Na kogo wypadnie, na tego bęc. Czy padnie co drugi szpital prywatny?

Udostępnij:
Finasowanie prywatnych lecznic z NFZ spadnie najprawdopodobniej o połowę. W kłopoty wpadną także prywatny AOS i POZ.
Jakie to będzie miało konsekwencje dla pacjentów? Zapytaliśmy praktyków i eksperów.

Andrzej Sokołowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych:
- Przed reformą mniej więcej 65 proc. przychodów podmiotów prywatnych pochodziło z NFZ. Po reformie, jak wstępnie obliczaliśmy, w zakładanym przez nas scenariuszu środki przekazywane firmom prywatnym przez instytucje państwowe zmniejszą się o połowę. To przecież katastrofa, jaki biznes wytrzyma taką presję?

To, że odbywać się to będzie kosztem prywatnych pacjentów, to jasne. Ale proszę zauważyć, że i kosztem pacjentów, którzy przecież chcą się leczyć w prywatnych lecznicach – na co wskazują nie tylko sondaże, ale dotychczasowa, codzienna praktyka.

Czego się spodziewam w najbliższej przyszłości? Cóż – wiele podmiotów przyjmie strategię na przeczekanie „do następnego zakrętu”. Polska ochrona zdrowia rozwija się według schematu od kryzysu do kryzysu, od ściany do ściany. Rezultatem kolejnych wyborów są zmiany kursu nawet o 180 stopni w stosunku do obranego o poprzedników. Można się spodziewać, że i tak się stanie w zdrowiu w bliższej czy dalszej przyszłości. Złe lata można próbować przeczekać ograniczając zakres działalności, zakres ofert, nastawiając na pacjenta prywatnego. I tego się spodziewam. I co podkreślam – stanie się to kosztem dobra pacjenta.

Marcin Szulwiński, prezes Grupy Nowy Szpital:
- Nasze szpitale, choć prywatne, wszystkie weszły do sieci. Ale przypominam sobie długie tygodnie obaw i lęku o ich przyszłość wywołanego samą zapowiedzią niechęci do ekonomizacji zdrowia, do prywatnych inwestorów w tej sferze. Obserwowałem na rynku, że już same zapowiedzi wywoływały poczucie niepewności nie tylko samych właścicieli prywatnych szpitali i przychodni, ale i na przykład banków obsługujących ich działalność. I skutkiem tego było w wielu wypadkach wstrzymanie inwestycji, czy planowanych zakupów sprzętu, zatrudniania personelu. Sektor prywatny zaczął nie tyle kuleć, co powłóczyć nogami już znacznie wcześniej, długo przed wprowadzeniem sieci.

I ten stan rzeczy utrzyma się, a nawet pogłębi w najbliższym czasie. Sprzyjać temu będzie podtrzymywanie zapowiedzi o niechęci rządzących do ekonomizacji ochrony zdrowia. Bardzo pokrętnie pojmowanej. Czy w szpitalach publicznych nie ma takiej kategorii jak zysk, wynagrodzenie, zapłata za dostarczone usługi, sprzęt? Podmioty prywatne lepiej kontrolują swoje wydatki w tych obszarach. A publiczne mogą nawet deklarować brak zysków, ale nie można zaprzeczyć, że generować będą wydatki, które dla dostawców oznaczać będą po prostu… zysk.

Krzysztof Kuszewski, były wiceminister zdrowia
- Na całej koncepcji przygotowanej przez obecny resort reformy ciąży coś co nazwałbym „szpitalocentryzmem”. Czyli przekonanie, że gdy istnieje duży podmiot, pracujący w trybie 24 h na dobę, z licznymi oddziałami – to lepiej poradzi sobie z problemami zdrowotnymi obywatela, niż podmiot mały. Z problemami wszystkimi, jak leci. Tymczasem to kompletna nieprawda, bo jak wiadomo gdy coś do wszystkiego, to jest do… niczego. Oczywiście szpital poradzi sobie lepiej w wypadku leczenia wysokospecjalistycznego, ale np. do leczenia zwykłych przeziębień, czy bieżącego prowadzenia pacjenta w cukrzycy – nadaje się gorzej niż lekarz POZ, czy AOS. Obowiązujące dziś przekonanie, że „duży może więcej” przesłania inną starą i potwierdzoną dawno regułę, że z drobnymi i codziennymi problemami radzą sobie małe, lokalne i prężne podmioty.

I właśnie w tym „szpitalocentryźmie” upatrywałbym dla pacjentów, a także prywatnych inicjatyw w zdrowiu, zagrożenia największego. Planowane są zachęty, by szpitale przejmowały AOS, a także POZ. Gdy zadziałają - zagrożą już nie tylko prywatnym szpitalom, ale wszystkim obecnie istniejącym przychodniom i prywatnym praktykom. Szpitale zaczną pełnić rolę ZOZ-ów i przewiduję: będą dantejskie sceny. Wszystko to uzasadnia się koniecznością lepszej koordynacji leczenia. Mylnie zakładając, że z tą koordynacją szpitale poradzą sobie lepiej niż lekarze rodzinni.

Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej:
- Konstanty Radziwiłł, a szerzej stojące za jego wyborem ugrupowanie polityczne, obiecało wyborcom zbudowanie opartego o finansowanie budżetowe systemu już nie ochrony zdrowia, a służby zdrowia. Ma być darmowa, wydolna, sprawna, zaspokająca możliwe wszystkie potrzeby zdrowotne obywateli. W teorii niewiele w niej miejsca na podmioty prywatne. Czy zbudowanie takiej służby jest możliwe? W teorii tak, w praktyce nie. Przynajmniej nigdzie na świecie, nikomu dotychczas się to nie udało.

Służba zdrowia będzie w wielu obszarach niedomagać. Im więcej tych obszarów, tym więcej pola działania dla podmiotów prywatnych. Pierwszą barierą, na którą natknie się publiczna służba zdrowia będą inwestycje. W budżecie po prostu nie ma środków np. na budowę odpowiedniej liczby, odpowiednio wyposażonych ośrodków onkologicznych. I właśnie onkologia będzie jednym z pierwszych obszarów, gdzie prywatna ochrona zdrowia skutecznie będzie konkurować z publiczną służbą o pieniądze, także państwowe.

Czy w budżecie są środki na budowę odpowiedniej sieci gabinetów AOS i POZ? Obserwując dyskusje na temat jaki procent PKB wydawać mamy zdrowie – śmiem wątpić. Tu też służba zdrowia trafi na barierę inwestycyjną. Braki trzeba będzie nadrobić kapitałem prywatnym – tym wielkim, i tym drobnym.

Przeczytaj także: "Prof. Tomasz Grodzki: Kiedy PO odzyska władzę, zrobimy wszystko, aby zakaz prywatyzacji szpitali przestał obowiązywać".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.