
Gigantyczna praca – do skontrolowania 7,5 mln kart szczepień
Sanepid rozpoczął kontrole przychodni lekarzy rodzinnych, jednak nie same gabinety, a gromadzone w nich karty szczepień są ważne. To niewyobrażalne przedsięwzięcie – dotyczy mniej więcej 7,5 mln sztuk. Zakładając, że każdy pracownik, a jest ich ok. 17 tys., weźmie udział w kontroli (co oczywiście nie jest możliwe) będzie miał do przeanalizowania ponad tysiąc dokumentów.
- Kontrole punktów szczepień i kart szczepień przez sanepid, zapowiedziane przez Pawła Grzesiowskiego 18 lutego, miały rozpocząć od 24 lutego. Na razie Państwowa Inspekcja Sanitarna zapowiedziała się z wizytą kontrolną zaledwie w kilku placówkach POZ
- Kontrolerzy sanepidu mają przed sobą ogrom pracy – do przeanalizowania jest 7,5 mln kart szczepień
- Kontrola ma ujawnić liczbę tych, którzy w różny sposób szczepienia unikają
- Jak mówi dr Michał Sutkowski, sposobów na unikanie szczepień stosowanych przez rodziców jest wiele – od zmiany miejsca zamieszkania po leczenie się w gabinetach prywatnych. Takie osoby z systemu szczepień po prostu znikają
- Zdaniem specjalisty prawdopodobnie kontrola pozwoli znaleźć kilkadziesiąt tysięcy dzieci niezaszczepionych, które są poza oficjalnymi statystykami
- W opinii prezesa federacji Porozumienie Zielonogórskie Jacka Krajewskiego kontrola pozwoli stworzyć listę tych, którzy nie deklarują, że nie będą się szczepić, a jednak na szczepienie się nie zgłaszają
Kontrola, jak zapowiedział dr Paweł Grzesiowski, główny inspektor sanitarny, w sytuacji, kiedy rośnie w Polsce liczba odmów szczepień (w ciągu ostatnich kilku lat zwiększyła się prawie dwukrotnie, do 87 tys. w 2023 roku) ma odpowiedzieć na pytanie, jaka jest rzeczywista skala tego zjawiska. Jak tłumaczy GIS, dane, którymi obecnie dysponuje w zakresie szczepień, są niepełne.
Na podstawie wyników kontroli ma powstać między innymi katalog dzieci zaszczepionych, który będzie wstępem do przejścia z papierowych kart szczepień na obowiązkowy elektroniczny system rejestrowania szczepień, który ma zostać wprowadzony do końca 2025 roku.
Z założenia kontrola ma ujawnić liczebność niezaszczepionych dzieci w trzech grupach. Tych, które zniknęły z systemu szczepień obowiązkowych, tych, które nie są szczepione z różnych względów, między innymi zdrowotnych, oraz tych, których rodzice po prostu nie chcą szczepić. Szczegółowa analiza wszystkich kart szczepień ma dać odpowiedź na pytanie, ile faktycznie jest w Polsce dzieci niezaszczepionych i dlaczego.
Ruszyła maszyna, powoli, ospale
Jak w wierszu „Lokomotywa” Juliana Tuwima, kontrola ruszyła powoli, jak żółw, ociężale…
Jak mówi „Menedżerowi Zdrowia” Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, do poniedziałku 3 marca zaledwie w trzech placówkach POZ zrzeszonych w PPOZ kontrolerzy zaanonsowali chęć przeprowadzenia kontroli kart szczepień. Na razie zatem nie może podać szczegółów dotyczących tego, jak te kontrole będą przebiegać.
– Nie ukrywam, że jestem tymi kontrolami zaskoczona, bo przecież wszystko, co ma być sprawdzane, sprawozdajemy. Naturalnie powstaje pytanie – dlaczego i po co są te kontrole? Olbrzymie płachty sprawozdawcze, które są od zeszłego roku przepisane elektronicznie, które zawierają dane dotyczące każdego szczepienia, z podziałem na miesiące, na roczniki szczepionych dzieci. Czy pan minister sądzi, że szczepimy i tego nie sprawozdajemy, czy sprawozdajemy to, czego nie robimy? – pyta prezes Janicka, dodając, że POZ rozliczają się ściśle z otrzymywanych szczepionek, a personel przychodni rodzinnych robi to od zawsze.
Jak mówi prezes Janicka, na pytania z przychodni, jak mają się przygotować do kontroli, padła odpowiedź, że tylko karty szczepień mają być dostępne dla kontrolerów.
– Te karty są zawsze dostępne. Leżą w gabinecie szczepień. Rozumiem, że usiłuje się coś robić w zakresie szczepień, ale wydaje się, że jest to kontrola tych, którzy się szczepią i tych, których szczepimy. Dla mnie na przykład problemem jest tłumaczenie tym, którzy szczepić się nie chcą, to podobno ja mam tłumaczyć, jak działa szczepionka i czy ona na pewno działa. Oczekiwałabym od ministerstwa jasnych wytycznych, dokąd mogę odesłać po rzetelne informacje takie osoby. Powinny powstać jakieś schematy działania w przypadku aktywności ruchów antyszczepionkowych – dodaje prezes PPOZ.
