Archiwum

Maria Libura: Adam Niedzielski nie przychodzi pełnić funkcji reprezentacyjnej

Udostępnij:
– Nominacja Adama Niedzielskiego wskazuje, że władza ma nadzieję, że masą upadłościową, jaką w coraz większym stopniu przypomina nasz publiczny system ochrony zdrowia, da się sprawnie zarządzać, by uniknąć politycznego ryzyka. Jedno jest pewne – nowy minister nie przychodzi pełnić funkcji reprezentacyjnej, czeka go wyjątkowe wyzwanie, bo ochrona zdrowia zaczyna tracić podstawową zborność – komentuje Maria Libura, ekspertka Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Komentarz Marii Libury, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej w Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, ekspertki Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego:
– Nowemu ministrowi zdrowia, doktorowi nauk ekonomicznych, Adamowi Niedzielskiemu, warto pogratulować odwagi, gdyż zdecydował się objąć ten urząd w niezwykle trudnym dla sektora momencie. Liczba nowych przypadków COVID-19 wedle oficjalnych komunikatów stabilizuje się, ale na coraz wyższych poziomach. Narasta groźna fala problemów zdrowotnych odkładanych na jutro – zarówno przez samych pacjentów, jak i ostrożnie podchodzących do powrotu do tzw. starej normalności lekarzy rodzinnych i specjalistów. Nie pomagają im brak jasnych wytycznych i przyjęta przez władzę na etapie odmrażania gospodarki taktyka rozpraszania odpowiedzialności za ryzykowne decyzje. Mnożą się przypadki, gdy pacjentom w stanach nagłych trudno jest uzyskać konieczną pomoc medyczną, i to w dużych miastach.

System utknął w sytuacji prowizorki, którą usprawiedliwiała na przełomie zimy i wiosny wyższa konieczność. O ile jednak na pierwszym etapie walki z zagrożeniem COVID-19 cały system zdobył się na gigantyczny wysiłek organizacyjny – powołano szpitale jednoimienne, izolatoria, wprowadzono teleporady, utworzono punkty testowe – o tyle już teraz widać, że na dłuższe zarządzanie kryzysowe w polskiej służbie zdrowia zabrakło środków, a chyba też wyobraźni. W przeciwieństwie do wesel ochrony zdrowia nie udało się jeszcze odmrozić.

Technokrata na ratunek tonącemu okrętowi
Niedzielski, który wcześniej był zastępcą, a następnie prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia, w środowisku cieszy się opinią dobrego fachowca i sprawnego technokraty. Może się pochwalić długim stażem w administracji publicznej. Nie jest lekarzem, lecz ekonomistą – doktorat obronił w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN. To właśnie z pozycji długoterminowej racjonalizacji zarządzania wydatkami publicznymi prowadził politykę NFZ, starając się położyć silniejszy akcent na profilaktykę chorób cywilizacyjnych. Przygotowywał grunt pod szersze wdrażanie elementów płacenia za efekt zdrowotny, a nie wykonane świadczenie. Inicjatywy, takie jak projekt „Zdrowe dane”, miały budować zręby systemów podejmowania decyzji z wykorzystaniem wiedzy płynącej z analizy danych – od lat gromadzonych w systemie, lecz wykorzystywanych jedynie w wąskich zakresach.

Niedzielski jest przede wszystkim menedżerem, a nie politykiem.

Dlaczego ostatecznie wybrano ten menedżerski styl? Niezależnie od skomplikowanej politycznej układanki wewnątrz Zjednoczonej Prawicy ta nominacja wskazuje na rosnącą świadomość zupełnie nowej skali zagrożeń, jakie czyhają na pogrążoną w permanentnym kryzysie ochronę zdrowia. Teka ministra zdrowia w tej chwili to niemal pewne wizerunkowe zużycie się. Ustępujący prof. Łukasz Szumowski jeszcze długo borykać się będzie z wyjaśnianiem kontrowersji, jakie narosły przy zakupach maseczek i respiratorów, a opinia publiczna i komentatorzy będą głowić nad tym, czy i w jakim stopniu niezwykłe okoliczności usprawiedliwiały przyjęty modus operandi. Tymczasem grożące systemowi załamanie postawy piastującego urząd ministra zdrowia, jeszcze trudniejsze i bardziej złożone decyzje i dylematy, interesy i oczekiwania różnych grup związanych z systemem ochrony zdrowia będzie bardzo trudno pogodzić nie tylko ze sobą wzajemnie, ale przede wszystkim z interesem społecznym.

Być może więc typowani na ministra frontowi politycy koalicji mimo wszystko oddychają dziś z ulgą. Niedzielski słynie, co prawda, z wsłuchiwania się w głosy zwykłych szturmowców i m.in. z reagowania na sygnały płynące z mediów społecznościowych, w czym zresztą wydaje się podobny do byłego wiceministra Cieszyńskiego. Nie uchroniło to jednak tego ostatniego od przynajmniej wizerunkowych wpadek związanych z podejmowaniem decyzji o zakupach respiratorów i maseczek podczas pandemii.

Pogłębiający się kryzys będzie więc wymagał politycznie trudnych i ryzykownych decyzji. Nominując Niedzielskiego, rządzący wydają się nadal żywić nadzieję, że masą upadłościową, jaką w coraz większym stopniu przypomina nasz publiczny system ochrony zdrowia, da się po prostu sprawnie zarządzać, by uniknąć politycznego ryzyka.

