Mapy potrzeb zdrowotnych: Ostatnie odliczanie

Udostępnij:
Już za piętnaście dni mają być gotowe dwie pierwsze mapy potrzeb zdrowotnych: kardiologiczna i onkologiczna. Czy zawrotne tempo produkcji map nie zniweczy wysiłku i nadziei w nich pokładanych?
Przypomnijmy. Idea tworzenia map potrzeb zdrowotnych służyć miała rozsądnemu zaplanowaniu wydatków na kontraktowanie usług medycznych. Na podstawie rzetelnie zebranych i zweryfikowanych danych obliczyć mieliśmy, jakie nakłady alokować w konkretnych szpitalach na zamówienie potrzebnych świadczeń. Komu dać kontrakt, i jaki, komu odmówić.

Poszliśmy o krok za daleko. W rozmowach z Brukselą uzależniliśmy przyznawanie Polsce kolejnych transzy pomocy unijnej. Dziś – pokrótce - mamy taką sytuację: nie mam map = nie ma dotacji. Efektem jest szaleńcze przyspieszenie prac nad mapami. W warszawie zakończyła się konferencja podsumowująca dotychczasowe efekty programu „Efektywne działanie przez mapowanie”. Pierwsze mapy mają być gotowe na koniec roku, kolejne do końca marca. I być może uda nam się stworzyć bazowe i ogólników dokumenty na użytek rozmów z Brukselą. Ale za to kosztem jakości samych map. Czy tak się stanie? O komentarz poprosiliśmy ekspertów.

Witold Paweł Kalbarczyk, ekspert ochrony zdrowia:
- Martwi mnie mocno to, że do publikacji pierwszych map pozostało kilkanaście dni, w tym duża część z nich: świątecznych. Tymczasem nie znamy ich szczegółów. Wiemy o tym, że pierwsze projekty już krążą między ekspertami, decydentami, wąskimi gremiami. Nie znane są one szerszej publiczności. I rodzi to ogromne obawy, że zabraknie czasu na porządne i solidne konsultacje z interesariuszami, na wniesienie i rozpatrzenie korekt, zastrzeżeń. A to przecież niezbędne, by mapy uzyskały odpowiednią wiarygodność i jakość.

Zbyszko Przybylski, prezes Zarządu Szpitala Powiatowego we Wrześni, Sp. z o.o., prezes Wielkopolskiego Związku Szpitali Powiatowych, uczestnik procesu tworzenia wielkopolskich map potrzeb i członek zarząd Polskiej Federacji Szpitali: - Główny problem przy tworzeniu map to weryfikacja danych. My już dysponujemy wielu z nimi. Zbiera je na przykład NFZ, GUS, PZH. Są i inne organizacje i instytucje zajmujące się zbiorem odpowiednich baz danych. Kłopot w ty, że gdy zestawi się dane z tych różnych źródeł: nijak się maję one do siebie. Rozbieżności są bardzo istotne, liczone na kilkadziesiąt procent. To rodzi potrzebę weryfikacji, sprawdzenia stanu faktycznego. A my zwyczajnie na tą weryfikację nie dajemy sobie czasu.

Barbara Więckowska, dyrektor Departamentu Analiz i Strategii Ministerstwa Zdrowia (wypowiedź z konferencji „Efektywne działanie przez mapowanie” z 15 grudnia)
- Mogę potwierdzić, rzeczywiście w Polsce mamy istotny problem z weryfikacją danych. Zajmujemy się tym i próbujemy zrobić co można, w najkrótszym czasie. Dlaczego krótkim? Bo nie możemy przecież odkładać niezbędnych decyzji o kolejne lata. Mamy dwa cele: po maksymalnie precyzyjne określenie punktu startowego, tego w którym jesteśmy dziś. Po drugie określenie punktu docelowego, tego, w którym zamierzamy być za kilka lat. Nie przesądzamy jednak o ścieżce dojścia z punktu startowego do docelowego.

Andrzej Fal z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie, który jest w składzie Wojewódzkiej Rady do spraw Potrzeb Zdrowotnych w województwie lubuskim (wypowiedź z jesiennej konferencji programowej Polskiej Federacji Szpitali z 10 grudnia): - Mam dużą obawę, że mapy zdrowotne, które w tej chwili powstają ad hoc są mapami rzeczywiście oddającymi potrzeby. Dlaczego? Bo dane na podstawie, których tworzone są mapy nie są – mówiąc delikatnie – dobre. Jeśli zadamy pytanie ile jest łóżek kardiologicznych płatnikowi, organom właścicielskim i wydziałowi zdrowia urzędowi wojewódzkiemu w tym samym województwie, to uzyskamy prawdopobonie trzy różny odpowiedzi.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.