Fot. Wojciech Surdziel/Agencja Gazeta

Bon zdrowotny

Udostępnij:
Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL: - Wszyscy czekają, co zrobi rząd PiS w ochronie zdrowia. Czy będzie powrót do PRL? Partia zapowiada bowiem przywrócenie budżetowego finansowania opieki zdrowotnej i wprowadzenie sieci szpitali, które nie będą działać dla zysku. To może oznaczać, że będą miały przyznawane budżety, tak jak przed 1999 rokiem. Czy tak się musi stać? Chciałbym przypomnieć pomysł na wprowadzenie tzw. bonu zdrowotnego.
Moim zdaniem, wśród lekarzy i ekspertów związanych z PiS mało jest takich, którzy opowiadaliby się za powrotem systemu PRL-owskiego. Ale nie oznacza to,że taki powrót jest niemożliwy. Eksperci nie odważą się bowiem – jak sądzę – podjąć dyskusji na ten temat, jeżeli kierownictwo partii na to nie zezwoli. Taki jest skutek ordynacji wyborczej, która uzależnia możliwość startu w wyborach do Sejmu od wpisania danej osoby na listę partyjną.

Jeżeli jednak doszłoby do takiej dyskusji, chciałbym przypomnieć pomysł tzw. bonu zdrowotnego, który łączy budżetowe finansowanie ochrony zdrowia z rynkową alokacją funduszy. Pomysł taki pojawiał się zapewne w różnych gremiach. Ten został wypracowany w czasie „Konferencji ekspertów”, która odbyła się z inicjatywy OZZL w roku 2003 w Bydgoszczy-Myślęcinku. Uczestniczyli w niej m.in. ekspert Centrum im. Adama Smitha Krzysztof Dzierżawski (nieżyjący), były szef Śląskiej Kasy Chorych Andrzej Sośnierz, dr ekonomii Wojciech Misiński (obecny ekspert CAS), Krzysztof Motyl – z ówczesnego Kujawsko-Pomorskiego Oddziału NFZ, Konstanty Radziwiłł – ówczesny prezes NRL. Nie wiem, czy dzisiaj wszyscy oni poparliby ten projekt, chociaż niektórzy z nich (np. dr Sośnierz) wielokrotnie do niego nawiązywali.

Bon zdrowotny oznacza składkę na powszechne ubezpieczenie zdrowotne płaconą za każdego obywatela przez budżet państwa. Powodów tego pomysłu jest wiele. Wprowadzona w 1999 r. składka nigdy nie stała się prawdziwą składką ubezpieczeniową. Nie tylko nie uwzględnia ona ryzyka zdrowotnego, jak w ubezpieczeniach komercyjnych, lecz także nie jest proporcjonalna do dochodów ani powszechna, jak to powinno być w powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym (PUZ). Nie odważono się również na wprowadzenie zasady, że kto nie płaci składki, ten płaci bezpośrednio za leczenie. Dodatkowo składka jest niesprawiedliwa: część obywateli jest zwolniona z jej płacenia, część płaci składkę ryczałtową, a tylko część proporcjonalną do dochodów. Za wszystkich, którzy nie płacą, składkę płaci państwo albo płaci ono bezpośrednio za ich leczenie. Wynika to z faktu, że prawo do świadczeń zdrowotnych finansowanych z pieniędzy publicznych przysługuje w Polsce „obywatelom”, a nie „ubezpieczonym”. Tak czy inaczej pieniądze przeznaczone na PUZ to pieniądze podatkowe. Po co zatem tak skomplikowana konstrukcja składki jak dotychczas, skoro można ją zastąpić składką płaconą przez budżet? Bon będzie taki sam dla każdego – jeśli chodzi o jego podstawę. Uwzględni się jednak odpowiednie wskaźniki zmieniające jego wartość w zależności od przedziału wiekowego, w jakim znajdzie się dany obywatel. Wiąże się to z faktem, że wydatki na opiekę zdrowotną dla osób w różnym wieku są bardzo zróżnicowane.

Budżetowe finansowanie za pośrednictwem bonu tym różni się od klasycznego finansowania budżetowego, jakie proponuje PiS, że finansowana jest osoba i jej potrzeby, a nie określony obszar geograficzny. Dana osoba jest „nośnikiem” pieniędzy i może je przekazać do wybranego przez siebie płatnika. Możliwe jest zatem wprowadzenie konkurencji między płatnikami, dysponentami funduszy publicznych przeznaczonych na ochronę zdrowia. W klasycznym finansowaniu budżetowym taka konkurencja nie jest możliwa.

Konstrukcja bonu umożliwia uporanie się z podstawowym problemem, jaki pojawiał się przy próbie wprowadzenia konkurencji między płatnikami w ramach PUZ, to jest z wyrównaniem ryzyka chorobowego osób, które wybierały poszczególnych płatników. Gdyby tego wyrównania nie było, dochodziłoby do tzw. spijania śmietanki, czyli wybierania przez poszczególnych płatników osób zdrowych i bogatych oraz pomijania biednych i chorych. W koncepcji bonu nie ma biednych ani bogatych ubezpieczonych, wszyscy są równi, z uwzględnieniem średniego ryzyka chorobowego, które jest przypisane do danego przedziału wiekowego. Jeśli do danego płatnika zapisze się więcej starszych osób (częściej chorujących), dostanie on odpowiednio więcej pieniędzy i na odwrót. Pojawiają się opinie, że konkurencja między płatnikami w ramach publicznych funduszy przeznaczonych na lecznictwo nie jest potrzebna, a może być nawet szkodliwa, bo mnoży koszty. Z jednej strony, obawa ta wydaje się uzasadniona, z drugiej jednak, powstaje pytanie, jak zmusić jedynego publicznego płatnika do efektywnego działania. Jakie motywacje ma NFZ (lub jakie będzie miała inna jedyna taka instytucja), aby wydawać pieniądze celowo i oszczędnie, nie przepłacając niepotrzebnie, ale i nie oszczędzając niebezpiecznie na zdrowiu chorych? Jedynego płatnika nie można nawet dobrze ocenić, bo nie wiadomo, z kim i z czym go porównać.

Konkurencja między płatnikami może przynieść dobre rezultaty. Powstaną bowiem podmioty, które będą zmuszone oszczędzać powierzone pieniądze, nie ryzykując, że obniży się jakość leczenia, bo może to spowodować odpływ ubezpieczonych. Jest jednak warunek niezbędny, by konkurencję taką można było wprowadzić: koszyk świadczeń gwarantowanych – bezpłatnych musi mieć pokrycie w wielkości funduszy publicznych przeznaczonych na ich sfinansowanie. Oznacza to system bezkolejkowy. Tylko w takich warunkach będzie można rozliczyć płatników z ich zobowiązań. Jeżeli dopuścimy możliwość istnienia kolejek, płatnik zawsze będzie mógł się tłumaczyć: „kolejki do leczenia moich ubezpieczonych wynikają z ogólnego deficytu pieniędzy, a nie z mojej niegospodarności”. Wszyscy płatnicy będą się mogli tak tłumaczyć i nie da się udowodnić, że jest inaczej. Jeśli konkurencję płatników wprowadzi się w systemie niezrównoważonym, jedyną pewną rzeczą będzie zysk płatnika. Powstanie taka sytuacja, jak w wypadku wprowadzenia OFE, gdzie wielkość emerytury była niegwarantowana i niewiadoma, ale prowizja dla firmy – pewna. [...]

Cała publikacja autorstwa Krzysztofa Bukiel do przeczytania w "papierowym" wydaniu "Menedżera Zdrowia".
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.