Problemem są wielostronicowe elaboraty z dziesiątkami tendencyjnych i agresywnych pytań dotyczących szczepień, przygotowane przez ruchy antyszczepionkowe, które mają po 10–12 stron, które są wysyłane do przychodni, na które, w trybie administracyjnym, trzeba odpowiedzieć.
– Na szczęście mam prawnika, który na takie pisma odpowiada, ale nie wszyscy mają takie możliwości. Powinniśmy to odsyłać do kompetentnej instytucji – stwierdza prezes Janicka.
Jak wskazuje, problemów nie rozwiąże także wprowadzenie elektronicznych kart szczepień. Na tych papierowych widać od razu, jakie szczepienia wykonano, w jakim terminie, jaką jeszcze szczepionkę trzeba podać i kiedy.
– Ta elektroniczna karta jest nieczytelna i nawet jeżeli ją prowadzimy, nadal piszemy wszystko do papieru. To jednak wymaga dodatkowego czasu, który trzeba na to poświęcić. Czy obowiązkowa elektroniczna karta szczepień ułatwi dostęp do danych dotyczących szczepień? Przecież ustawa o chorobach zakaźnych i zakażeniach nakłada na sanepid obowiązek zbierania danych dzieci niezaszczepionych, osób, które odmawiają szczepień. Te dane są do dyspozycji Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Co ma dać ta kontrola? Naprawdę nie wiem – mówi Bożena Janicka.
7,5 mln kart do przeanalizowania
Na pytanie, czy kontrole kart szczepień w miejscu, gdzie są one realizowane, przeszkadzają lekarzom rodzinnym w ich pracy, zwłaszcza teraz, w szczycie sezonu grypowego, dr Michał Sutkowski, prezes Stowarzyszenia Lekarzy Rodzinnych w Polsce, wyjaśnia, że na razie jeszcze nie wiadomo, jakim będą utrudnieniem, bo do KLR nie dotarły jeszcze żadne informacje na ten temat.
– Mam nadzieję, że takich utrudnień nie będzie, liczę na to, że kontrolerzy pozwolą nam normalnie pracować. Szczyt zachorowań też powoli się zmniejsza. Jednak będzie to kontrola kart uodpornienia i w sumie aż 7,5 mln kart do przeanalizowania To jest ogrom pracy, ale od razu powiem, że moim zdaniem ta praca ma sens. To są działania, które musimy wykonać analogowo, bo nie było do tej pory elektronicznej e-karty szczepień. Trzeba to zrobić raz a dobrze, żebyśmy wiedzieli, jaka jest skala zjawiska unikania szczepień, bo ona jest inna – wyższa – niż oficjalne statystyki. Także dane dotyczące wyszczepienia są o kilka punktów procentowych także niższe – mówi dr Sutkowski.
Jak zapewnia, prawdopodobnie kontrola pozwoli znaleźć kilkadziesiąt tysięcy dzieci niezaszczepionych, poza oficjalnymi danymi, które wskazują, że w 2023 roku było 87,3 tys. odmów szczepień.
Jak podkreśla prezes KLR, kontrole sanepidu w punktach szczepień nie powinny utrudniać pracy POZ, bez względu na to, czy będą się odbywały w sezonie infekcyjnym czy poinfekcyjnym, pacjentów bowiem generalnie u lekarzy rodzinnych jest bardzo dużo.
– Przede wszystkim kontrola ma dotyczyć kart szczepień, a nie świadczeniodawców. Nie powinna też, poza jakimiś skrajnymi sytuacjami, konfrontować lekarzy z sanepidem, ponieważ nie ma dzisiaj precyzyjnego określenia, co oznacza odmowa szczepienia. NIK skontrolowała 20 podmiotów i w 12 przypadkach kontrolerzy NIK zauważyli rozbieżności w raporcie i dokumentacji. Należy się zastanowić, jaką w tym przyjęto metodologię przy analizowaniu tych dokumentów – stwierdza dr Sutkowski.
Nie ma ścisłej definicji odmowy szczepienia
– Odpowiedzmy sobie na pytanie co to jest odmowa szczepienia. Jeżeli ktoś oświadcza jednoznacznie „ja dziecka nie zaszczepię”, to jest to odmowa. „Ja dziecka nie zaszczepię na określone szczepienia” – to też jest odmowa. Jeżeli jednak ktoś się „miga”, a my odnosimy wrażenie, że z powodu swoich przekonań antyszczepionkowych czy innych internetowych głupot, które mu wtłoczono do głowy, a jednocześnie stwierdza, że dziecko mu choruje, przekonuje, że leczy się prywatnie, to mamy sytuację trudną. Do pewnego momentu możemy wierzyć w te wyjaśnienia, jeżeli przesunięcia terminu szczepienia nie są za duże. Powyżej miesiąca powinniśmy to już zgłaszać – dodaje.
