Oddział zamknięty

Udostępnij:
- Jakieś osiem lat temu zaczęto przepowiadać, że system jest u kresu wydolności i że grozi mu załamanie. Dziś na żywo obserwujemy, jak się powoli wali. Nie ma przecież regionu, by w jakimś szpitalu w kraju nie zamykano oddziału - mówi Jakub Kosikowski, były rzecznik prasowy i przewodniczący Porozumienia Rezydentów.
- Nikt nie jest w stanie nad tym zapanować, bo wystarczy, że jedna osoba pójdzie na urlop, a już nie ma jak spiąć obsady. Są oddziały, to żadna tajemnica, gdzie za cały zespół lekarski robi jedna osoba. Jedna! Na oddziale jest tylko kierownik, a reszta to dyżurni "najemnicy". Jeśli on pójdzie na urlop, zachoruje albo, nie daj Boże, umrze, oddział trzeba zawiesić lub zamknąć - mówi Kosikowski w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną". Przyznaje, że są szpitale, w których zatrudnionych jest tylko dwóch anestezjologów, co oznacza, że – teoretycznie – nie powinni oni wychodzić z pracy, bo co najmniej dwóch musi być non stop na dyżurze. - Takie placówki ratują się najemnikami z innych szpitali - komentuje.

"Dziennik Gazeta Prawna" pyta, co się będzie działo z naszym systemem ochrony zdrowia w najbliższym czasie.

- Do jesiennych wyborów parlamentarnych nic się zdarzy. Usłyszymy nierealne obietnice płynące ze wszystkich stron. Dogorywające szpitale powiatowe będą jeszcze jakoś trwały, podtrzymywane kroplówkami pieniędzy płynącymi z samorządów i resortu zdrowia. Bo przed głosowaniem nie można zamknąć żadnego, choćby najbardziej zadłużonego szpitala. Ale po wyborach to już może pójść na żywioł. 26 proc. pracujących lekarzy osiągnęło wiek emerytalny. Jak oni zaczną odchodzić z zawodu, a zaczną, biologia robi swoje, trzeba będzie zamykać już nie oddziały, a całe szpitale. Będzie się to działo szybciej niż ktoś zdąży powiedzieć "Ożeszku...". To będzie efekt kuli śniegowej przeradzającej się w lawinę. Ta kula już się toczy - odpowiada Kosikowski.

Niedofinansowanie systemu przyczyną śmierci pacjentów?
OZZL wystąpił do prokuratora generalnego z wnioskiem o sprawdzenie, czy członkowie rządu i parlamentarzyści nie popełnili przestępstwa z art. 155 Kodeksu karnego, czyli nieumyślnie spowodowali śmierć. - Możliwe, że dokonali tego ci, którzy przedłożyli Sejmowi projekty ustaw przewidujące 40 mld zł rocznie na cele określane jako "nowa piątka PiS" i tym samym nie zapobiegli tysiącom zgonów rocznie pacjentów - stwierdził Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL.

- Ci, którzy głosowali za przyjęciem ustaw, a nie zdecydowali o przeznaczeniu tych środków na poprawę finansowania publicznej ochrony zdrowia, nie zapobiegli tysiącom zgonów rocznie pacjentów, którzy z powodu niedofinansowania ochrony zdrowia, powodującego jej niewydolność, nie otrzymują pomocy medycznej w odpowiednim czasie albo nie otrzymują odpowiedniego leczenia, przez co postęp choroby doprowadza ich do śmierci - wyjaśnił Bukiel.

- Jednocześnie, mając świadomość, że za wielkie niedofinansowanie publicznej ochrony zdrowia odpowiada nie tylko obecny rząd i obecni parlamentarzyści, ale wszystkie poprzednie rządy od roku 1989 i poprzednie parlamenty, wystąpiliśmy z wnioskiem do prokuratora generalnego, aby – jeśli uzna to za uzasadnione – postawił podobne zarzuty popełnienia przestępstwa z art. 155 kk członkom wcześniejszych rządów i wcześniejszym parlamentarzystom - przyznał Krzysztof Bukiel.

Przeczytaj także: "Polska ma raka" i "Dyrektor nie ma na wypłaty dla lekarzy i pielęgniarek".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.