Andrzej Sośnierz startuje w konkursie na dyrektora śląskiego NFZ

Udostępnij:
Do 31 października mogą się zgłaszać chętni do kandydowania w konkursie na dyrektora śląskiego NFZ. Jednym z nich Andrzej Sośnierz, poseł Prawa i Sprawiedliwości, kiedyś dyrektor Śląskiej Kasy Chorych i prezes NFZ.
– Bardziej sprawdzam się w zarządzaniu niż w debatach parlamentarnych – twierdzi Sośnierz w rozmowie z "Gazeta Wyborczą". - Miałem nadzieję, że konkurs zostanie ogłoszony już wiosną, a nawet zimą - dodaje.

Jerzy Szafranowicz, poprzedni dyrektor śląskiego oddziału funduszu, ogłosił bowiem swoją dymisję już pod koniec 2018 roku, a formalną rezygnację ogłosił na początku stycznia. Nic nie stało na przeszkodzie, by już wtedy wybrać nowego dyrektora śląskiego NFZ. Ministerstwo Zdrowia wstrzymywało się jednak z decyzją.

Dlaczego?

- Pytaliśmy o to wielokrotnie. Sylwia Wądrzyk, rzeczniczka resortu, albo nie odpowiadała wcale, albo przysyłała odpowiedzi zupełnie nie na temat. Zamiast tłumaczyć powody, dla których nie ma konkursu na nowego dyrektora, podawała numery artykułów z ustawy zdrowotnej dotyczące rozpisywania konkursów - komentuje "Gazeta Wyborcza".

Sośnierz o kasach chorych i centralizacji
Andrzej Sośnierz w maju 2016 r. w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia" przyznał, że rozwiązaniem problemów dzisiejszego systemu ochrony zdrowia jest powrót do "kas chorych" i skrytykował centralizację.

- Politycy wprost kochają centralizować władzę. Bo cóż to za minister, który przyjeżdża do jakiegoś szpitala i na kierowane do niego prośby może odpowiedzieć "Proszę zwrócić się do miejscowej kasy chorych"? W głębi naszych dusz ciągle mocno tkwi homo sovieticus i dlatego politykom marzą się takie spektakle, które urządza Putin, podczas swoich widowiskowych konferencji prasowych - powiedział Sośnierz w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia".

- Według miłośników centralizacji prawdziwy minister to taki, który na zgłoszony problem zareaguje błyskawicznie, zruga terenowego dyrektora lub każe go zwolnić, a szpitalowi każe przydzielić dodatkowe pieniądze. I to jest minister, to jest władca. Kasy chorych zlikwidowano właśnie z tęsknoty za rolą ministra satrapy. Pamiętam jak bardzo złościło ministra Łapińskiego, że nie mógł dyrektorom kas chorych wydawać bezpośrednich rozkazów. Mało tego. Ja, jako dyrektor Śląskiej Kasy Chorych zaskarżyłem niektóre centralne decyzje do Sądu Administracyjnego i... wygrałem. To się z głowach sowietikusów nie mieściło i dlatego kasy trzeba było zlikwidować. Ostatnią ofiarą takiego myślenia była całkiem niedawno pani Agnieszka Pachciarz, prezes NFZ, która powołując się na prawo odmówiła wykonania pewnej sugestii ministra-satrapy. Już po chwili nie była prezesem. I zaraz potem NFZ jeszcze bardziej scentralizowano i teraz prezes już prawie nie ma żadnego pola do samodzielnych decyzji - stwierdził Sośnierz. - Zgodnie z moim doświadczeniem zarządczym władzy należy mieć tylko tyle, na ile można z niej korzystać. Jeśli w jednym ręku skupimy za dużo władzy wtedy w takim systemie następuje paraliż decyzyjny. Po prostu minister-satrapa nie jest w stanie w ciągu doby zająć się wszystkimi problemami, które do niego spływają. Po prostu, tak po ludzku, staje się niewydolny - dodał. Przyznał, że organizacja kas chorych była zdecydowanie lepsza niż NFZ-u właśnie dlatego, że szereg decyzji mogło zapadać "na dole".

- Działało to sprawniej i szybciej. I komu to przeszkadzało? - spytał Sośnierz.

Przeczytaj także: "Kasy chorych" powrócą?! Polityk z PiS mówi "tak".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.