Jak mówi ekspert, pacjenci mają kapitalne sposoby na omijanie szczepień. Na przykład według prawa można szczepić dzieci w gabinetach prywatnych. Większość rodziców dzieci, którzy są przeciwni szczepieniom, którzy są najbardziej pod tym względem ortodoksyjni, wymyśla tysiące sposobów na to, by szczepienia uniknąć, na przykład przychodzą na wizyty do lekarza tylko prywatnie. W prywatnym gabinecie lekarz może adnotować, że dziecko nie jest szczepione, ale rodzice przekonują, że szczepione jednak jest. Jeżeli nie ma ewidentnego związku między zachorowaniem dziecka a brakiem szczepienia, to lekarz prywatny ma ogromny problem i zwykle nie zgłasza braku szczepienia. Tym bardziej że często tacy rodzice opowiadają mu często różnego rodzaju „farmazony”.
– Co prawda jest możliwość sprawdzenia, ale często takie dziecko nie jest w ogóle zapisane do POZ. Powinno się obowiązkowo karty szczepień przypisywać do dziecka i one powinny wędrować razem z nim, bez względu do jakiego lekarza trafia, czy do POZ, czy gabinetu prywatnego – mówi dr Sutkowski.
Jak przekonuje, wszystkie te kombinacje, łącznie ze zmianami miejsca zamieszkania, powinny wyjść w trakcie kontroli, ale będzie bardzo trudno dowieść, że jest w tym jakaś wina POZ.
– Dokonanie tej kontroli będzie siermiężnym zadaniem, ale należy je wykonać. Widzę głęboki sens w tym, co robi Paweł Grzesiowski, i to popieram. Z drugiej jednak strony chciałbym, aby bardzo ostrożnie formułowano ewentualne zarzuty pod adresem lekarzy – podkreśla prezes KLR.
Pamiętajmy o RODO
Jak potwierdza dr Jacek Krajewski, prezes federacji Porozumienie Zielonogórskie, do tej pory napływają jedynie pojedyncze sygnały o zapowiadanych kontrolach sanepidu w przychodniach lekarzy rodzinnych zrzeszonych w PZ.
– Sanepid przysyła do placówki informację, że ma zamiar kontrolę przeprowadzić, ma prawo do określonych dokumentów zajrzeć, a my mamy obowiązek takie dokumenty udostępnić. Zapowiada się, że przez jakiś czas inspekcja będzie się zajmować tylko kontrolą kart szczepień, bo tych dokumentów jest ogrom. To jest jednak problem sanepidu. My karty szczepień udostępnimy, a jakie informacje z tych kart kontroler pozyska, pozostaje po jego stronie – mówi dr Krajewski.
Jak tłumaczy, początkowo istniały obawy, że sanepid będzie żądał przygotowania przetworzonych danych, ale tego w przychodniach nie ma kto zrobić.
– Jedyną metodą, nienaruszającą przepisów o RODO, kwestii związanych z danymi wrażliwymi pacjentów, jest osobista kontrola pracownika sanepidu, który będzie analizował karty szczepień. Każde przetwarzanie danych, wysyłanie jakichś list jest obarczone niebezpieczeństwem wypływu danych – mielibyśmy wątpliwości. Jeżeli wszystko będzie się odbywać na miejscu, żadnych uwag do tego nie mamy – mówi prezes federacji PZ, dodając, że zastanawia ogrom pracy i czasu, jaki trzeba poświęcić, aby tę kontrolę rzetelnie przeprowadzić.
Czy kontrola kart szczepień odpowie na pytanie, jaki jest rzeczywisty obraz odmów szczepień, jaki procent dzieci jest zaszczepionych na szczepienia obowiązkowe? Jak przekonuje Jacek Krajewski, na podstawie porównania listy wezwanych na szczepienie i wykonanych szczepień taka informacja do sanepidu dotrze.
– W tej analizie chodzi głównie wyłapanie tych, którzy podlegali szczepieniom i nie przyszli na szczepienie. W zależności od terenu, jaki obejmuje POZ, czasem jest to jedna osoba, czasem dziesięć. Nie zawsze takie przypadki są zgłaszane do sanepidu. Najczęściej zgłaszamy tych, którzy odmówili szczepienia wprost, i o takich osobach mamy informację. Tych, którzy się nie zgłosili, nie każdy zgłasza, licząc na to, że to są osoby potencjalnie do zaszczepienia. I o to w tej akcji chodzi, aby stworzyć listę tych, którzy nie deklarują, że nie będą się szczepić, a jednak na szczepienie się nie zgłaszają i go unikają – mówi prezes Krajewski.
Przeczytaj także: „Biurokracja kradnie czas pacjentowi”.