iStock

Ryczałty są zbędne

Udostępnij:
W systemie ochrony zdrowia główną metodą finansowania mogłoby być płacenie za świadczenie medyczne – proste lub kompleksowe – i ewentualne wspomaganie ryczałtem tam, gdzie zachodzi potrzeba rozliczania za gotowość.
Pytamy Andrzeja Sośnierza, posła koła Polskie Sprawy i byłego prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, o finansowanie w systemie ochrony zdrowia – między innymi o to, czy ryczałty są w ogóle potrzebne.

– Główną metodą finansowania mogłoby być płacenie za świadczenie medyczne – proste lub kompleksowe – i ewentualne wspomaganie ryczałtem tam, gdzie zachodzi potrzeba rozliczania za gotowość. Należy wrócić do systemu finansowania świadczeń zdrowotnych, bo wtedy pacjent staje się centrum zainteresowania podmiotu, bo to on właśnie ma być nośnikiem pieniędzy. Teraz znów więcej zależy od układów politycznych, towarzyskich, a nawet pekuniarnych z funkcjonariuszami funduszu, aniżeli od pacjenta. Jeżeli szpital dostaje ryczałt na funkcjonowanie, to od kogo zależy jego wysokość? Od pacjentów? Nie, od dyrektora oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia i od urzędników, którzy się tym zajmują. Uwaga beneficjenta jest więc skierowana na administrację. Jeśli finansujemy system świadczeniami, uwaga jest skierowana na pacjenta, bo to on musi przyjść, żebyśmy dostali pieniądze. Oczywiście takie rozwiązanie ma wady, ale jesteśmy ich świadomi i po to właśnie swego czasu budowaliśmy system rejestru usług medycznych na Śląsku, żeby uniknąć patologii, które rodzą się przez zastosowanie takiego rozwiązania – mówi w „Menedżerze Zdrowia” Andrzej Sośnierz.

Ekspert twierdzi, że „ryczałt przy dobrych wycenach świadczeń byłby niepotrzebny”.

Jak to uzasadnia?

– Jeśli państwo chce mieć w gotowości łóżka, choćby przez większość czasu były puste, to musi za to zapłacić. Jeżeli więc szpital miałby usługi rzadko wykonywane i finansowo by na nich tracił, to mamy dwie opcje – albo bardzo wysoko zapłacimy za takie procedury – i to już nie ma nic wspólnego z kosztem poniesionym, bo w umowie powinien być zapis o gotowości przez miesiąc, mimo wykonywania w tym czasie niewielu świadczeń medycznych, albo damy takiemu szpitalowi właśnie ryczałt na utrzymywanie struktury gotowej do przyjęcia pacjentów w rzadkich sytuacjach. Całe świadczenie wycenimy normalną procedurą – tyle, ile ona kosztuje – ale szpital ma dodatkowe pieniądze za to, że jest w gotowości do przyjmowania takich pacjentów. I wtedy to mogłoby się nazywać ryczałtem. Analogicznie, jeśli chcemy, żeby szpitale miały zapasy leków, to państwo powinno kupić w aptekach lub hurtowniach przestrzeń, w której te leki byłyby przechowywane. Wtedy potrzebna jest również jasno spisana umowa, zakładająca przechowanie odpowiedniej ilości leków na wypadek na przykład godziny W i precyzująca cały system obchodzenia się tymi zapasami. Ale to wszystko też za jasno określone pieniądze – podsumowuje Andrzej Sośnierz.

Wypowiedzi eksperta pochodzą z: „Wizja zdrowia Andrzeja Sośnierza”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.