Jakub Ociepa/Agencja Wyborcza.pl

Pandemia odwołana – musimy przecież żyć dalej

Udostępnij:
– Pojawiają się opinie ekspertów, że będą kolejne fale. I to jest prawda, ale prawdą jest też, że jako społeczeństwo musieliśmy wyznaczyć koniec pandemii COVID-19, choćby umowny. Nie możemy spędzić życia zamknięci w domach, w ciągłym strachu. Ryzyko musimy szacować na bieżąco i w sposób obiektywny – mówi prof. Krzysztof Pyrć.
– Odwołano pandemię wirusa SARS-CoV-2, COVID-19 jest traktowany przez polski system zdrowia jak każda inna choroba zakaźna. Zniknęły praktycznie wszystkie restrykcje pandemiczne, na czele z obowiązkiem noszenia maseczek – przypomina „Dziennik Polski”, pytając prof. Krzysztofa Pyrcia, biotechnologa i wirusologa z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ, wiceprzewodniczącego zespołu doradczego ds. COVID-19 Polskiej Akademii Nauk, czy to była dobra decyzja.

– Pojawiają się głosy mądrych ludzi, że zła – przecież będą kolejne fale koronawirusa, a ludzie będą umierać. I to jest prawda, ale prawdą jest też, że jako społeczeństwo musieliśmy postawić cezurę, wyznaczyć koniec, choćby umowny. Nie możemy całego życia spędzić pozamykani w domach, odizolowani, w ciągłym strachu. Ryzyko musimy szacować na bieżąco i w sposób obiektywny. W tym momencie ono nie jest wysokie. Co nie znaczy, że tak już zostanie – odpowiada prof. Krzysztof Pyrć, podkreślając, że „jedną zmianę ocenia bezapelacyjnie negatywnie”.

– To zlikwidowanie nie tylko obowiązku, ale również dostępu do testów i ich refundacji – wyjaśnia ekspert.

– Dla części z nas choroba okaże się zabójcza. Czy osoby szczególnie wrażliwe nie mają prawa do diagnostyki? Czy będą miały dostęp do leków takich jak pakslowid, który redukuje ryzyko ciężkiego przebiegu o 90 procent? Czy dostęp do dawek przypominających będzie odpłatny? To jest dyskryminacja ekonomiczna, która dotknie osoby najbardziej narażone – mówi prof. Krzysztof Pyrć.

„Dziennik Polski” pyta też eksperta o „scenariusze długoterminowe”.

– Rząd „odwołał” pandemię, zostawiając nas właściwie bez głębszego komentarza i bez omówienia możliwych scenariuszy. Wprawdzie minister zdrowia Adam Niedzielski próbował tłumaczyć, że sytuacja może się jeszcze zmienić, ale jego głos był praktycznie niesłyszalny. A przecież różne rzeczy mogą się jeszcze wydarzyć. Po pierwsze – z biegiem czasu odporność się obniża zarówno w przypadku ozdrowieńców, jak i zaszczepionych. Po drugie – nie wiemy, czym będziemy zakażali się jesienią. Bo kolejny wariant to może być potomek omikronu, który będzie łagodny, ale równie dobrze to może być potomek innych wariantów i wcale łagodny nie być. Możemy więc jesienią mieć gwałtowny wzrost ciężkich przypadków. Mówię o tym, bo odejście od pandemii, którą znamy do tej pory, może wprawić nas w hurraoptymizm i utwierdzić w przekonaniu, że już nic nam nie grozi i nie będzie grozić. A to nie do końca prawda. Apeluję więc o zdrowy rozsądek. Nie róbmy zapasów papieru toaletowo i mąki, nie zamykajmy się w domach, nie opowiadajmy, że to dopiero początek. Ale miejmy też świadomość, że to nie musi być koniec. Obie te skrajności są równie niebezpieczne. Musimy podchodzić do sprawy rozsądnie i – szczególnie jeśli jesteśmy osobami z grupy ryzyka – zabezpieczyć się przed jesienią. Przede wszystkim doszczepiając się – mówi prof. Pyrć w rozmowie z „Dziennikiem Polskim”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.