – otrzymujemy dla rozważnego udzielania świadczeń i ich optymalizacji, a nie dla zarządczych ekwilibrystyk.

Jestem głęboko przekonany, że można zarządzać szpitalami i innymi tzw. podmiotami leczniczymi z uważnością i pochyleniem ku pacjentom poddanym naszej pieczy, a jednocześnie z zachowaniem – na ile można – kompleksowości przy dotrzymaniu racjonalności ekonomicznej i prawnej. Urywana i wyrywkowa opieka medyczna musi być przeobrażana – przy każdej modyfikacji systemu – w opiekę kompleksową. Niedawno wprowadzono pojęcie zarządzania w medycynie na kanwie wartości. Za twórcę idei VBHC (Value-Based Health Care) uważa się Michaela Portera, który zaproponował, aby analizować opiekę w kontekście zarówno osiągniętych wyników, jak i kosztów poniesionych na leczenie. W takim rozumieniu wartość traktuje się jako osiągnięte wyniki: uzyskaną z punktu widzenia klinicznego poprawę stanu zdrowia, samopoczucia czy też jakości życia pacjenta, przy użyciu jak najmniejszej ilości zasobów. Ta strategia może być wykorzystana nie tylko w postępowaniu leczniczym, lecz także w całym procesie opieki nad pacjentem, także w profilaktyce chorób oraz rehabilitacji.

Rozszerzmy jednak to dążenie. Chodzi o działanie w kontekście szeroko pojętych wartości, którymi są: bezpieczeństwo pacjentów, optymalny komfort udzielanych świadczeń medycznych, opieka – na ile można – kompleksowa i holistyczna. Warto tworzyć taką właśnie opiekę medyczną i w takim dziele współuczestniczyć.

Istotne jest ponadto, aby nie dać się stłumić pokusom dominacji fiskalizmu czy nieuprawnionej opresji prawnej, ale także swego rodzaju korporacjonizmowi. Leczenie ze swadą, nawet z pewną medyczną fantazją – opartą na najlepszych wzorcach medycznych i zarządczych – nie tylko się opłaca, ale ma najgłębszy możliwy sens w misji, w której realizację powinniśmy się włączać i ją współtworzyć.

Artykuł opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 9/2021.

Przeczytaj także: „Rozsypany system płac”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.