Wróćmy do koncepcji wielu podmiotów ubezpieczeniowych konkurujących z sobą

Udostępnij:
– Z punktu widzenia zarządzającego szpitalem mamy do czynienia z pewną schizofrenią. Placówka jako podmiot gospodarczy jest poddawana mechanizmom rynkowym, kupuje leki, sprzęt, pracę według ceny ustalonej przez często brutalny rynek. Równocześnie swoje usługi może de facto sprzedać jednej, monopolistycznej instytucji, jaką jest NFZ. Należy wrócić do założeń reformy z lat 90., czyli do koncepcji wielu podmiotów ubezpieczeniowych konkurujących z sobą – mówi Zbigniew Hupało, prezes Szpitala Powiatowego we Wrześni, odpowiadając na pytania w sondzie „Gdybym był ministrem zdrowia...”.
Gdybym był ministrem zdrowia to…
– Rozpocząłbym pracę od opracowania wieloletniej strategii rozwoju opieki zdrowotnej w Polsce. Niestety, słabością naszego systemu jest brak takiej właśnie strategii, przyjętej i realizowanej ponad podziałami politycznymi. Druga rzecz to stworzenie prawdziwej polityki informacyjnej. Niestety do polityków, nie mówiąc o reszcie społeczeństwa, nie dociera fakt, że zdrowie (być może obok edukacji) to najważniejszy element życia społeczno-gospodarczego w kraju. Proszę zwrócić uwagę, że dobrze funkcjonujący system opieki zdrowotnej to przede wszystkim inwestycja w społeczeństwo. Nie jest to, niestety, powszechne przekonanie.

Co zrobić, aby pieniędzy na system ochrony zdrowia było więcej?
– Mamy dwie realne drogi. Po pierwsze, zwiększenie składki zdrowotnej kosztem podatku PIT, po drugie, ograniczenie koszyka świadczeń gwarantowanych. Jeżeli nie jesteśmy w stanie spełnić powyższych postulatów, powinniśmy obniżyć wymagania jakościowe wobec świadczeniodawców, dzięki czemu będą mogli zredukować koszty. Dotyczy to przede wszystkim wymagań co do kadry medycznej. To są jedyne sposoby na znaczącą poprawę finansowania systemu ochrony zdrowia. Reszta to mrzonki i publicystyka.

Jaki odsetek pieniędzy w systemie ochrony powinien być przeznaczony na szpitalnictwo, AOS i POZ?
– Trudno mówić o konkretnych procentach, jestem jednak przekonany, że większe środki powinny być przeznaczone na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną, gdzie sytuacja jest dramatyczna. Powinno to się wiązać ze stopniowym przenoszeniem ciężaru leczenia z lecznictwa szpitalnego do opieki ambulatoryjnej.

Czy samorządy powinny zarządzać opieką zdrowotną?
– Jak najbardziej – powiem tak – im więcej samorządów w sferze publicznej, tym lepiej i mądrzej. Najważniejszą rolą samorządów wszystkich szczebli musi być udział w opracowywaniu i wdrażaniu wszelkich strategii i map potrzeb zdrowotnych. To samorządy w pierwszej kolejności powinny być tutaj partnerami ministra zdrowia i NFZ. Niemniej uważam, że konieczny jest jednoznaczny rozdział funkcji płatnika i organizatora świadczeń. Finansowaniem powinien się zajmować ubezpieczyciel.

Czy w systemie powinien być tylko jeden publiczny ubezpieczycieli ubezpieczenia powszechnego?
– Należy wrócić do pierwotnych założeń reformy z lat 90., czyli do koncepcji wielu podmiotów ubezpieczeniowych konkurujących z sobą. Z punktu widzenia zarządzającego szpitalem mamy do czynienia z pewną schizofrenię - szpital jako podmiot gospodarczy jest poddawany mechanizmom rynkowym, kupuje leki, sprzęt, pracę według ceny ustalonej przez, często brutalny, rynek. Równocześnie swoje usługi może de facto sprzedać jednej, monopolistycznej instytucji, jaką jest NFZ. To paranoja.

Czy publiczne szpitale (działające w formule SPZOZ) powinny mieć możliwość wykonywania świadczeń komercyjnych?
– Oczywiście. To nie może budzić żadnych wątpliwości. Obawiam się jednak, że rynek komercyjnych świadczeń zdrowotnych w Polsce jest nadal ubogi, a społeczeństwo jeszcze mało zasobne. Naszego społeczeństwa po prostu nie stać na korzystanie z płatnych świadczeń na szeroką skalę.

Czy należy wprowadzić możliwości prywatnej, dobrowolnej dopłaty do świadczenia gwarantującego wyższy standard usługi medycznej?
– W tym wypadku byłbym ostrożny. Taki system może prowadzić do nieprawidłowości polegających na ograniczeniu dostępu do wysokiej jakości świadczeń. Zachęcałbym raczej do wprowadzania opłat za świadczenia pozamedyczne, chociażby za tzw. koszty hotelowe pobytu w szpitalu, żywienie, itd. Również do przyjęcia byłoby wprowadzenie niewielkiej opłaty za np. trzecią w kwartale wizytę u lekarza rodzinnego czy częściową dopłatę w zryczałtowanej formie za świadczenia AOS. Oczywiście wymagałoby to pewnych zabezpieczeń czy wyłączeń, choćby dla pacjentów onkologicznych, chorych przewlekle.

Jak oddłużyć placówkę ochrony zdrowia?
– Podstawowym problemem nie jest kolejne oddłużenie placówek. Grzechem pierworodnym naszego systemu jest fatalna wycena świadczeń. I nie chodzi tylko o ogólnie kiepskie finansowanie świadczeń, ale zupełnie nieuzasadnione różnice w wycenie poszczególnych obszarów. Nie jest tajemnicą, że kardiologia i onkologia są świetnie finansowane. Szpitale o takich profilach nie borykają się raczej z problemami finansowymi. Równocześnie wszystkie SOR-y, oddziały psychiatryczne, internistyczne czy opieki długoterminowej ponoszą, często gigantyczne, straty. Dopiero po uczciwej i obiektywnej wycenie weźmy się do oddłużania. Powinno ono być poprzedzone dokładną analizą, biznesplanem, a ciężar oddłużenia powinno wziąć na siebie państwo wraz ze swoimi instytucjami.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.