123RF

Porodówkowy ból głowy

Udostępnij:
- 77 porodówek jest zagrożonych zamknięciem. To te, w których rocznie rodzi mniej niż 400 kobiet. Przykłady? W 2018 r. w Rawie Mazowieckiej przyszły na świat 52 noworodki, w Kostrzynie nad Odrą – 179, a w 2019 r. w Opocznie – 400 – wymienia Marcelina Zawisza, posłanka Lewicy i członkini sejmowej Komisji Zdrowia. Przyznaje, że konieczne jest, aby Ministerstwo Zdrowia wywiązywało się z obowiązku organizacji opieki okołoporodowej. - Powinna ona być zagwarantowana także dla mieszkanek mniejszych miejscowości. Jeżeli to oznacza wyższe koszty, to zdecydowanie warto je ponieść - przekonuje.
- Czy oddziały, które mogą zniknąć, nadają się do likwidacji, czy te, które przejmą ich obowiązki, są do tego przygotowane, czy nie doprowadzimy do sytuacji, że kobiety będą rodziły na korytarzach przeciążonych oddziałach, czy jest stosowane kryterium odległości i czy kobiety będą mogły odpowiednio szybko dojechać do szpitala, gdy zacznie się poród? Na razie te pytania pozostają bez odpowiedzi, bo Ministerstwo Zdrowia umywa ręce, a gminy i powiaty mają ból głowy – wyjaśnia Zawisza.

Posłanka zaangażowała się w pomoc jednej z porodówek.

W środę uczestniczyła w posiedzeniu komisji zdrowia Rady Miasta Opoczna, podczas którego rozmawiano o przyszłości zawieszonego do 3 lutego oddziału ginekologiczno-położniczego Szpitala Powiatowego im. E. Biernackiego. Przekonywała, że zawieszenie oddziału to zły pomysł.

- Konieczne jest sprawdzenie, czy oddział był dobrze zarządzany i podjęcie kroków naprawczych. Tym bardziej że z informacji od personelu szpitala wynika, że możliwości dalszego funkcjonowania opoczyńskiej porodówki po prostu są i - przy dobrej woli zarządzających powiatem - oddział powinien działać dalej – opisuje w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.

- Jeszcze w 2017 r. oddział w Opocznie przyjmował 800 porodów rocznie, miał pełną obsadę i dobrą opinię, dziś jest zadłużony, brakuje personelu, a liczba porodów zmniejszyła się do 400 – informuje Marcelina Zawisza na Facebooku. - Pielęgniarki i położne są na przymusowych urlopach lub zwolnieniach lekarskich. Na „wolne” wysłał je pracodawca, wykorzystując zaległe urlopy. Pracownice nie wiedzą, czy po 3 lutego wrócą do pracy, nie wiedzą, czy oddział będzie funkcjonować normalnie. Nikt z kierownictwa z nimi nie rozmawia. Na posiedzenie Rady Miasta oczywiście nie przyszedł też nikt z zarządu. Szkoda, bo problem jest poważny, więc warto, żeby wszyscy traktowali go poważnie – wskazuje Zawisza.

- Podczas posiedzenia zabrałam głos zarówno w sprawie likwidowanej porodówki, jak i praw pracowniczych. Mówiłam, że haniebne jest dopuszczanie do sytuacji, w której pracownicy nie wiedzą, co będzie z nimi za tydzień. Domagałam się też przedstawienia harmonogramu działań i informacji, kiedy pracownice dowiedzą się, co dalej z oddziałem. W odpowiedzi usłyszałam, że do piątku powinna być decyzja, a obecni zapewniali, że zrobią wszystko, żeby oddział uratować – wyjaśnia Zawisza.

- Problemem jest to, że z tego, co mówią pracownice, grafik lekarski najprawdopodobniej nie został jeszcze ustalony. Co to oznacza? Że w lutym nie będzie miał kto pracować. Pracownice próbowały szukać lekarzy na własną rękę. Z tego, co mówią, wynika, że chętni do pracy w Opocznie by się znaleźli. Ci, którzy dawniej tam pracowali, mogliby wrócić i „ratować” oddział. Niestety, pracownice twierdzą, że do lekarzy nie dzwonił nikt z dyrekcji. A ta twierdzi, że intensywnie szuka specjalistów. Ciekawe, prawda? – zastanawia się Zawisza.

Czym jest spowodowana zła sytuacja „porodówek”?

- Brakami kadrowymi i nieopłacalnością prowadzenia oddziałów ginekologiczno-położniczych – wskazuje przedstawicielka Lewicy w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”. Dodaje, że konieczne jest dofinansowanie ochrony zdrowia, aby zapewnić lepszą wycenę świadczeń i wyższe wynagrodzenia dla personelu.

- Podstawowa potrzeba, jaką jest dostępność do opieki okołoporodowej na wysokim poziomie, nigdy nie zniknie. Tam, gdzie mieszkają kobiety, potrzebna jest taka opieka. Niestety, doświadczamy chaotycznego „zwijania” oddziałów ginekologiczno-położniczych, dotkliwego zwłaszcza dla kobiet z mniejszych miejscowości – podkreśla Zawisza.

Czy porodówki, w których rocznie rodzi mniej niż 400 kobiet, powinny być zamykane?

Zawisza odpowiada, że nie jest to jednoznaczne.

- Opiekia okołoporodowa powinna być zagwarantowana także dla mieszkanek mniejszych miejscowości. Jeżeli to oznacza wyższe koszty, to zdecydowanie warto je ponieść. Niestety, przy obecnym poziomie finansowania ochrony zdrowia, to się nie uda – podsumuje Zawisza.

Co będzie, jeżeli w Opocznie nie uda się w tym czasie skompletować kadry?

– Nie bardzo wiem – wyjaśnia Dagmara Junknikiel-Rosiak, pełniąca obowiązki dyrektora ds. medycznych, w rozmowie z Radiem Łódź. – Oddział może być zawieszony maksymalnie pół roku. Będziemy robić wszystko, żeby normalnie działał. Ale braki kadrowe powodują, że po prostu nie jesteśmy w stanie spiąć grafiku i zapewnić obsady lekarskiej – dodaje.

Na początku grudnia 2019 r. Radio Łódź rozmawiało z dyrektorką szpitala Edytą Wcisło. Wyłumaczyła wtedy, że nie wyklucza likwidacji oddziału ginekologiczno-położniczego, bo… jest nierentowny. Wskazywała między innymi na zbyt małą liczbę porodów, na puste łóżka oraz braki kadrowe.

Co na to rządzący?

- Nieustannie monitorujemy dostępność do świadczeń opieki zdrowotnej. Nie ma planów, żeby likwidować jakiekolwiek porodówki – przekonywał Janusz Cieszyński cytowany przez TVN24.

Przeczytaj także: „Zawisza: UE powinna dopłacać do polskiej ochrony zdrowia”.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.