Bartłomiej Barczyk/Agencja Wyborcza.pl

Zbigniew Nawrat: Otwieramy drzwi do autonomii robotów chirurgicznych

Udostępnij:
Roboty to rzeczywistość dzisiejszej medycyny. Tylko w ostatnich dwóch latach kupiliśmy za granicą 16 różnego rodzajów robotów medycznych za około 300 mln złotych. Goryczą Nawrata przepełnia fakt, że polskiego robota, mimo że ich wzbudzające zachwyt pierwsze prototypy powstawały 23 lata temu, kiedy system da Vinci dopiero raczkował, ciągle nie ma na salach operacyjnych.
Polska mentalność
Polski rynek zdominowały roboty amerykańskie, chińskie. Produkują je Indie i wiele innych krajów. Każdy z nich ma swoje wady i zalety – koszty kupna, serwisowania, parametry techniczne. Najpierw były wykorzystywanie w kardiochirurgii, ale lista specjalizacji, w których są niezbędne, w ciągu ostatnich lat rozszerzyła się o schorzenia ginekologiczne, układu pokarmowego czy urologiczne.

W Polsce stały się niemal standardem systemy firmy Intuituve Surgical – system robotowy da Vinci, z którego wykorzystaniem pierwszą operację przeprowadził prof. Wojciech Witkiewicz w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu. Był to grudzień 2010 roku. Od tamtego momentu przez kilkanaście lat ten wybitny pionier polskiej robotyki walczył o finansowanie operacji robotem. Była to prawdziwa droga przez mękę. Biurokracja, pieniądze, uprzedzenia i stereotypy były barierą nie do pokonania.

Jak mówi przysłowie – „wszystko mija, nawet najdłuższa żmija”. Dzisiaj część operacji robotami chirurgicznymi znalazła się w koszyku świadczeń gwarantowanych, które finansuje Narodowy Fundusz Zdrowia. Mamy ok. 30 systemów da Vinci. Wydaliśmy na nie ogromne pieniądze, a polskie roboty, których powstało w zabrzańskiej Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii wiele odmian, ciągle czekają na wdrożenie, na to by mogły pojawić się na salach operacyjnych.

Przegraliśmy przyszłość
Jak podkreśla dr hab. Zbigniew Nawrat, profesor Instytutu Protez Serca Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii i Zakładu Biofizyki SUM Wydziału Nauk Medycznych w Zabrzu, budowa polskiego robota zaczęła się szybciej niż konkurencyjnych, i to w trudnych warunkach, przy niewspółmiernie na to przeznaczonych mniejszych środkach finansowych.

– Robotyka chirurgiczna w Polsce rozpoczęła się na Śląsku. Kiedy kończyliśmy wraz z prof. Zbigniewem Religą pierwszy projekt „Robin Hearta” mieliśmy jego prototyp o siedmiu stopniach swobody i funkcjonalności, która była zbliżona do parametrów da Vinci, który wtedy raczkował. w chwili, kiedy w Cambridge Surgical pokazywano drewniany model Versiusa, my kończyliśmy pierwsze eksperymenty na zwierzętach z największym pewnie robotem chirurgicznym na świecie, modelem Robin Heart mc2 – mówi prof. Nawrat, przypominając, że „już w 2010 roku specjaliści z Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii zrobili pierwszy eksperyment modelowy teleoperacji, za pomocą konsoli Robin Heart Shell, pomiędzy Zabrzem (FRK) i Katowicami (Centrum Medycyny Doświadczalnej SUM). Przez kolejne lata powstawały kolejne roboty z serii Robin Heart – Tele, Vision (tor wizyjny), mc2, wykonano z powodzeniem eksperymenty na zwierzętach”. Nie udało się jednak osiągnieć zabrzańskich naukowców wdrożyć.

– Do tej pory na projekt robota Robin Heart wydaliśmy od 2000 roku 5 mln zł, czyli jedną trzecią ceny jednego robota da Vinci. W Polsce nie ma niestety zainteresowania inwestorów, aby te prace przekuć w sukces. Na skomercjalizowanie polskiej rodziny robotów potrzebujemy około 150 mln złotych, a przypomnę, że tylko w ostatnich 2 latach wydaliśmy na roboty za granicą ok. 300 milionów. Na szybko licząc, zwrot kosztów powstania polskiego robota kształtuje się na poziomie 10 sprzedanych maszyn, mają do tego w zasadzie rynek globalny — mówi „Menedżerowi Zdrowia” prof. Nawrat.

Otwieranie drzwi do autonomii robota
Obecnie w zabrzańskiej Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii ruszają prace nad nowym robotem rodziny Robin Heart, który zostanie wyposażony w AI.

Sztuczna inteligencja (AI), o której mówi coraz więcej i coraz częściej jest w różnych dziedzinach wykorzystywana, to szybko rozwijającą się technologia, która ma potencjał do transformacji wielu dziedzin, w tym opieki zdrowotnej. AI może być wykorzystywana w robotach chirurgicznych do poprawy dokładności, precyzji i przede wszystkim bezpieczeństwa operacji.

