Awantura o współpłacenie: co to będzie, gdy pacjent zyska prawo do dopłat

Udostępnij:
CBA i NRL wystrzeliły torpedy w jedną z reform Radziwiłła. Skrytykowały pomysł współpłacenia za lepsze procedury i materiały. Bo lekarze będą narażeni na uleganie wpływom producentów wyrobów. A nie są już teraz?
O co chodzi w reformie? Mamy dość nieludzki system. Pacjent, który chce dopłacić do lepszego świadczenia czy materiału medycznego jak np. soczewka - nie może tego zrobić. Ma do wyboru: albo za darmo brać co oferuje NFZ, albo zapłacić za wszystko w całości z własnej kieszeni.

Chce to zmienić rząd i popiera opozycja. Nowe ustawowego rozwiązanie gwarantowałoby pacjentowi zainteresowanemu lepszym wyrobem czy świadczeniem wypłatę stałego ryczałtu – pacjent z własnej kieszeni wykładałby jedynie potrzebną kwotę dopłaty.

Swoje zastrzeżenia zgłosiły i Naczelna Rada Lekarska i Centralne Biuro Antykorupcyjne. Bo jak obawia się NRL lekarze będą narażeni na uleganie wpływom producentów wyrobów . Na wątek ulegania wpływom zwróciło też uwagę CBA. Obie instytucje obawiają się, że w ochronie zdrowia i na rynku wyrobów medycznych zagości „dziki markteing” i wzrośnie niebezpieczeństwo korupcji. Czy to obawy uzasadnione?

Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- Tylko w niewielkim stopniu, bo ryzyko korupcji istnieje przecież zawsze. Ale tak naprawdę z oboma zjawiskami zjawiskami mamy do czynienia już dziś. Przecież i dziś organizowane są przetargi, konkursy, rynek wyrobów medycznych funkcjonuje, a część jego podmiotów narażonych jest na presję producentów. Sądzę jednak, że obawy iż będzie gorzej, są nieuzasadnione. Dzisiaj na rynku wyrobów pacjent ma niewiele do powiedzenia, nie działają więc mechanizmy publicznej kontroli. W momencie wprowadzenia możliwości dopłat te mechanizmy się pojawią. I choć są niedoskonałe, to na pewno lepsze niż te, które rządzą rynkiem centralnie sterowanym.

Grzegorz Ziemniak, partner w Instytucie Zdrowia i Demokracji:
- Certyfikacja, standaryzacja, zwracanie uwagi na renomę firmy, kontrola jakości, kodeks handlowy i karny, system przetargów: wszystkie te instrumenty działają w Polsce. I obejmą także poszerzony rynek wyrobów medycznych. I są w zupełności wystarczające dla jego regulacji. Bo co jest alternatywą? Nikomu do głowy nie przychodzi przecież ograniczenia klientowi wyboru kajzerki z rodzynkami w miejsce zwykłej, za drobną dopłatą. Dlaczego prawa do dopłaty odmawiać pacjentom w tak ważnej kwestii jak ich zdrowie i wybór np. soczewki? Obecny system także nie jest wolny od zagrożeń „agresywnego marketingu”, jak np. ustawianie przetargów. Zezwalając pacjentom na dopłaty wcale obecnych zagrożeń nie powiększymy. Ba – zmniejszymy, bo pojawi się w nim nieobecny dziś w większej skali element kontroli publicznej, rynkowej.

Oprac. Bartłomiej Leśniewski
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.