Archiwum

Chirurgia robotowa zdominowała prostatektomię

Udostępnij:
Czy robotyzacja może poprawić dostępność do świadczeń? Biorąc pod uwagę na przykład znaczący wzrost operacji w prostatektomii z wykorzystaniem robotów, których już wykonuje się więcej niż laparoskopowo – o czym informuje Dariusz Dziełak, dyrektor Biura Partnerstwa Publicznego i Innowacji w Centrali NFZ – można powiedzieć, że tak. Jednak w tej beczce miodu jest i łyżka dziegciu.
Prawie 7 tys. operacji
– Dysponuję danymi za 11 miesięcy. Mamy trzy rodzaje zabiegów z wykorzystaniem techniki robotycznej, które są finansowane ze środków publicznych – zabiegi prostatektomii, radykalne zabiegi na jelicie grubym i te związane z nowotworami macicy. Dwa ostatnie rodzaje zabiegów przeprowadzane są stosunkowo od niedawna, bo od września ubiegłego roku. Najwięcej doświadczeń mamy w zakresie prostatektomii. Tych zabiegów do końca listopada 2023 roku wykonano w Polsce prawie 7 tys. Kwota, którą fundusz za nie zapłacił, choć pewnie będą jeszcze nadwykonania, to 205 mln zł, z czego prawie 150 mln tylko za 11 miesięcy ubiegłego roku – przekazuje dyrektor Dziełak w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”, wskazując, że „w ocenie skutków regulacji, która została opublikowana przy okazji wejścia w życie rozporządzenia wprowadzającego to świadczenie do koszyka świadczeń gwarantowanych, przewidywano, że w ciągu dwóch lat skutek finansowy zabiegów z wykorzystaniem robota wyniesie ok. 30 mln zł”.

– Koszt realizacji tych zabiegów okazał się w praktyce znacznie wyższy od przewidywanego. Ich średni koszt w ubiegłym roku wyniósł ponad 30 tys. I to, co jest istotne, i co być może w OSR nie było dostatecznie przewidywane, to liczba aż 38 instalacji robotowych, z których wykorzystaniem świadczenia są finansowane przez NFZ. W ciągu roku ich liczba zwiększyła się o 10 urządzeń – mówi Dariusz Dziełak.

W prostatektomii dominuje robot
W ubiegłych latach opiniowanych było w Instrumencie Oceny Wniosków Inwestycyjnych w Sektorze Zdrowia aż 48 dokumentów zakupu robotów, z czego ponad 40 było ocenionych pozytywnie.

– Sytuacja jest zdecydowanie rozwojowa. W przypadku dwóch pozostałych rodzajów świadczeń były one realizowane – zabiegi na jelicie grubym w 15 lokalizacjach, a przypadku nowotworów macicy – w 12 ośrodkach. Wiele wskazuje na to, że te liczby także będą sukcesywnie się zwiększały. Mam nadzieję, że tak będzie, bo roboty chirurgiczne są zaawansowanymi urządzeniami i mają dużo większe możliwości niż ich stosowanie w przypadku operacji prostaty – podkreśla ekspert.

– Odpowiadając na pytanie, czy – na przykładzie prostatektomii – poprawiła się dostępność do świadczeń dla pacjentów, chciałbym teraz ogłosić, że w listopadzie ubiegłego roku w przypadku prostatektomii chirurgia robotowa stała się dominującą metodą operowania tego gruczołu w Polsce. Najwięcej tego typu operacji przeprowadzono właśnie z użyciem robota, wyprzedzając liczbę zabiegów wykonanych metodą laparoskopową i otwartą metodę klasyczną – zauważa.

Z jednej strony dane zaprezentowane przez dyrektora Dziełaka mogą i zapewne budzą niepokój płatnika, ale z drugiej strony mogą świadczyć o poprawie dostępności do tego rodzaju zabiegów.

– Zakładaliśmy, że metoda robotowa wyprze metodę klasyczną i trochę też laparoskopię. O ile w przypadku metody klasycznej tak się stało, bo liczba operacji otwartych spadła o połowę, z 2 tys. do ok. 1 tys., to liczba laparoskopii utrzymuje się na tym samym poziomie. Ogólnie rzecz biorąc, od 2021 do listopada 2023 roku liczba operacji radykalnej prostatektomii wzrosła z 6,5 tysiąca do ponad 10 tys. W tym kontekście powstaje pytanie, czy to oznacza, że zaspokoiliśmy niezaspokojone dotąd potrzeby, czy też być może wygenerowała je podaż – stwierdza.

Nie tylko miód, ale i łyżka dziegciu
W przekazanej przez dyrektora Dziełaka informacji pełnej miodu jest też łyżka dziegciu. Zakładając, że robot da Vinci powinien się zamortyzować po 10 latach, to powinien wykonywać 800 operacji rocznie. Jeżeli więc mamy 38 takich urządzeń, to powinny one robić w ciągu roku w sumie ok. 30 tys. operacji. Dzisiaj wykonywanych jest 6,5 tys., co oznacza, że mamy w tym zakresie 5-krotnie większy potencjał. Innym pytaniem jest, czy NFZ znalazłby na sfinansowanie takiej liczby zabiegów pieniądze (ok. 1 mld rocznie) i czy mamy do tego odpowiednią liczbę przeszkolonych zespołów i operatorów.

Wymogi niezbędne do uzyskania finansowania z NFZ są określone w odpowiednim rozporządzeniu ministra zdrowia i dotyczą zarówno liczby zabiegów realizowanych w ośrodku, jak i doświadczenia personelu medycznego. Fundusz sprawdza spełnianie tych wymagań na etapie zawierania umowy, ale może je także weryfikować podczas działań sprawdzających i kontrolnych w trakcie jej trwania.

Obecnie NFZ gromadzi i udostępnia dane dotyczące zabiegów z zastosowaniem systemu robotowego finansowanych ze środków publicznych. Zbiór informacji jest zasilany danymi ze standardowej sprawozdawczości, które przekazują świadczeniodawcy do systemu informatycznego funduszu w związku z realizacją umów o udzielaniu świadczeń opieki zdrowotnej.

W ocenie NFZ niespełna dwa lata od rozpoczęcia finansowania chirurgii robotowej ze środków publicznych to okres zbyt krótki do pełnej oceny efektywności stosowanej metody, ale prace takie na pewno będą prowadzone.

Fundusz potwierdza skrócenie czasu pobytu w szpitalu w związku z operacją na prostacie – ok. trzech dni w stosunku do metody klasycznej i dzień w stosunku do laparoskopii.

Przeczytaj także: „Digitalizacja systemu ochrony zdrowia”, „Ponad 200 operacji z robotem w gliwickiej placówce” i „Zbigniew Nawrat: Otwieramy drzwi do autonomii robotów chirurgicznych”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.