Czy szczepić podczas pandemii?

Udostępnij:
Czy w trakcie epidemii COVID-19 rezygnować z obowiązkowych i zalecanych szczepień ochronnych? Zdaniem specjalistów zdecydowanie nie. O wiele groźniejsze niż koronawirus mogą być inne wirusy i bakterie, które mogą „wykorzystać” przerwę w szczepieniach.
Epidemia COVID-19 to nie jedyna, której ludzkości przyszło się zmierzyć. Wcześniej było ich wiele i to bardziej drastycznych w skutkach – pandemia dżumy, ospy prawdziwej, czarnej i cholery. W 1918 r. zdziesiątkowała populację hiszpanka. Tylko w ostatnich kilkudziesięciu latach pojawiła się grypa azjatycka, świńska, AIDS, SARS i ebola. Jak się okazuje od zawsze żyliśmy w mniejszej lub większej zgodzie z patogenami. Nie wiadomo co jeszcze przyszłość nam przyniesie.

Choroby zakaźne ciągle niebezpieczne
Mimo prowadzonej na świecie polityki szczepiennej, choroby zakaźne są stale ogromnym zagrożeniem. W Polsce możemy być zadowoleni z wysokiego poziomu wyszczepienia sięgającego w niektórych przypadkach nawet 100 proc. Jednak ogromnym dla naszego zdrowia niebezpieczeństwem są coraz bardziej popularne ruchy antyszczepionkowców. Zawsze znajdują się niedowiarkowie albo osoby mające w tym własny interes do siania niebezpiecznej propagandy. Skutkiem ich działań jest wzrastająca liczba zachorowań na odrę, która już niemal została zapomniana.

– Sytuacja zmienia się w ostatnich latach dość niekorzystnie. Obserwujemy spadek wyszczepienia tej populacji, która podlega obowiązkowym szczepieniom, czyli populacji dzieci i młodzieży w wieku 0-19. Na ten stan ma wpływ coraz większa liczba osób uchylających się od obowiązkowych szczepień. Ta tendencja jest obserwowana od 2010, 2011 r. Dane z 2019 r. wskazują, że od szczepień ochronnych uchyliło się już 48 tys. osób – komentuje dr hab. Iwona Paradowska-Stankiewcz, krajowy konsultant ds. epidemiologii.

Pandemia – co robić?
Kiedy pojawiła się epidemia koronawirusa, nowa sytuacja wszystkich zaskoczyła. Dlatego, dla bezpieczeństwa, podjęto decyzję o tymczasowym zawieszeniu szczepień na cztery tygodnie. Aby nie narażać niepotrzebnie pacjentów na udanie się do przychodni i zminimalizować ryzyko zarażenia.

Dziś, kiedy o wirusie wiemy więcej, polityka szczepienna wraca do normy. Od 18 kwietnia można znów się szczepić, jednak z zachowaniem niezbędnych zasad bezpieczeństwa epidemiologicznego.

– Choć nadal jest wiele niewiadomych, wiemy jak odbywa się transmisja wirusa, przebiega jego inkubacja i na jakie środki odkażające jest on wrażliwy. To są bardzo ważne informacje, które pozwalają nam na stosowanie celowanych środków zapobiegawczych. Dzięki temu możemy realizować nasze działania medyczne w bezpieczny sposób i zapobiec transmisji zakażenia w placówce medycznej – uważa dr Paweł Grzesiowski, prezes zarządu Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń, CMKP.

COVID-19 – gdzie jesteśmy?
Pandemia koronawirusa jest cały czas aktywna i nie słabnie. A prace nad szczepionką, prowadzone przez ponad 100 zespołów naukowców trwają. Musimy liczyć się z tym, że powstanie szczepionki to proces długofalowy i z licznymi obostrzeniami. Tymczasem liczba chorych na świecie to już ponad 5 milionów osób, 350 tys. zgonów. Wszyscy mamy świadomość, że nie są to wszystkie przypadki, a dane którymi dysponujemy zależą od liczby wykonywanych testów i od tego czy obejmują one przypadkowe osoby i celowane grupy ryzyka. Zdaniem dr. Pawła Grzesiowskiego, Polska bardzo wcześnie ogłosiła lockdown, czyli kwarantannę narodową. To spowodowało drastyczne zmniejszenie pierwszej fali epidemiologicznej i w związku z tym cierpimy na coś co się nazywa pełzającą endemia, czyli codziennie obserwujemy kilkaset przypadków potwierdzonych, wykrywanych niezależnie od wykonywanych testów. Lokalnie spotykamy ogniska epidemiologiczne. W tej chwili wiemy o kilku takich miejscach na Śląsku, Opolszczyźnie, na Mazowszu, w Wielkopolsce. To są typowe przykłady przebiegu endemii, czyli stałej, niewielkiej transmisji w otwartej populacji i występowania ognisk epidemicznych w miejscach, gdzie gromadzą się ludzie. Najwięcej ich wiąże się z ochroną zdrowia i z domami opieki społecznej, które są na pierwszym miejscu przenoszenia zakażenia w tych obszarach.

