Wyroby medyczne: z refundacją wyjdzie drożej niż bez niej

Udostępnij:
Czy warto obejmować refundacją i związaną z tym biurokracją tak prosty produkt jak pieluchy? Kto na tym zarobi, kto straci? Chce tego rząd, debatuje o tym Sejm, wątpliwości zgłasza opozycja, pacjenci chcą wydłużenia czasu konsultacji.
Założenie wstępne projektu miało szczytne cele. Skoro wyroby i sprzęt medyczny mają podobne znaczenie dla pacjentów – obejmijmy je refundacją. Z pełnymi konsekwencjami, takimi jak charakterystyka produktu leczniczego, skomplikowany i długotrwały proces negocjacji cen, eliminacja z rynku wszystkich, którzy na listę refundacyjną się nie zmieszczą. Wszystko – w imię dobra pacjenta.

Czy rzeczywiście pacjentom wyjdzie to na dobre? Efekt może być taki, że nawet kulami podpierającymi (technologia tak zaawansowana jak produkcja laski) czy pieluchomajtkami („skomplikowanymi” jak pampers czy podpaska) dodatkowo - tak jak w wypadku innowacyjnych leków na nowotwory - zajmie się armia urzędników i firm doradczo – atestujących, co znakomicie wpłynie na podwyżkę ich cen. O komentarz poprosiliśmy ekspertów.

Lidia Gądek, posłanka PO, lekarz i ekspert ochrony zdrowia:
- Rzeczywiście istnieje duża obawa, że proponowana ustawa nakręci niechcianą przez nas biurokrację i spowoduje niechciane podwyżki cen najprostszych wyrobów medycznych. Państwo wyłoży spore sumy na kontrolę rynku, pacjent nie skorzysta, być może nawet straci.

Mimo tego nie jesteśmy przeciw samej idei refundacji, zaproponowanej przez rząd. Martwi nas brak doprecyzowania konkretów. Mówiliśmy o wyrobach najprostszych, wątpliwości – i to poważniejsze - dotyczą wyrobów bardziej zaawansowanych. To wielu wypadkach wyrób „szyty na miarę”. Objaśnię to na przykładzie worków stomijnych - na to ostatnio zwracała uwagę fundacja Stoma Life podczas sejmowej debaty. Te też są dobierane pod potrzeby konkretnego pacjenta. Szczęście dla pacjenta, którego worek znajdzie się na liście. A co z tym, który na liście nie znajdzie preferowanego przez siebie typu? Podobne wątpliwości dotyczą innego sprzętu i wyrobów dopasowywanych do potrzeb konkretnego pacjenta, szczególnie tego u którego choroba, czy inne warunki obiektywne, nie są typowe dla ogółu pacjenta. Nie ma też szczegółowych zasad określających jaki będzie poziom współpłacenia za wyroby droższe.

Naszą najważniejszą obawą jest to, że projekt ustawy jest zbyt ogólny, brak w nim konkretów i zapisów chroniących prawa pacjenta. I dlatego chcemy prosić o wydłużenie okresu konsultacji.

Rafał Janiszewski, ekspert rynku ochrony zdrowia:
- Projekt PiS to logiczna konsekwencja przyjętej przez ugrupowanie rządzące filozofii organizacji ochrony zdrowia. Skoro odpowiadać ma za nią państwo i skoro wyroby medyczne są ważne w procesie terapii czy prowadzenia choroby przewlekłej – państwo musi się tym zająć. Skoro przy tym ma dbać o jak najbardziej racjonalne wydawanie publicznego grosza: musi wytworzyć odpowiednie narzędzia kwalifikacyjno – kontrolne i regulacyjne.

Czy to w konsekwencji posłuży dla dobra pacjenta? Można się zastanawiać, można wątpić, można polemizować. Ale w zasadzie resort i partia rządząca nie ma wielkiego wyboru. Skoro się powiedziało „A”, trzeba powiedzieć „B”. Także w wypadku wyrobów medycznych.

Oprac. Bartłomiej Leśniewski
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.