Archiwum

Organizacja oddziału neurologicznego w czasie pandemii

Udostępnij:
– Obecnie liczba chorych hospitalizowanych i leczonych z przyczyn mózgowych w naszym szpitalu jest porównywalna z tą sprzed pandemii. To wymagało jednak wielu zmian organizacyjnych, które minimalizują ryzyko zakażenia SARS-CoV-2 – mówi prof. Agnieszka Słowik, kierownik Oddziału Klinicznego Neurologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Komentarz prof. Agnieszki Słowik, kierownik Oddziału Klinicznego Neurologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, kierownik Katedry Neurologii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum i konsultant krajowej w dziedzinie neurologii:
– Na początku pandemii przystosowanie się do nowej sytuacji było trudne. Nie wiedzieliśmy, w jakim stopniu wirus jest zakaźny i jak się przed nim chronić. Od tego czasu minęło już kilka miesięcy, wiemy o nim więcej i mamy więcej narzędzi, żeby się nie zakazić. Zaobserwowaliśmy, że do szpitala zgłaszało się znacznie mniej chorych na udar mózgu. Podejrzewamy, co potwierdzają też analizy klinicystów z Niemiec, że osoby z niewielkimi objawami neurologicznymi rezygnowały z hospitalizacji. Obecnie liczba chorych hospitalizowanych i leczonych przyczynowo z przyczyn mózgowych jest porównywalna z tą sprzed pandemii. Z powodu sytuacji epidemiologicznej oddział kliniczny neurologii w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie został podzielony na dwie części: neurocovid oraz oddział neurologiczny „czysty”. Wszyscy pacjenci przy przyjęciu do szpitala mają wykonane testy na obecność wirusa SARS-CoV-2, które pozwalają zakwalifikować ich do jednego z tych dwóch oddziałów. W części neurocovidowej opiekujemy się nie tylko pacjentami np. z udarami mózgu, ale też chorymi, który mają różnorodne zespoły neurologiczne w przebiegu COVID-19. Na początku pandemii nie spodziewaliśmy się, że tak wiele osób zakażonych wirusem SARS-CoV-2 ma objawy neurologiczne w przebiegu infekcji: zapalenie nerwów, zapalenie mięśni, objawy zapalenia mózgu, zespoły bólowe i wiele innych. Coraz więcej mówi się też o odległych skutkach neurologicznych. Nie mieliśmy jeszcze takich przypadków, obserwujemy sytuację i zobaczymy, co czeka nas w przyszłości.

Lekarze w specjalistycznych poradniach neurologicznych poza teleporadami przyjmują także pacjentów osobiście. Rygorystyczne stosowanie środków ochrony osobistej pozwala zminimalizować ryzyko zakażenia. Dużo wysiłku włożyliśmy także w to, żeby realizacja programów lekowych przebiegała bez zakłóceń i mam przekonanie, że nam się udało. Nie dostaję też sygnałów z innych oddziałów neurologii w Polsce, żeby gdzieś programy były zaburzone lub przerwane. Część pacjentów odbywa telewizyty. Jest to bezpieczny sposób komunikacji, ponieważ są to osoby z postawioną diagnozą i zawsze prowadzi ich ten sam lekarz, który doskonale zna przebieg choroby. Przystosowanie się do tej nowej sytuacji z pewnością wymaga większego zaangażowania personelu, ale nasi pracownicy rozumieją powagę sytuacji, są też świadomi, że to rozwiązanie tymczasowe. Nie wiemy, jak długo potrwa, ale wszyscy mamy nadzieję, że za jakiś czas sytuacja wróci do normy. Każdy szpital przeorganizował się w zależności od warunków infrastrukturalnych i kadrowych.

Trudno powiedzieć, jak jest w innych placówkach. Wydaje mi się, że sporo oddziałów neurologicznych bardzo dobrze poradziło sobie z przeorganizowaniem się na czas pandemii i mimo wszystko przyjmowało pacjentów.

Tekst opublikowano w „Menedżerze Zdrowia” 11-12/2020. Czasopismo można zamówić na stronie: www.termedia.pl/mz/prenumerata.

Przeczytaj także: „The day after”, „Pandemia uwidoczniła problemy anestezjologii i intensywnej terapii”, „Koronawirus silniejszy niż głos rozsądku”, „Kłopoty onkologii w czasie pandemii”, „Piotr Warczyński o pocovidowej rzeczywistości” i „Ofiary poboczne”.

Zachęcamy do polubienia profilu „Menedżera Zdrowia” na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze i LinkedInie: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.