Jeśli dostałbym propozycję bycia wiceministrem, nie wykluczałbym tego
Tagi: | Maciej Miłkowski, minister zdrowia, minister, wiceminister zdrowia, wiceminister, Ministerstwo Zdrowia, ministerstwo, resort |
– 9 grudnia minęło 2000 dni, od kiedy pojawiłem się w Ministerstwie Zdrowia. W innym miejscu mógłbym zarobić więcej, ale pracowałem w resorcie z poczuciem misji – mówi w „Menedżerze Zdrowia” wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski, odpowiadając na pytanie, czy przyjąłby ewentualną propozycję pracy od premiera Donalda Tuska.
Rozmawiamy 12 grudnia rano. Czy to pana ostatni dzień pracy na stanowisku wiceministra zdrowia?
– Prawdopodobnie tak. Po rozmowie z panem mam zaplanowane ostatnie spotkania z pracownikami. Co wydarzy się potem? Zobaczymy. Jak to się mówi, nie znasz dnia ani godziny…
Nie chciałby pan tej funkcji pełnić także w rządzie premiera Donalda Tuska?
– Gdyby taka propozycja się pojawiła, przeanalizowałbym ją. Realizacja zadań w resorcie to misja. Zawsze dopiero po zakończonej pracy zastanawiałem się nad nowym wyzwaniem. Nie wykluczam żadnych rozwiązań.
I to mimo trudów pracy?
– W ministerstwie zdobyłem ciekawe doświadczenie, wiele się nauczyłem. Pracowałem z poczuciem misji, pomimo ataków i nie dla pieniędzy – bo niższe dochody roczne miałem jedynie przed 1999 rokiem, więc to nie pensja decyduje o moim zaangażowaniu. 9 grudnia minęło 2000 dni, od kiedy zacząłem pracę w Ministerstwie Zdrowia. W innym miejscu mógłbym zarobić więcej. Była to praca wymagająca, całodobowa i odpowiedzialna, która dotyczy zdrowia i życia milionów obywateli. Misja jest najważniejsza – ważniejsza od polityki.
Mimo ataków – bo dziennikarze niektórych mediów niesprawiedliwie krytykowali nasze decyzje refundacyjne.
Może łatwo krytykować, że nie refunduje się terapii za kilka milionów złotych. Trudniej zrozumieć, że trzeba za to zapłacić ze wspólnych i niewystarczających pieniędzy, że jest to uzależnione od możliwości finansowych Narodowego Funduszu Zdrowia. Część przedstawicieli firm farmaceutycznych też tego nie rozumie lub nie chce zrozumieć, część dziennikarzy również. Oczekiwania są niezasadne i nierozsądne.
Współpraca z branżą farmaceutyczną bywała trudna, bo wiele ich postulatów było złożonych lub po prostu niemożliwych do zrealizowania. Czasami odnosiłem wrażenie, że podczas negocjacji dotyczących objęcia refundacją leków jej przedstawiciele wychodzili z roli partnera, chcąc wejść w rolę decydenta. Takie podejście było nieakceptowalne dla Ministerstwa Zdrowia. Negocjacje muszą odbywać się w formie transparentności, a każdy z naszych partnerów siadał do nich na równych prawach. W przypadku wielu firm wydaje się, że ich celem jest sprzedaż lekowa – działalność typowo biznesowa. Podam przykład. Firma AstraZeneca zdecydowała się pracować nad szczepionką przeciw COVID-19 i ją dystrybuować, oferując ją po kosztach. To się chwali. Inne firmy za wszelką cenę dążą do zysku, często zapominając o pacjentach. Dla niektórych pieniądze są wyłącznym celem – dla innych misja, a zysk i tak będzie. Myślę, że w dłuższej perspektywie ci pierwsi stracą. Wkrótce jednak Europa i świat się zorientują, że przy cenach proponowanych przez firmy farmaceutyczne nie będzie stać państw na zakupy coraz większej liczby ciągle droższych terapii.
Najważniejsze w pracy wiceministra zdrowia zajmującego się lekami jest to, iż mimo że interesariuszy jest zbyt dużo, to ostatecznie pacjenci zyskują. Wydaje mi się, że tak też było, kiedy pracowałem w resorcie. Nie żałuję tego czasu – nie straciłem ani jednego dnia, choć bywały sytuacje trudne, robiliśmy wszystko, co mogliśmy. Negocjowaliśmy dopuszczenie nowych terapii, mając określone możliwości finansowe.
Wiceminister zdrowia od leków jest w trudnej sytuacji – zawsze znajdzie się jakiś drogi lek, którego działanie mogłoby pomóc i na którego refundację czeka część pacjentów...
– Zgadza się i nie jest to związane z tym czy innym ugrupowaniem politycznym. Ważne jest, aby osoba odpowiedzialna za leki w ministerstwie była doświadczona i rozsądna. Pieniędzy jest tyle, ile jest uzgodnione w procesie politycznym i na ile stać państwo i obywateli – im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej. Poza tym zdrowie, a szczególnie polityka lekowa, powinny być wyjęte z bieżącej polityki.
Tak było z podsekretarzem stanu Piotrem Warczyńskim. Zmienił się rząd, a on pozostał w Ministerstwie Zdrowia, w którym pracował w latach 2014–2017.
– Tak, i to było dobre rozwiązanie. Pan Piotr miał olbrzymie doświadczenie w administracji ministerialnej oraz doświadczenie lekarskie i wiedzę medyczną, był bardzo dobrze oceniany jako wiceminister. Podobnie było w przypadku Wacławy Wojtali, podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia w latach 2001–2007. Ważne, aby była ciągłość w resorcie i dobra komunikacja wśród szefostwa.
Jak pan ocenia współpracę z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim?
– Pan minister dał mi całkowicie wolną rękę w zakresie polityki lekowej. Tylko w niektórych sprawach kontaktowałem się z nim i uzyskiwałem pewne zgody. Dzięki temu mam poczucie, że w zakresie polityki lekowej udało się nam wspólnie zrobić dużo dobrego. Udało się objąć refundacją wiele nowych terapii, w sposób szczególny zyskali na tym między innymi pacjenci z chorobami populacyjnymi – na przykład układu sercowo-naczyniowego czy chorzy na cukrzycę. Zmiany w programach lekowych – między innymi w chorobach onkologicznych i rzadkich – realizowane są bardzo szeroko. Większość programów lekowych, wskazań do chemioterapii, wskazań pozarejestracyjnych w refundacji aptecznej została już wykonana. Prace nad pozostałymi trwają. Ważne było stałe i stopniowe poszerzanie dostępu do nowoczesnych technologii lekowych.
Praca w Ministerstwie Zdrowia dała mi satysfakcję i poczucie sprawczości – jej efekty po prostu było widać, a to zawsze mobilizuje do dalszego wysiłku. Do sukcesów zaliczam z pewnością to, że udało się osiągnąć stosunkowo dobre relacje ze wszystkimi środowiskami, z którymi współpracowałem.
A co z Pfizerem, który pozwał Polskę za niewywiązanie się z umowy dotyczącej zakupu szczepionek przeciw COVID-19 – firma farmaceutyczna zażądała zapłaty 5 644 290 747 zł.
– Mogę powiedzieć jedynie, że 5 grudnia sąd pierwszej instancji w Brukseli, na wniosek firmy, odroczył rozprawę w sprawie pozwu koncernu farmakologicznego Pfizer przeciwko Polsce, do dnia 30 stycznia 2024 r.
Przeczytaj także: „Maciej Miłkowski o polityce lekowej państwa” i „Wizja zdrowia Wiktora Janickiego”.