Niedzielski dzięki doświadczeniu zdobytemu w NFZ zna mechanizmy polskiego systemu ochrony zdrowia, nie będzie więc tracił pierwszych miesięcy na ogólne rozeznanie. Ale o tym, czy dostanie wystarczające wsparcie polityczne i finansowe, by konieczne zmiany skutecznie wprowadzić, dopiero się przekonamy. Pierwszym testem okaże się poziom determinacji rządu w działaniach, służących temu, by przywrócić pacjentom dostępność opieki medycznej chociażby na poziomie sprzed pandemii.

Kryzys jest także paradoksalnie szansą na wdrożenie bardziej radykalnych zmian, które mogłyby zaprocentować w przyszłości. Ale do tego, oprócz merytorycznego przygotowania do zarządzania opieką zdrowotną, potrzebna będzie nowemu ministrowi doskonała komunikacja z różnymi środowiskami i społeczeństwem, by przywrócić zaufanie nadwątlone w ostatnich miesiącach sprzeczną komunikacją poprzednika, który znalazł się w swoistym Trójkącie Bermudzkim – między potrzebami politycznymi własnego środowiska, przesłankami dyktowanymi wymaganiami zdrowia publicznego i widmem kryzysu gospodarczego.

Nie można bowiem pominąć bezpośredniego kontekstu tej nominacji. Niedzielski przejmuje pałeczkę w jednym z kluczowych obecnie resortów po przebiegającej w dość niejasnych okolicznościach dymisji poprzednika. Zmiana na tym stanowisku w chwili pogłębiającego się kryzysu związanego z pandemią naturalnie rodzi wiele pytań. Tym bardziej, że ustępujący minister Łukasz Szumowski jeszcze na początku sierpnia zażegnywał się, że w resorcie pozostanie, bo żeglarz nie puszcza okrętu w trudnej sytuacji. W tym kontekście tłumaczenia o planowanej od miesięcy dymisji nie brzmią przekonująco, nawet jeśli po części są prawdziwe, bo kierowanie Ministerstwem Zdrowia w Polsce podczas pandemii coraz bardziej przypomina misję kamikadze.

Nowy minister nie będzie mógł narzekać na brak zajęć
Nielekarska proweniencja będzie Niedzielskiemu i pomagać, i przeszkadzać w wykonaniu czekającej go misji. Z jednej strony nie wiążą go charakterystyczne dla zawodów medycznych środowiskowe układanki i frapująca niejednego ministra myśl o życiu po Miodowej. Byłemu już wiceministrowi Cieszyńskiemu ten dystans outsidera niewątpliwie pomógł w bojach o wprowadzenie e-rozwiązań. Z drugiej jednak strony właśnie w dobie zmagań z nową chorobą zakaźną kluczowe mogą się okazać wiedza i doświadczenie kliniczne, nie tyle nawet związane z konkretną dziedziną medycyny, co ze zdolnością i koniecznością uwzględniania w decyzjach dylematów etycznych i złożonego kontekstu społecznego obok rachunku ekonomicznego.

Jednym z takich wyzwań będzie niewątpliwie kwestia zakupu i wprowadzenia ewentualnych szczepień na COVID-19. Globalny wyścig po szczepionkę trwa, zajmuje w niestabilnym świecie miejsce dawniej należne wyścigowi zbrojeń. Rywalizacja ta niesie ze sobą zarówno szanse, jak i zagrożenia. Świat czeka na skuteczną szczepionkę, by wrócić do tzw. starej normalności, a na zdobywców pierwszego miejsca czeka prestiż i potencjalnie olbrzymie zyski. Nie można jednak pójść na skróty w zakresie bezpieczeństwa, bo nawet drobne potknięcie uderzy w programy szczepień w ogóle. Dlatego w prasie naukowej pojawia się coraz więcej głosów, by tłumaczyć od kuchni zawiłości ewentualnych programów szczepień na COVID-19.

W naszym kraju komunikacja władz publicznych w tej kwestii jest w najlepszym przypadku niejasna, a momentami wręcz sprzeczna. Co gorsza, kampania prezydencka uwikłała kwestię szczepień w spory światopoglądowe. W tej sytuacji preparat, który nie sprosta pokładanym w nim nadziejom, może stać się wręcz dodatkowym paliwem napędowym dla sceptycyzmu wobec nauk medycznych w naszym społeczeństwie i uderzyć rykoszetem w programy szczepień obowiązkowych.

Jedno jest pewne – nowy minister nie przychodzi pełnić funkcji reprezentacyjnej, czeka go ciężka praca, gdyż system ochrony zdrowia zaczyna tracić podstawową zborność. Chaos pogłębia przyjęta na wielu frontach taktyka delegowania i rozpraszania odpowiedzialności tam, gdzie ryzyko niepowodzenia jest największe. Jak widać, nie potrzebowaliśmy fali uderzeniowej, wystarczyło samo przygotowanie na kryzys, aby nasz system stał się niewydolny. Pozostaje zatem mocno trzymać kciuki za ministra Niedzielskiego.

Przeczytaj także: „Robert Mołdach: Adam Niedzielski ministrem od zmiany status quo”, „Oni nam pokażą” i „Adam Niedzielski nowym ministrem zdrowia”.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.