– Jak wynika z badań seroprevalence, czyli na obecność przeciwciał IGG, przeprowadzonych na przełomie marca i kwietnia przez prof. Krzysztofa Pyrcia, u 2 proc. testowanych w Krakowie osób znajdują się przeciwciała w surowicy, świadczące o przebyciu COVID-19. Gdybyśmy te dane przenieśli na całą Polskę, to mielibyśmy 780 tys. zachorowań, a nie 22 tys. jak podają oficjalne statystyki. Zważywszy że pierwsza fala pandemiczna obejmuje 10-15 proc. populacji, wskaźnik 2-3 proc przechorowania COVID-19 oznacza, że przed nami jeszcze długa droga – dodaje dr Paweł Grzesiowski.

Dlaczego nie możemy rezygnować ze szczepień?
Koronawirus nie znika z horyzontu, a tymczasem inne wirusy i bakterie czekają i stanowią od niego znacznie większe zagrożenie. Szczególnie dla najmłodszych, u których nie należy przerywać kalendarza szczepień, gdyż naraża to nas wszystkich na ryzyko chorób i powikłań.

– Nadal jesteśmy w okresie bezpieczeństwa populacyjnego, ale jeżeli trend spadku szczepień będzie się utrzymywał dojdziemy do takiego miejsca, w którym część osób nie będzie chroniona. Są to osoby, które z jakiegoś względu nie mogą wytworzyć odporności, bądź istnieją w ich przypadku medyczne przeciwskazania do szczepienia. Mowa m.in. o dzieciach z chorobami nowotworowymi, które są chronione tylko wtedy, kiedy mają wkoło siebie osoby zaszczepione – mówi dr Marek Posobkiewicz, główny inspektor sanitarny MSWiA.

Istotna kwalifikacja do szczepienia
Wielu rodziców rezygnuje z wizyty w przychodni, aby uniknąć ewentualnego zarażenia koronawirusem. Odkładają więc szczepienia na późniejszy termin, w nadziei aż sytuacja epidemiologiczna się ustabilizuje. Jednak czekać wiecznie nie można, nawet jeśli część szczepień ma sporą elastyczność w terminie realizacji. Dla przypomnienia słynna hiszpanka trwała ponad 500 dni, czyli dwa sezony, zanim ucichła. Tu sytuacja może wyglądać podobnie. Prawdopodobnie czeka nas druga fala epidemii. Musimy więc, dla naszego bezpieczeństwa, postarać się jak najszybciej uzupełnić te szczepienia, które w związku z COVID-19 zostały przerwane.

Tymczasem co można zrobić, aby wizyta w poradni była bezpieczna? Zaleca się, aby personel znał wszystkie procedury i wiedział jak zachować się w warunkach pandemicznych. Kluczowa jest oczywiście higiena, ale także poczynienie takich kroków, które zminimalizują szansę na pojawienie się zakażonej osoby w przychodni. Ma w tym pomóc wstępny wywiad pacjenta, który przeprowadza się w formie telekonsultacji.

– Mamy rekomendacje krajowego konsultanta w dziedzinie pediatrii, które ukazały się równocześnie z odblokowaniem szczepień. Są tam konkretne zalecenia, jak powinien być przeprowadzony wywiad, aby pozwolił zdobyć szczegółowe informacje o tym, w jakich warunkach pacjent w ciągu ostatnich dni przebywał. Czy dziecko jest w rodzinie gdzie była kwarantanna, izolacja czy było zagranicą? Musimy uwzględnić, że ostatnie przepisy bardzo zmieniły zasady kwarantanny dla osób przyjeżdżających z innego kraju. Wiele z nich może już nie być na kwarantannie, ale przyjechały z miejsca, gdzie transmisja wirusa jest większa niż u nas. Równie ważny jest dokładny wywiad dotyczący stanu zdrowia pacjenta przez ostatnie dwa tygodnie, ponieważ tyle wynosi najdłuższy okres wylegania COVID-19. Ten czas ma fundamentalne znaczenie w ustaleniu bezpieczeństwa osoby, którą będziemy mieć za chwilę w gabinecie – komentuje dr Paweł Grzesiowski.