AI może być wykorzystana nie tylko do przekształcania ruchów chirurga w precyzję robota chirurgicznego. To może pomóc chirurgom wykonywać bardziej precyzyjne i dokładne operacje, a także może zmniejszyć ich zmęczenie podczas operacji.

– Zastosowanie AI w dzisiejszych czasach jest po prostu niezbędne. Sztuczna inteligencja pozwoli uczyć się robotom na podstawie nabytych doświadczeń i reagować na różne sytuacje. Zmniejszenie ryzyka operowania podczas występowania przerw lub dużych opóźnień komunikacji operatora z robotem wymaga, abyśmy usamodzielnili robota w takiej sytuacji. Żeby robot mógł podjąć decyzję „co robić”, gdy oceni, że nie ma kontaktu z lekarzem. Robot musi „wiedzieć”, co robi. Musi również znać swój zakres obowiązków w momencie zagrożenia życia pacjenta. Tego nie da się zrobić bez wprowadzenia sztucznej inteligencji – podkreśla prof. Nawrat.

– W naszym projekcie staramy się dodać do naszego robota to, czego inne nie mają, zwracając na to uwagę potencjalnych inwestorów. Jest to otwarcie drzwi do autonomii robotów, które jest najbardziej naturalne. Dajemy robotowi możliwość uczenia się w przypadkach, które nie są dokładnie określone matematycznie czy fizycznie – dodaje.

Ciągle mamy szansę
Jak podkreśla prof. Nawrat, jako Polska ciągle mamy szanse wejść do światowej ligi producentów robotyki medycznej, uzyskując swój produkt, a także zdolności B+R i produkcyjne w szeroko rozumianej robotyce medycznej.

Wpisując się w światowy trend robotyzacji coraz większej ilości procesów medycznych i około medycznych, a także produkcyjnych w wielu innych gałęziach gospodarki, kompetencje związane z produkcją polskiej rodziny robotów medycznych Robin Heart można wykorzystać do budowy kolejnych polskich konceptów w robotyce medycznej i w całym przemyśle.

– Szacujemy, że za 5 – 6 lat będziemy w stanie przedstawić najnowocześniejszego i najbardziej wszechstronnego robota polskiej produkcji. Wtedy też, jak obliczam, ruszy wymiana zakupionego w ostatnim czasie do szpitali zagranicznego sprzętu. Szacowany okres potrzebny do skomercjalizowania polskiego robota wieloramiennego to około 3 lata – mówi prof. Nawrat,

– Uruchomienie własnej linii robotów dla medycyny daje szansę na pozyskiwanie inwestorów zagranicznych. Zyskujemy przecież globalny produkt technologiczny, zapewne w przystępniejszej cenie, i szansę na rozwój tej dziedziny w postaci rodzimej myśli technicznej – dodaje.

Chirurgia – niechętnie wybierana specjalizacja
Mimo ogromnego postępu chirurgii i szaleńczego rozwoju technologicznego narzędzi, które wykorzystywane są w tej dziedzinie, ciągle maleje zainteresowanie młodych lekarzy tą specjalizacją. Młodzi ludzie interesują się postępami w nauce, fascynują się nowymi technologiami, ale chirurgami za bardzo zostać nie chcą.

– To efekt kapitalizmu, w który weszliśmy „razem z drzwiami”. Na uczelni, na trzystu studentów w kołach naukowych, które prowadzę, tylko trzech chce w przyszłości być chirurgiem. Jeszcze niedawno każdy chciał być jak Religa, „Bóg”, który pierwszy skutecznie przeszczepił serce w Polsce w 1985 roku. Dziś już tego nie chcą. Zawód chirurga trzeba uczynić atrakcyjnym, ale też odpowiednio dobierać kandydatów do zawodu, bo muszą mieć określone umiejętności, nie tylko manualne, ale m.in. psychologiczne: odporność na stres, decyzyjność. Dzisiaj młodzi ludzie wszystko przeliczają na wygody i pieniądze – mówi „Menedżerowi Zdrowia” prof. Nawrat.

– Dzisiaj Grzegorz Religa, znakomity kardiochirurg, pewnie dziś tyle samo zarabia co lekarz rodzinny w jakiejś wsi. Łatwiej jest pójść do pracy, połączyć się telefonem z pacjentem, coś mu doradzić niż stać przy stole operacyjnym kilkanaście godzin – dodaje.

Zdaniem prof. Nawrata już na wczesnym etapie trzeba przeprowadzić odpowiednie testy, preselekcję kandydatów na lekarzy – czy mają predyspozycje do zawodu chirurga, czy mają odpowiednią psychikę, sposób podejścia do pacjenta. Chirurgia bowiem jest swego rodzaju artyzmem i sztuką, do której konieczne są uzdolnienia.

– Mimo że wszyscy nosimy zegarki, nie każdy może być zegarmistrzem. Pewnych cech nie można nauczyć. Tak jak nie można nauczyć się bycia wirtuozem gitary czy innego instrumentu. Masz predyspozycje do bycia chirurgiem albo ich nie masz – mówi prof. Nawrat.

Przeczytaj także: 60-letni operator i nowoczesny robot to sposób na braki kadrowe i Refundacja nowych zabiegów z użyciem robotów.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.