Długie kolejki do specjalistów to wina pacjentów? Po części tak

Udostępnij:
Według informacji z NFZ-u, nawet co trzeci pacjent nie zgłasza się na umówioną wizytę do lekarza. To powoduje, że kolejki są długie i nie odzwierciedlają tego, ilu chorych w rzeczywistości oczekuje pomocy. Przykład: w 2015 roku do jednej z poradni ortopedii i traumatologii ruchu nie zgłosiło się 13 842 osób, a w kolejce czekają 13 923 osoby.
O sprawie "nierealnych" kolejek napisała "Gazeta Wrocławska". Jak czytamy na stronie internetowej dziennika, w skali kraju średnio co trzeci pacjent nie przychodzi na umówioną wizytę.

Joanna Mierzwińska, rzeczniczka Narodowego Fundusz Zdrowia we Wrocławiu w rozmowie z dziennikiem powiedziała, że w pierwszym kwartale 2016 roku do lekarzy specjalistów nie zgłosiło się 5687 osób, z czego tylko 1997 osób powiadomiło poradnię, że nie przyjdzie. Podała też inne przykłady: do poradni kardiologicznej nie przyszło 5730 chorych, w kolejce czeka 12 230 osób; do endokrynologów nie zgłosiło się 1985 osób, w kolejce czeka 10 500 osób. Większość nie poinformowała lekarza, że nie przyjdzie.

- Około od 20 do 30 procent pacjentów nie zgłasza się na wizytę w poradniach i co najgorsze, nie uprzedza o tym. Gdyby nas poinformowali, moglibyśmy w to miejsce przyjąć innego pacjenta i kolejka byłaby krótsza, a tak termin przepada – mówi w rozmowie z "Gazetą Wrocławską" Barbara Korzeniowska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa otwartego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu przy ul. Borowskiej. Dodaje też, że niezgłaszanie się pacjentów, utrudnia dobre zaplanowanie pracy lekarzy.

Przeczytaj także inne teksty o kolejkach. To: "Zmieniają się władze, ale nie zmieniają się… kolejki do lekarza" i "Kolejki do usunięcia zaćmy są coraz dłuższe"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.