Strach przed COVID-19
Wszyscy teraz panicznie boją się koronawirusa, tymczasem w przypadku najmłodszych pacjentów nie jest on aż taki groźny. COVID-19 zdarza się u nich bardzo rzadko, a w porównaniu do innych patogenów, dzieci przechodzą zakażenie koronawirusowe dość łagodnie.

– W Polsce na Covid-19 choruje mniej więcej jedna na 1000 osób, przy czym zaledwie jedno dziecko na 35 tys. Do tej pory rozpoznano koronawirusa u mniej niż 200 dzieci. Na 300, które zgłosiły się z tego typu objawem, udało się potwierdzić zakażenie tylko u jednego. Do dzisiaj żadne dziecko w Polsce na zakażenie koronawirusowe nie umarło, a obawa przed zarażeniem powoduje nieuzasadniony strach i paraliż – podkreśla dr hab. Ernest Kuchar, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii, kierownik Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym WUM.

Które szczepienia są szczególnie ważne?
Zdaniem dr. Pawła Grzesiowskiego, aby ograniczyć kontakt pacjenta z przychodnią, zaleca się podawać mu podczas jednej wizyty szczepienia wysoko skojarzone 5-6 składnikowe wraz z innymi szczepionkami np. przeciwko pneumokokom, rotawirusom czy meningokokom.

To te patogeny powinny być dla nas priorytetem. W 2017 roku na pierwszym miejscu śmiertelności u dzieci była właśnie sepsa meningokokowa. Na świecie meningokoki wywołują rocznie 500 tys. zachorowań. W Polsce odnotowujemy około kilkuset przypadków, które dotyczą głównie dzieci do pierwszego roku życia. Nawet w krajach rozwiniętych umiera z ich powodu powyżej 1 na 10 chorych. Wiemy, że także pneumokoki corocznie zbierają szerokie żniwo wśród osób, które nie są zaszczepione. Coroczne są przyczyną 800 tys. zgonów dzieci do 5. roku życia.

Nie można też zapomnieć o rotawirusach. Trudno uniknąć zarażenia nimi nawet przy przestrzeganiu higieny. W Polsce są przyczyną około 50 tys. hospitalizacji rocznie. Także i w ich przypadku nie można ze szczepieniami czekać zwłaszcza, że okienko do ich wykonania powinno się mieścić między 12. a 24. tygodniem życia.

Jak uważa dr hab. Ernest Kuchar, kolejnym, dużym zagrożeniem dla dzieci jest krztusiec: – Jeśli nie będziemy szczepić to może dojść do zakażenia osób najbardziej wrażliwych, a mianowicie małych niemowląt, które na krztusiec chorują bardzo ciężko, nieraz ze skutkiem śmiertelnym. Wstrzymanie szczepień, nawet na kilka miesięcy, może sprawić, że cofniemy się do lat 50, kiedy to odnotowaliśmy w Polsce ok. 20 tys. zachorowań, a ich tragicznym skutkiem było ponad 1000 zgonów niemowląt. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie powszechnych szczepień kobiet ciężarnych, których celem jest powstanie przeciwciał i przekazanie ich noworodkom. Warto dodać, że krztusiec jest bardziej zaraźliwy niż koronawirus. Dla porównania jedna osoba zarażona koronawirusem zaraża kolejne 2-3 osoby, a krztuścem kilkanaście.

Pozytywny efekt lockdown
Narodowa kwarantanna i strach przed COVID-19 mają też swój pozytywny efekt. Zaczęliśmy częściej myć i dezynfekować ręce, staranniej dbać o higienę. Te zachowania pozwalają nam chronić siebie nie tylko przed wirusem, ale także przed innymi chorobami zakaźnymi, które przenoszą się drogą kropelkową.

– To, że zostały zamknięte placówki opiekuńcze dla dzieci spowodowało, że po 10-14 dniach telefony w poradniach pediatrycznych niemal całkowicie ucichły. To potwierdza prawdę, że to dzieci są tym czynnikiem, który odgrywa bardzo istotną rolę w przenoszeniu zakażeń wirusowych. Dzięki wprowadzonym obostrzeniom udało nam się na przykład wyhamować sezon grypowy – uważa dr Ilona Małecka z Katedry i Zakładu Profilaktyki Zdrowotnej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.

Reasumując, szczepić się trzeba, zwłaszcza w dobie pandemii. Choćby po to, żeby uniknąć ewentualnego pobytu w szpitalu, który i tak jest przeciążony obecną sytuacją. Specjaliści przekonują, że szczepienia są podstawą i gwarancją zdrowia publicznego i dlatego czekanie, aż sytuacja się poprawi jest błędem. Każda utrata odporności indywidualnej może spowodować, utratę przez populację odporności stadnej, a wtedy dopiero będziemy mieć kłopoty.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.