123RF

Nie ma pokolenia covidowego

Udostępnij:
W styczniu 2021 r. – dziewięć miesięcy po pierwszym lockdownie – urodziło się 27,2 tys. dzieci, czyli o o pięć tysięcy mniej niż na początku 2020 r. To historyczne zmniejszenie się dzietności – od ponad dekady nie było tak źle.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w kolejnych latach urodzeń w styczniu było:
– w 2010 r. – 38,8 tys.,
– w 2011 r. – 32,1 tys.,
– w 2012 r. – 32,3 tys.,
– w 2013 r. – 33,4 tys.,
– w 2014 r. – 32,5 tys.,
– w 2015 r. – 32,2 tys.,
– w 2016 r. – 30,8 tys.,
– w 2017 r. – 34,2 tys.,
– w 2018 r. – 35,5 tys.,
– w 2019 r. – 33,7 tys.,
– w 2020 r. – 33,2 tys.,
– w 2021 r. – 27,2 tys.

– Liczby potwierdzają, że oczekiwania, że jeśli młodzi ludzie będą mieli więcej czasu, to urodzi się więcej dzieci, były mocno na wyrost. Nie można tego przykładu odnosić do stanu wojennego. Dziś pojawienie się dzieci to wynik raczej decyzji, a nie przypadku – podkreśla ekonometrystka, demografka i statystyczka prof. Irena Kotowska z SGH w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.

Czy to pandemiczne zmniejszenie się liczby urodzeń okaże się przejściowe?

Profesor Kotowska zwraca uwagę, że COVID-19 powoduje odłożenie decyzji o posiadaniu dziecka, ale to, kiedy plany prokreacyjne zrealizują się i w jakim stopniu, zależy nie tylko od tego, kiedy minie niebezpieczeństwo zdrowotne – również od tego, na ile szybko odbuduje się gospodarka i ustabilizuje sytuacja na rynku pracy.

‒ Pandemia to stan zagrożenia, który nie sprzyja podejmowaniu długookresowych decyzji takich jak o posiadaniu dzieci. Choć podejrzewam, że będą to decyzje odłożone, ale w takim przypadku zawsze pojawia się pytanie, czy zostaną zrealizowane ‒ mówi prof. Irena Kotowska w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.

Przeczytaj także: „Współczynnik nadmiernej śmiertelności na wykresie”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.