Archiwum

Czy uda się obronić staż podyplomowy?

Udostępnij:
Jedną z istotnych kwestii pojawiających się w ostatnich latach jest pytanie o utrzymanie, rolę i kształt stażu podyplomowego w kształceniu lekarskim. Ponoć ważne decyzje mają zapaść wkrótce. W jakiej mierze powinno się go bronić? Odpowiada Szczepan Cofta.
Artykuł dr. hab. n. med. Szczepana Cofty z Katedry i Kliniki Pulmonologii, Alergologii i Onkologii Pulmonologicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, przewodniczącego Unii Szpitali Klinicznych, lekarza naczelnego Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu i byłego dyrektora Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu:
– Rzesze lekarzy starszego i średniego pokolenia odbywały ten staż w sposób zasadniczo solidny, z dużym zyskiem, związanym z edukacją medyczną w podstawowych dziedzinach medycyny. To była ostatnia szansa, by „stanąć na hakach” na chirurgii, asystować do porodu, mieć kontakt lekarski z małymi dziećmi, by się ich nie bać w przyszłości, zauroczyć się choćby podstawami interny, pracować w izbach przyjęć i pomocy doraźnej. To był także czas dokonywania wyborów specjalizacyjnych po rozeznaniu. Przecież one powinny być dojrzałe – trzeba poznać szerszą perspektywę pracy lekarskiej, by dokonać właściwego wyboru.

Nie można ukrywać, że doszło w ostatnich latach – przynajmniej w części miejsc odbywania staży – do swojego rodzaju erozji związanej z ich odbywaniem. Przyczyny tego są złożone i związane z częstym traktowaniem lekarzy stażystów jako tych „dodatkowych”, szczególnie w ośrodkach z olbrzymim „zatłoczeniem” lekarskim. Duża rzesza stażystów w jednym ośrodku utrudnia bowiem dobre „wykorzystanie” naszych młodszych koleżanek i kolegów.

Pojawiają się nawet pytania o likwidację stażu, który miałby być przejęty przez szósty rok kształcenia medycznego. Czy jednak nie powinniśmy jeszcze raz zastanowić się i sprawić, żeby staż odzyskał swoje walory i by był rzeczywiście czasem dojrzewania nowego pokolenia lekarzy pod nadzorem starszych mistrzów?

Ważnym elementem byłoby kierowanie stażystów do tych ośrodków, które gwarantują optymalne kształcenie, umieją je zorganizować i wyegzekwować. Nie można ukrywać, że jednymi z najlepszych ośrodków, w których mogłyby odbywać się staże, są szpitale powiatowe oraz inne, w których jest stosunkowo mało kadry lekarskiej. Być może ktoś wyrazi opinię, że zniechęcam do stażu podyplomowego w szpitalu klinicznym. Wcale nie, ale wiem, że w jego dobrą organizację w takim szpitalu trzeba włożyć mnóstwo wysiłku. Sam też się w tym zakresie osobiście staram i mobilizuję swoich współpracowników. Szukamy i znajdujemy mistrzów, którzy mogą być przewodnikami na drodze pierwszego – stażowego – roku. I staramy się zachować życzliwość, ale też wymagać.

Drugą, bardzo prostą sprawą, ale niestety do tej pory trudną do przejścia z racji administracyjnych, jest dziwaczne ukształtowanie opłaty za dyżury stażystów, które uniemożliwia ich logiczne odbywanie. Obecnie stażyści są zobowiązani w rozliczeniu tygodniowym odbywać 10 godzin dyżurowych. Czynią to albo dwa razy po 5 godzin, albo w piątek podczas jednego krótkiego dyżuru, tak by w następnym dniu nie musieli odbywać obowiązkowej jedenastogodzinnej przerwy i nie tracili niezbędnego do zaliczenia dnia roboczego. Szpitale niechętnie desygnują pieniądze, by opłacić stażystów w inny sposób, co należy w pewnym sensie zrozumieć.

Zmieniając wymogi dyżurowania, proponując na przykład dwa lub trzy dyżury w skali miesięcznej od popołudnia do rana, można byłoby odzyskać duży potencjał stażystów w skali każdego ze szpitali i kraju. Stażyści – pełniąc na przykład szesnastogodzinne dyżury – stanowiliby rzeczywistą pomoc w dyżurowaniu lekarskim, a jednocześnie odnosiliby korzyści z edukacji. Prosta sprawa, a tak trudna do realizacji. Osobiście – jako przewodniczący Polskiej Unii Szpitali Klinicznych – wielokrotnie postulowałem wraz z zarządem o taką modyfikację. Czy może ktoś taką propozycją wreszcie się wzruszy? Czy ktoś być może dokona tej prostej korekty, która sprawi, że stażyści będą mogli faktycznie dyżurować z korzyścią dla szpitali, a jednocześnie dla własnego kształcenia medycznego?

Rola stażystów w izbach przyjęć i w szpitalnych oddziałach ratunkowych, a także na oddziałach chirurgicznych oraz tych, które posiadają stosunkowo małą kadrę dyżurową, wydawałaby się także istotna.

Wraz z próbą likwidacji stażu szykuje się „powtórka z rozrywki”, ponieważ taką likwidację już przerabialiśmy z wszystkimi negatywnymi tego skutkami. Oczywiście otwartą sprawą pozostaje, co zrobić, by staż był naprawdę stażem i by młodzi lekarze z niego korzystali, a nie byli tylko kolejną sekretarką medyczną lub – co gorsza – tylko „zaliczali” podpisy.

Pragnę jednocześnie podziękować szerokiemu gronu stażystów za gotowość niesienia pomocy w punktach szczepień, a przede wszystkim w największym w Wielkopolsce szpitalu tymczasowym działającym w ramach Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego (na Międzynarodowych Targach Poznańskich). Zmobilizowali się Państwo wzorowo i sprawnie.

Cieszymy się też, że duże grono stażystów dwóch łączących się w Poznaniu szpitali klinicznych powitał 1 października br. szef naszej regionalnej izby lekarskiej – dr Artur de Rosier. Mogę zaświadczyć, że nasi stażyści odbywają każdego tygodnia krótkie szkolenia, w każdy poniedziałek, by nie bać się pracy w izbach przyjęć. Nie mogą się tego bać i muszą być do tego gotowi.

Artykuł opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 11/2021.

Przeczytaj także: „Początek myślenia o zmianie sposobu kształcenia”, „Absolwentów nie nauczono kontaktu z pacjentem, fantom przecież nie mówi”, „Zabrakło wysłuchania opinii samorządu lekarskiego” i „Likwidacja stażu – niegodziwość”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.