iStock

Nakaz pracy jak za komuny?

Udostępnij:
Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego opublikowało wyniki postępowania kwalifikacyjnego na szkolenia specjalizacyjne – w pierwszym etapie lekarze nie złożyli wniosków na tysiąc spośród 4218 miejsc w trybie rezydentury. Czy przyczyną są nowe zasady naboru? Pojawiły się głosy, że „to nakaz pracy jak za komuny”.
7 listopada Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego poinformowało, że „w pierwszym etapie rekrutacji 4482 osoby zakwalifikowano na wolne miejsca specjalizacyjne, w tym 3218 na rezydentury i 1264 w trybie pozarezydenckim. Na tysiąc spośród 4218 miejsc specjalizacyjnych w trybie rezydentury lekarze nie złożyli wniosków”.

Zakwalifikowani lekarze mają dziesięć dni – do 17 listopada – by potwierdzić za pomocą Systemu Monitorowania Kształcenia przyjęcie wskazanego miejsca specjalizacyjnego.

18 listopada będzie można ocenić przebieg postępowania kwalifikacyjnego, które po raz pierwszy odbywało się w trybie naboru centralnego – lekarz ubiegający się o specjalizację mógł w jednym wniosku dokonać maksymalnie 15 dowolnych wyborów, wskazując dziedzinę, województwo i tryb (rezydencki lub pozarezydencki) oraz trzy jednostki, w których chciałby realizować program specjalizacji w danym województwie. To dało możliwość ubiegania się o odbywanie szkolenia specjalizacyjnego w różnych województwach jednocześnie.

Czy chętnych zabrakło przez nowe zasady naboru – czy ich wprowadzenie było dobrym rozwiązaniem?

Są wątpliwości – niektórzy już skrytykowali nowy system.

8 listopada – podczas konferencji prasowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy – sprawę skomentował Piotr Watoła z zarządu krajowego organizacji. Nie krył rozczarowania, krytycznie odnosząc się do sposobu, jaki w tym roku zaproponowało Ministerstwo Zdrowia.

– Nowa formuła przypomina komunistyczne nakazy pracy – mówił Piotr Watoła. Podkreślił, że „wprowadzony system naboru ma charakter nakazowo-rozdzielczy i nie daje przyszłym rezydentom możliwości realnego wpływu na przebieg szkolenia specjalizacyjnego oraz miejsce, gdzie będzie realizowane”.

– Młodzi lekarze mogą się ubiegać o szkolenia w różnych województwach, a przecież też mają rodziny, dzieci, domy. Tymczasem dostają nakazy w innych województwach. Boimy się, że to kolejne działanie, by zmniejszyć liczbę lekarzy w Polsce. Część z tych drogo kształconych koleżanek i kolegów niestety będzie musiała wyjechać za granicę, aby zrobić wymarzoną specjalizację – stwierdził Piotr Watoła.

Ekspert skrytykował system centralny, podając przykłady.

– Lekarze mieszkający w Gdyni – gdzie brakuje lekarzy – uczący się i przygotowujący do konkretnej specjalizacji radiologa otrzymują propozycje pracy w Małopolsce – zauważył.

– To jak za komuny, kiedy „zapełniano” lekarzami puste miejsca. Czy ma to sens? Czy nie lepiej, aby mogli specjalizować się i uczyć w miejscach, które są im zdecydowanie bardziej przyjazne? – spytał.

Piotr Watoła mówił, że „system jest ślepy”.

– To absolutnie nie do przyjęcia i spowoduje frustrację młodych ludzi. Perfidia systemu polega na tym, że na początku kierowany otrzymuje tylko województwo, a dopiero za jakiś czas określane jest miejsce pracy. Niewiele osób zgodzi się na takie przedmiotowe traktowanie – ocenił ekspert.

Tekst traktujemy jako początek dyskusji.

Przeczytaj także: „Jest reforma – radźcie sobie sami”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.