Krystyna Ptok: Pielęgniarki nie będą biernie czekać kolejnych sześciu lat

Udostępnij:
Chodzi o normy zatrudnienia. – Dyskutujemy od nich od lat. Niby nikt nie jest przeciw, ale konkretów ciągle nie ma. Ile można jeszcze dyskutować: pięć lat, czy może dziesięć? Nie możemy tyle czekać – mówi Krystyna Ptok, wyjaśniając przyczyny wrzenia w środowisku pielęgniarskim w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia".
W zasadzie pielęgniarki mają dwa najważniejsze postulaty wobec resortu: wynagrodzenia i ustalenie norm zatrudnienia. O pierwszym postulacie było głośno w ub. tygodniu*. A co do norm zatrudnienia – przecież one w jakiejś formie obowiązują.
- W jakiejś formie tak. Tyle, że naszym zdaniem w zupełnie nieodpowiedniej, chcemy zmian i doprecyzowania. Normy wprowadzono w 2012 roku, także pod naszym naciskiem. Tyle, że w trakcie konsultowania ich kształtu wzięto pod uwagę interes organizacji pracodawców, a nie zdrowy rozsądek i zalecenia np. WHO. Pielęgniarki obciążono zbyt mocno, na dodatek wprowadzono do ich wyliczanie narzędzie umożliwiające manipulacje nagminnie wykorzystywane do omijania zapisów co do norm. Nawet tych obowiązujących i ocenianych przez nas źle.

O jakiej manipulacji mowa?
- Podzielono czas pracy na bezpośredni (np. z pacjentem) i pośredni (np. gdy pielęgniarki idzie po wyniki badań diagnostycznych). Wpisując odpowiednio dużą liczbę czasu pośredniego można de facto normy naginać. W rękach sprawnego manipulatora (a takich nie brak przecież wśród pracodawców) to narzędzie, które może zostać wykorzystane do skutecznego omijania zobowiązań wynikających z istnienia norm zatrudnienia. Chcemy usunięcia zapisu, który takie manipulacje umożliwia.

I tylko tego?
- Oczywiście nie. Chcemy wyliczenia norm dla każdego rodzaju oddziałów z osobna, czyli np. inaczej dla zabiegowych, inaczej dla zachowawczych, gdzie opieka nie musi być aż tak ścisła. Pewnym wzorem dla nas byłyby już obowiązujące normy dla oddziałów intensywnej terapii, w leczeniu udarów i na neonatologii. Tam te normy już obowiązują i naszym zdaniem sprawdzają się. Trzeba ten system norm rozbudować i przypisać do każdego rodzaju oddziałów z osobna. My dokonaliśmy takich wstępnych wyliczeń. I wynika z nich, że aby na liczącym 20 łóżek oddziałów zapewnić odpowiednią opiekę pielęgniarek 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu – potrzeba 14 pielęgniarek.

A reakcja na wasze postulaty ze strony ministerstwa?
- Nie jest negatywna, nie spotkaliśmy się z odmową. Ale negocjacje przeciągają się w nieskończoność. W zasadzie co do norm dogadałyśmy się z ministrem Zembalą. Powstał nawet projekt odpowiedniego rozporządzenia, prace były zaawansowane. Tyle, że po zmianie rządu projekt trafił ad acta, przez długie miesiące nie działo się z nim nic. Powróciliśmy do rozmów na wiosnę 2017 roku. I nadal trwają. Nikt nie powiedział nie, ale rozmowy przeciągają się. Naszym zdaniem to trwa zbyt długo. Mamy obawę, że skoro negocjacje można przeciągać, to jest właśnie taka taktyka, by z tego skorzystać. Na zmiany czekamy już 6 lat. Ile jeszcze można czekać? Kolejnych pięć? Czy jeszcze dłużej? Nie mamy tyle czasu. Z pewnością będziemy upominać się o przyspieszenie prac w tym zakresie, i o płace także.

Przeczytaj także:"Pielęgniarki mają dość. Mówią o wznowieniu protestu".

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.