Zdzisław Szramik: Czasami dziwię się, że jeszcze ktoś chce leczyć w tym kraju...

Udostępnij:
Wiceprzewodniczący OZZL wydał emocjonalne oświadczenie. - Wydawałoby się, że wysokie wymagania wobec lekarzy, o których mówi opinia publiczna są wyrazem troski polityków o zdrowie chorego. Tak wygląda to w przekazach medialnych i oświadczeniach premiera czy ministra zdrowia. Ale prawda jest taka, że ci ludzie, szermujący bez cienia wstydu etyką, domagający się kar dla lekarzy za wydumane przewinienia - pisze Szramik.
Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy:
- Wydawałoby się, że wysokie wymagania wobec lekarzy, o których mówi opinia publiczna są wyrazem troski polityków i instytucji państwa o zdrowie chorego. Tak wygląda to w przekazach telewizyjnych, wywiadach i artykułach prasowych, oświadczeniach premiera czy ministra zdrowia, a także wielu posłów czy senatorów, którzy sami o systemie ochrony zdrowia nie mają pojęcia, bo nigdy z niego nie korzystali na zasadach obowiązujących innych pacjentów. Ale prawda jest taka, że ci ludzie, szermujący bez cienia wstydu etyką i „dobrem chorego”, domagający się kar dla lekarzy za, nierzadko, wydumane przewinienia, bez cienia żenady oglądają w telewizji przekazy, informujące o braku leków, o niemożliwości wykonania lub tylko sfinansowania zabiegu operacyjnego u dziecka, o niewykupywaniu leków przez emerytów. Nie robi to na nich żadnego wrażenia! No… chyba, że w pobliżu jest kamera telewizyjna!

Wyobraźmy sobie sytuację, w której lekarz badający pacjentkę nie zleca jej mammografii lub badania USG sutków. Za rok pacjentka przypadkowo wyczuwa w sutku zgrubienie o wielkości około 5 milimetrów. W wykonanym badaniu radiologicznym, a później biopsji, rozpoznawany jest nowotwór złośliwy. W opisanej sytuacji bardzo łatwo jest obarczyć lekarza odpowiedzialnością za zbyt późne rozpoznanie, za prognozowane gorsze wyniki leczenia, za nierzetelne postępowanie lekarskie, za tragedię rodziny, za utracone zarobki, za trudną sytuację małych dzieci i tak dalej. Niezawisły sąd zapewne uzna postępowanie lekarza za błąd w sztuce i zasądzi wysokie odszkodowanie, a może nawet rentę dla dzieci…

Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy lekarz rozpozna nowotwór i zaleci operację, a później na przykład chemioterapię według najnowszych zasad. Wtedy okaże się, że wymagany najnowszą wiedzą lek nie jest refundowany, bo cena kuracji wynosi na przykład 15 tysięcy złotych za miesiąc. Choć lek jest stosowany w krajach zachodnich od kilku dobrych lat i jego skuteczność jest potwierdzona badaniami naukowymi, u nas są wątpliwości, czy jest wystarczająco skuteczny i czy, nie daj Boże, nie „zaszkodzi”. Nawet jeżeli uda się, po „długich i ciężkich” cierpieniach uzyskać zgodę na refundację (co zdarza się wyjątkowo), to nikt nie zarzuci urzędnikowi NFZ ani politykom zwłoki w leczeniu czy prognozowanych gorszych wynikach tego leczenia!

Podobnie jest z refundacją leków. Lekarz, wystawiający receptę na lek refundowany, ale z odpłatnością stuprocentową jest odsądzany „od czci i wiary”, bo pozbawił pacjenta jego prawa do refundacji. Była już pani rzecznik praw pacjenta groziła karami idącymi w dziesiątki i setki tysięcy złotych lekarzom i ich zakładom pracy, za wystawianie recept bez określenia poziomu refundacji, albo, nie daj Boże, opatrzonych znienawidzoną przez władze sentencją „refundacja do decyzji NFZ”. Natomiast gdy minister zdrowia ten sam lek wykreślał z listy refundacyjnej, to działał dla „dobra” pacjenta…

Czasami dziwię się, że jeszcze ktoś chce leczyć w tym kraju…

Przeczytaj także: "Szramik: Reformowanie po polsku? To kolejny rząd i kolejna zmiana systemu".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.