Fot. Michał Najdzik

Między zaufaniem a podejrzliwością – o lekarskim projekcie ustawy o bezpieczeństwie leczenia

Udostępnij:
Tam, gdzie represja ustępuje jawności, tworzy się przestrzeń na zbudowanie zaufania. Właśnie takie założenie przyjął samorząd lekarski w projekcie ustawy o bezpieczeństwie leczenia. Inną koncepcję pracy ochrony zdrowia zaproponowali rządzący. Dlaczego nie mogą się porozumieć? Między innymi o tym mówi Piotr Pawliszak, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie.
Dlaczego samorząd zdecydował się wyręczyć rząd i posłów, stworzyć projekt ustawy o systemie rejestracji zdarzeń niepożądanych i systemie kompensacji zdarzeń medycznych?
– Przez dość długi czas prowadziliśmy dialog z Ministerstwem Zdrowia i Rzecznikiem Praw Pacjenta. Warto przypomnieć, że włączenie samorządu lekarskiego w prace nad projektem było jednym z postulatów „Białego miasteczka 2.0”. Dialog został jednak zerwany. Widząc taką postawę i znając poglądy strony rządowej na kierunek rozwoju projektu, stwierdziliśmy, że musimy przedstawić rozwiązanie bardziej profesjonalne i sprawiedliwe.

Jaka jest główna różnica między projektem przygotowanym przez rząd a tym, który proponuje samorząd?
– Projekt samorządowy jest krótszy. Nie dotyka problematyki akredytacji podmiotów leczniczych, bo w naszej ocenie powinien ją objąć odrębny akt prawny. Różnice dotyczą trzech obszarów. Po pierwsze, zgodnie z zaleceniami Rady Europy, dopuszczamy możliwość zgłoszenia zdarzenia niepożądanego anonimowo, w sposób wykluczający represję w stosunku do lekarzy, a także wyścig, kto pierwszy złoży zawiadomienie. Chcemy patrzeć na system, a nie na jednostki, rozmawiać o ideach i zdarzeniach, a nie o konkretnych osobach – nawiązując trochę do znanej wypowiedzi Eleanor Roosevelt. W kwestii funduszu kompensacyjnego proponujemy – coroczną waloryzację wypłat na podstawie informacji o przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniu, przyjęcie za dodatkowe źródło finansowania składek od podmiotów wykonujących działalność leczniczą oraz wprowadzenie instytucji koordynatora leczenia poważnych następstw zdrowotnych. Ostatnie wymienione rozwiązanie nawiązuje do systemu stosowanego w Nowej Zelandii – pacjenci posiadający stosowne zaświadczenie mogą korzystać z preferencyjnego systemu kolejkowego i dzięki temu szybciej wrócić do zdrowia. Kolejna różnica dotyczy odpowiedzialności karnej. Zapis, który proponujemy, wywodzi się z tzw. klauzuli dobrego samarytanina, znanej z przepisów covidowych. Nie chodzi o bezkarność, odpowiedzialność karna będzie groziła za niedochowanie należytej ostrożności podczas udzielania świadczeń zdrowotnych. W naszej ocenie pozwoli to na wcześniejsze kończenie postępowań prokuratorskich, które i tak w 95 proc. przypadków nie znajdują swojego finału w sądzie.

Kto był w zespole tworzącym projekt? Pracowali w nim specjaliści legislatorzy?
– Zespół tworzyło czterech prawników, w tym ekspert od legislacji, oraz kilkunastu lekarzy z różnym stażem pracy i o różnych specjalizacjach, również lekarze dentyści. Przed podjęciem decyzji dotyczących poszczególnych rozwiązań konsultowaliśmy się z ekspertami prawa karnego, cywilnego, ubezpieczeniowego, medycznego, konstytucyjnego. Projekt przygotowany przez zespół został przekazany do opiniowania komisjom legislacyjnym izb okręgowych, a następnie Naczelnej Radzie Lekarskiej, która przyjęła go jednogłośnie.

Czy pana zdaniem to projekt, który mógłby zostać przyjęty przez parlamentarzystów, a co za tym idzie, jego założenia mogłyby być szybko wdrożone?
– Projekt został przekazany do konsultacji partnerom społecznym i udostępniony do szerokiej dyskusji ze społeczeństwem. Przede wszystkim zawiera kompleksową filozofię podejścia do zdarzeń niepożądanych w opiece zdrowotnej i ich skutków, zawierającą zasady sprawiedliwego traktowania i transparentności. Jesteśmy jak najbardziej otwarci na dyskusje dotyczące szczegółów projektu i dopuszczamy możliwość modyfikacji, np. kwot świadczeń. Praca od podstaw nad projektem niewątpliwie uczy pokory. Sądzę więc, że mógłby podlegać dalszym zmianom, ale nie uważam tego za wadę. Materia, którą obejmuje, jest na tyle szeroka, że wiele elementów można kształtować na kilka sposobów. O jej plastyczności świadczy ewolucja, jaką projekt rządowy przeszedł od pierwszej wersji.

Czy uważa pan, że jako społeczeństwo dorośliśmy już do systemu opartego na zaufaniu i transparentności?
– Po lekturze książki „Homo nie całkiem sapiens” prof. Bogdana Wojciszke i Marcina Rotkiewicza uważam, że nie jesteśmy jeszcze na to gotowi. Duża jednak rola w kreowaniu pewnej kultury przypada władzom centralnym. Jako ludzie jesteśmy emocjonalni, ulegamy stereotypom czy wręcz uprzedzeniom. Ale odpowiedzialne kreowanie prawa polega na uwzględnianiu interesu społecznego w decyzjach podejmowanych na podstawie sprawdzonych danych. A informacje o systemach opartych na zasadzie no fault nie pozostawiają wątpliwości. Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem będzie implementacja tego systemu i budowanie jego wiarygodności. Reszta, także poparcie społeczne, stanie się naturalną konsekwencją.

Piotr Pawliszak to prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie i przewodniczący Zespołu do spraw Reformy Systemu Zgłaszania i Rejestrowania Zdarzeń Niepożądanych i Szkód w Ochronie Zdrowia przy NRL.

Tekst opublikowano w Miesięczniku Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie „Puls” 3/2023.

Przeczytaj także: „Lekarski projekt ustawy o bezpieczeństwie leczenia”, „Wstrzymali prace nad ustawą o jakości”, „Odejdźmy od kultu cargo” i „Jakoś(ć) i bezpieczeństwo”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.