12 miliardów złotych. Kolejny rekord długów szpitali pobity
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 17.10.2018
Źródło: BL
I wszystko wskazuje na to, że zadłużenie będzie rosło. Długi szpitali publicznych to bomba, która pewnego dnia niespodziewanie wybuchnie.
O komentarz poprosiliśmy ekspertów.
Krzysztof Czerkas, członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, ekspert Formedis Medical Management & Consulting w Poznaniu oraz wykładowca i ekspert Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku:
- Kolejny wzrost łącznej kwoty zobowiązań szpitali publicznych, przekraczający po raz pierwszy w historii mistyczną liczbę 12 mld zł. oznaczać może tylko jedno – z kondycją finansową szpitali jest gorzej niż wszystkim mogło się dotychczas wydawać. Z drugiej strony informacja ta nie powinna stanowić zaskoczenia w kontekście problemów, jakie od ponad roku zaczęły się piętrzyć w branży. Przypomnę, że 67 proc. pacjentów negatywnie oceniało w 2017 r. funkcjonowanie publicznej służby zdrowia a wprowadzenie tzw. sieci szpitali wyeliminowało z rynku niemal cały prywatny segment lecznictwa szpitalnego co przełożyło się natychmiast na wydłużenie kolejek pacjentów do szpitali publicznych. A te szpitale zaczęły otrzymywać mniej pieniędzy z NFZ w konsekwencji procedur wprowadzonych wraz z tzw. siecią szpitali. Na domiar złego, minister zdrowia pod presją protestów podpisał porozumienia gwarantujące podwyżki płac kolejnym grupom zawodowym w publicznej służbie zdrowia, ale w ślad za tym nie poszły pieniądze do szpitali, które te podwyżki muszą teraz zrealizować. W konsekwencji rośnie liczba placówek pogrążających się w deficycie.
Obecna sytuacja jest wynikiem długoletnich zaniedbań, prawdziwą hańbą III RP. Kolejni szefowie resortu zdrowia zwalają winę, jak przystało na urzędników dobrej zmiany, na poprzedników. I słusznie, ponieważ poprzednicy też mają wiele za uszami. Ale tak to już jest w polityce, że aktualna władza jest i powinna być rozliczana wedle tego, co sama czyni w danej sprawie. Najwyższe kwotowo od 15 lat zadłużenie szpitali publicznych stanowi bombę, która pewnego dnia niespodziewanie wybuchnie.
Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego:
- Oczywistą przyczyną szpitalnych długów jest zbyt niski poziom finansowania. Oczywistą, ale nie jedyną. Zwróciłbym tu uwagę na postawę szpitalnych menedżerów. Są wśród nich tacy, którzy nie dopuścili do zadłużenia i tacy, którzy działając w podobnych warunkach zadłużyli swoje szpitale po uszy. W zasadzie nie ponieśli żadnych konsekwencji, co najwyżej stracili pracę. Szkoda, że nie przyjęła się w Polsce idea kontraktów menedżerskich.
Zadłużać nie można się w nieskończoność. Dziś w zasadzie system funkcjonuje dzięki parabankom, które wzięły na siebie współpracę finansową z zadłużonymi szpitalami, gdy tej współpracy odmawiały banki. Bez nich: strach pomyśleć co by się stało.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski
Krzysztof Czerkas, członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, ekspert Formedis Medical Management & Consulting w Poznaniu oraz wykładowca i ekspert Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku:
- Kolejny wzrost łącznej kwoty zobowiązań szpitali publicznych, przekraczający po raz pierwszy w historii mistyczną liczbę 12 mld zł. oznaczać może tylko jedno – z kondycją finansową szpitali jest gorzej niż wszystkim mogło się dotychczas wydawać. Z drugiej strony informacja ta nie powinna stanowić zaskoczenia w kontekście problemów, jakie od ponad roku zaczęły się piętrzyć w branży. Przypomnę, że 67 proc. pacjentów negatywnie oceniało w 2017 r. funkcjonowanie publicznej służby zdrowia a wprowadzenie tzw. sieci szpitali wyeliminowało z rynku niemal cały prywatny segment lecznictwa szpitalnego co przełożyło się natychmiast na wydłużenie kolejek pacjentów do szpitali publicznych. A te szpitale zaczęły otrzymywać mniej pieniędzy z NFZ w konsekwencji procedur wprowadzonych wraz z tzw. siecią szpitali. Na domiar złego, minister zdrowia pod presją protestów podpisał porozumienia gwarantujące podwyżki płac kolejnym grupom zawodowym w publicznej służbie zdrowia, ale w ślad za tym nie poszły pieniądze do szpitali, które te podwyżki muszą teraz zrealizować. W konsekwencji rośnie liczba placówek pogrążających się w deficycie.
Obecna sytuacja jest wynikiem długoletnich zaniedbań, prawdziwą hańbą III RP. Kolejni szefowie resortu zdrowia zwalają winę, jak przystało na urzędników dobrej zmiany, na poprzedników. I słusznie, ponieważ poprzednicy też mają wiele za uszami. Ale tak to już jest w polityce, że aktualna władza jest i powinna być rozliczana wedle tego, co sama czyni w danej sprawie. Najwyższe kwotowo od 15 lat zadłużenie szpitali publicznych stanowi bombę, która pewnego dnia niespodziewanie wybuchnie.
Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego:
- Oczywistą przyczyną szpitalnych długów jest zbyt niski poziom finansowania. Oczywistą, ale nie jedyną. Zwróciłbym tu uwagę na postawę szpitalnych menedżerów. Są wśród nich tacy, którzy nie dopuścili do zadłużenia i tacy, którzy działając w podobnych warunkach zadłużyli swoje szpitale po uszy. W zasadzie nie ponieśli żadnych konsekwencji, co najwyżej stracili pracę. Szkoda, że nie przyjęła się w Polsce idea kontraktów menedżerskich.
Zadłużać nie można się w nieskończoność. Dziś w zasadzie system funkcjonuje dzięki parabankom, które wzięły na siebie współpracę finansową z zadłużonymi szpitalami, gdy tej współpracy odmawiały banki. Bez nich: strach pomyśleć co by się stało.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski