Archiwum

Janiszewski: Przywróćmy możliwość przeprowadzania konkursów

Udostępnij:
– Nie jesteśmy gotowi do drugiej fazy epidemii wirusa SARS-CoV-2, bo ustawowo zablokowano możliwość przeprowadzania postępowań konkursowych, a to uniemożliwia zarządzającym podmiotami ochrony zdrowia reakcje na sytuację epidemiczną. Powinni móc szybko dostosowywać zasoby do potrzeb – mówi ekspert ochrony zdrowia Rafał Janiszewski w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
Liczba nowych przypadków COVID zwiększa się. Czy system ochrony zdrowia jest gotowy do drugiej fazy epidemii koronawirusa?
– Twierdzę, że nie. Na wiosnę ustawowo zablokowano możliwość przeprowadzania postępowań konkursowych, co ewidentnie uniemożliwia zarządzającym podmiotami ochrony zdrowia reagowanie na sytuację epidemiczną – wszystko wskazuje na to, że jesienią będzie więcej infekcji. Świadczeniodawcy muszą mieć możliwość rozliczania specyficznych, nowych usług z Narodowego Funduszu Zdrowia, a nieprzeprowadzanie konkursów tę możliwość całkowicie zablokowało.

O jakich nowych usługach mowa?
– Bolesne dla mnie jest to, co się dzieje z produktami żywieniowymi specjalnego przeznaczenia dla noworodków, które minister zdrowia obiecał refundować w ramach programu lekowego. Mało tego! To nie była tylko obietnica, lecz decyzja. Tyle że w dzisiejszych realiach to jest decyzja iluzoryczna. Ponieważ konkursy zostały wstrzymane, to świadczeniodawcy nie mają możliwości podpisywania umów z Narodowym Funduszem Zdrowia.

To wydaje się absurdalne…
– A takich sytuacji jest wiele! To tylko jeden, wyjątkowy jaskrawy przykład tego, co się teraz dzieje w systemie. Wracając do sytuacji epidemicznej – jakiś czas temu prezes NFZ „wypuścił” zarządzenie w sprawie rehabilitacji dziennej z wykorzystaniem systemów teleinformatycznych. Pacjent ma się usprawniać pod okiem fizjoterapeuty, którego będzie widział w swoim domu za pośrednictwem kamerki w komputerze – taka jest idea. Nie wchodząc w szczegóły – bo przecież rehabilitacja jednodniowa odbywa się w szpitalu z wykorzystaniem specjalistycznego sprzętu, którego pacjent nie ma w domu – de facto jest to nowa usługa. A skoro tak, to trzeba taki nowy produkt, usługę, opisać, skonstruować i znaleźć wykonawców tej usługi, która faktycznie podczas drugiej fali epidemii może być bardzo potrzebna. Nie da się jednak tego zrobić, skoro nie można zawierać nowych umów z funduszem. Idźmy dalej – porady ambulatoryjne. To obszar, na który w czasie COVID zwiększa się zapotrzebowanie. Niektórzy zarządzający, biorąc pod uwagę doświadczenia z pierwszej fali wirusa, widzą u siebie konieczność otwarcia dodatkowych poradni. Spójrzmy na taką sytuację – szpital ma oddział chirurgii, ale nie ma zakontraktowanej poradni chirurgicznej. Jak to rozwiązywano przed epidemią? Ano tak, że pacjent był weryfikowany przed zabiegiem w innych poradniach, po czym stawiał się do szpitala na zabieg. Tyle że w czasach covidowych wiele poradni ambulatoryjnych – ze względu na specjalny reżim sanitarny i kwestie bezpieczeństwa – zmniejszyło liczbę przyjmowanych pacjentów. A przecież właśnie teraz ta kwalifikacja do zabiegu i weryfikacja pacjenta tuż przed przyjęciem na oddział, tuż przed zabiegiem, jest szczególnie istotna! Szpital więc, dostrzegając, że pacjenci nie mają możliwości uzyskania takiej kwalifikacji i weryfikacji w innych placówkach, chciałby utworzyć poradnię u siebie. Ale znów – nie ma takiej możliwości.

A co w sytuacji, kiedy szpital na długo przed epidemią uzyskał zgodę organu założycielskiego na konkretną inwestycję i się rozbudował? Taka poradnia, nowy oddział, również mają stać puste?
– Niestety tak. A proszę wziąć pod uwagę, że w ostatnim czasie inwestycje w ochronie zdrowia były wielkie i inwestowano najczęściej pieniądze publiczne. Wcześniej oceniono inwestycję w systemie JOWISZ, podjęto decyzję na poziomie wojewódzkim i centralnym. Zaangażowano pieniądze publiczne, by zrealizować istotne zadanie – zapewnienie odpowiedniej dostępności do świadczeń. Placówki ochrony zdrowia rozbudowywały się, dostosowywano zakresy działalności do aktualnych potrzeb zdrowotnych – oczywiście z założeniem, że te nowe oddziały i poradnie uzyskają kontrakty z NFZ

Przykład – jeśli sytuacja dotyczyła ośrodka onkologicznego, którego rozbudowa zapewnia leczenie chorych będących w grupie szczególnego ryzyka w czasie COVID-19, to wydaje się racjonalnym i oczywistym, że po ukończeniu inwestycji trzeba rozpocząć finansowanie leczenia przez NFZ. Placówki onkologiczne zmierzają do pełnoprofilowości, chcą zapewnić na swoich zasobach sto procent potrzeb pacjentów, aby tym samym zwiększyć skuteczność leczenia. W trakcie epidemii jest to tym bardziej uzasadnione i dające możliwość szczególnego zabezpieczenia sanitarno-epidemiologicznego tych chorych. Nie wspomnę już o tym, że każdy dzień wybudowanych za pieniądze publiczne zasobów bez możliwości udzielania świadczeń jest stratą nie do odrobienia

Sytuacja wydaje się bezsensowna szczególnie, że trwa epidemia i potrzeby rosną.
– Dokładnie tak.

Czym tłumaczono decyzję o wstrzymaniu konkursów?
– Kiedy epidemia się rozpoczęła i wszyscy byli zdezorientowani mogło się wydawać, że oddziały funduszu nie będą w stanie ich przeprowadzać. Pracownicy przeszli na pracę zdalną i zakładano, że z przyczyn sanitarno-epidemicznych uruchamianie konkursów, rokowań i negocjacji będzie awykonalne. A to bzdura! Konkursy w zasadzie przeprowadza się przecież elektronicznie. To na stronie internetowej oddział NFZ publikuje informację o konkursie, a świadczeniodawca wnioski – również dostępne online – przesyłają zdalnie. Tak, jak powiedziałem – rozumiem, że wybuch epidemii był zaskoczeniem i sytuacja mogła wprowadzić chaos i dezorientację – tyle, że od początku epidemii minęło kilka miesięcy. Co więcej, NFZ udowadnia, że swoje obowiązki jest w stanie świetnie wykonywać zdalnie. Co mam na myśli? Właśnie w ten sposób z powodzeniem przeprowadza kontrole. Skoro online mogą się odbywać kontrole, to na pewno można też przeprowadzać konkursy.

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to prawdopodobnie chodzi o pieniądze. Konkursy pozostają wstrzymane, by płatnik mógł oszczędzić? To o to chodzi?
– Wydaje się, że to jest główna przyczyna. Rozumiem obawę, że konkursy – których zawsze było wiele – skutkują zwiększonymi wydatkami. To oczywiste – ale przepraszam bardzo. Jeśli mamy niedowykonania umów i o tym fundusz otwarcie mówi, to rozumiem, że te niedowykonania powstały z tego względu, że system pracuje wolniej – jest mniejsza przepustowość. A przecież pacjentów nie ubywa.

Co więcej, można się spodziewać, że będzie ich coraz więcej.
– Logiczne zatem, że trzeba otworzyć dla nich nowe miejsca. To jest jedyny wniosek, jaki z tych niedowykonań umów należy wyciągnąć. Zakaz przeprowadzania konkursów należy całkowicie znieść. Wróćmy do sytuacji tych dyrektorów placówek, którzy lata temu uzyskali na nie zgodę swoich organów założycielskich, a Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia nie mieli wątpliwości, że należy świadczenia w nich finansować. Dziś zasoby – oddziały, sprzęt, ludzie i budynki – są gotowe, pacjenci czekają a dyrektorzy słyszą: „Kiedy planowaliśmy te inwestycje nikt się nie spodziewał, że będzie COVID-19”. Uważam, że koronawirus powinien spowodować, że płątnik „dokontraktuje” zasoby i zwiększy dostępności pacjentów do leczenia. Dyrektorzy, z którymi rozmawiam, są zrozpaczeni. Ci, którzy mają umowę z NFZ w ramach ryczałtu wiedzą, że zostaną z niego rozliczeni i żeby nie mieć niedowykonania muszą być w stanie – bezpiecznie – szeroko otworzyć dla pacjentów drzwi do swojego szpitala. A jak to zrobić? Poprzez poradnie, których dzisiaj otworzyć nie można. Mają związane ręce. Tam, gdzie dyrektorzy zwracają się do NFZ z prośbą o zakontraktowanie nowych usług, słyszą: „Wiemy że jest taka trzeba, ale ustawa nam zakazuje przeprowadzania konkursów”.

Klincz.
– Znam w Polsce przypadek, w którym szpital – do czego na podstawie umowy z NFZ ma prawo – wypowiedział funduszowi część umowy dotyczącą rehabilitacji. Nie musiał podawać przyczyny. Odpowiednio wcześniej oświadczył, że nie będzie wykonywał tych usług i nie scedował ich na inny podmiot. Fundusz ma realny kłopot i powinien wyznaczyć innego realizatora, ale jak? To kolejna sytuacja, w której ustawowy zapis związuje ręce regionalnym oddziałom. I – jak widać – to wcale nie musi być związane z wydatkowaniem dodatkowych pieniędzy.

Pan postuluje przywrócenie konkursów, tak?
– Tak, ale jeśli rząd obawia się, że to będzie oznaczało duże wydatki, to sugerowałby rozważyć nowelizację zapisu, mówiącej o tym, że konkursów ofert nie przeprowadza się z wyjątkiem tych postępowań, w których zawarcie umowy jest bezpośrednio związane z zapobieganiem i leczeniem COVID-19. Dodatkowo wprowadziłbym uproszczoną procedurę konkursową, w której oddział funduszu będzie mógł arbitralną decyzję podjąć, czego i od jakiego świadczeniodawcy potrzebuje – to jest możliwość zawierania umów ze wskazaniem. To zwiększy elastyczność działania płatnika. Epidemia jest sytuacją ekstremalną i wymaga uruchomienia nietypowych rozwiązań prawnych, tak jak zrobiono to z przetargami. Nie chcę nikomu wytykać sprawy z maseczkami, ale przecież wówczas stwierdzono, że potrzebne jest odstępstwo od przepisów o zamówieniach publicznych, prawda? Była potrzeba szybkiego zakupu maseczek – tak samo jest dzisiaj z kontraktami na nowe usługi w ochronie zdrowia.

Przeczytaj także: „Prof. Gielerak o tym, jak radzić sobie z pandemią” i „Janiszewski i Fałek o cenach leków, refundacji i wspólnej polityce zdrowotnej w UE”.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.