NFZ: czy czeka nas rok nieszczęść ze strony funduszu

Udostępnij:
Jak działać będzie NFZ do czasu zapowiadanej likwidacji? Nijak. Urzędnicy będą się bać podejmowania decyzji, koncentrować na poszukiwaniu nowej pracy. Na czele urzędu stoi od wtorku Andrzej Jacyna. Co znamienne: nie prezes, a p.o. prezesa.
Nie wiadomo na razie czy przystąpi do konkursu na prezesa.

A co w urzędzie? Najprawdopodobniej zaczną się odejścia – oczywiście w pierwszej kolejności odejdą najlepsi, najbardziej pożądani na rynku pracy. Czy ze strony NFZ czeka nas rok marazmu, braku decyzji, podpierania płota kijkiem, rok nieszczęść. Czy i jak można temu zaradzić? O komentarz poprosiliśmy ekspertów.

Janusz Atłachowicz, Wiceprezes Zarządu Głównego STOMOZ:
- Nie zazdroszczę pracownikom trudnej sytuacji w jakiej się znaleźli. Co bym zrobił będąc na ich miejscu? Czego się można spodziewać po NFZ w najbliższym czasie? Cóż, zakonserwowania stanu w jakim urząd jest obecnie, a więc i po części zablokowania na czas nieokreślony większości niezbędnych w naszym systemie zmian. Decyzje trudne, takie jak na przykład o wypłacie nadwykonań, czy inwestycjach, czy zmianach w finansowaniu świadczeń będą odkładane, być może do czasu wejścia w życie nowego systemu. Czeka nas rok marazmu, bez zapowiadanych wcześniej zmian, chaos jeszcze większy niż poprzednio. Jak temu zaradzić? Cóż jak najszybciej ogłosić wizję i jak najwięcej konkretów dotyczących tego, jak ma wyglądać nowy, projektowany system, sposób weryfikacji obecnych kadr. Tak, by urzędnicy uwierzyli, że mogą się w nowym systemie odnaleźć, poczuli bezpieczniej. Tyle, że na razie o wizji tego nowego systemu wiemy bardzo niewiele, publicznie ogłoszono ledwie kilkanaście pomysłów. To za mało.

Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego:
- Rzeczywiście: praca w instytucji, co do której wiadomo, że przestanie w najbliższym czasie istnieć nie należy do komfortowych. Zmiany – choć trudne do przeprowadzenia - są jednak konieczne. Rolą nowego p.o. prezesa, Andrzeja Jacyny, będzie przeprowadzenie funduszu, i po części całego systemu, przez ten okres zmiany. Potrzebny jest tu nie reformator, a sprawny administrator – i w tej ostatniej roli nowy p.o. prezesa doskonale się sprawdzał, na różnych stanowiskach w ochronie zdrowia. Każda zmiana generuje koszty, więc i ta je spowoduje. Tym kosztem, które ponieść musimy jest na przykład to, że w najbliższym czasie nie należy się spodziewać jakichkolwiek istotnych zmian w funkcjonowaniu tej części systemu ochrony zdrowia, która wiąże się z działaniami funduszu. Szkoda, bo szybkie zmiany są bardzo potrzebne. Ale trzeba zrozumieć, że na te zapowiadane zmiany trzeba trochę poczekać, że nie wszystko można zrobić od ręki, od razu.

Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego:

- Za rok czeka nas tzw. wielkie kontraktowanie, konkurs ofert, którego rozstrzygnięcie ułożyć ma rynek świadczeń i dużą część polskiego systemu ochrony zdrowia na 5 – 10 lat. To wielkie wyzwanie stojące przed funduszem, który w oparciu o mapy zdrowotne ma przeprowadzić całą operację. Potem proces wprowadzania nowych kontraktów należy nadzorować, korygować, kontrolować. Ludzie zaangażowani w tą operację znajdą zatem zatrudnienie w nowych instytucjach, nowego systemu ochrony zdrowia, zajmującymi się implementacją nowych zasad i kontraktów. Byłbym spokojny o ich nowe miejsca pracy, to fachowcy.
Ale zgoda – sytuacja pracownika instytucji przewidzianej do likwidacji jest trudna. Obawiam się, że w atmosferze napięcia i niepewności może dojść do fali odejść z funduszu. I jest zagrożenie, że w pierwszej kolejności odejdą najlepsi, ci na których zapotrzebowanie na rynku pracy jest największe. By temu zapobiec trzeba jak najszybciej wskazać perspektywę rozwoju w czasach, gdy nowy system zastąpi stary.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.