iStock

Inflacja pożera dotacje na zdrowie

Udostępnij:
Żeby spełnić postulaty protestujących, nakłady na ochronę zdrowia musiałyby już dziś wzrosnąć do poziomu 7 proc. PKB, do jakiego rząd planuje dojść za sześć lat.
– Impas w ustaleniach między Ministerstwem Zdrowia a protestującymi medykami nie sprzyja sytuacji w ochronie zdrowia. Zwłaszcza w przededniu czwartej fali koronawirusa – ocenia „Rzeczpospolita” i przypomina, że Sejm uchwalił 17 września projekt ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, tzw. ustawy 7 proc. PKB, która gwarantuje szybsze dojście do wyższych nakładów na ochronę zdrowia. Zgodnie z przyjętymi przepisami, w 2021 r. do systemu trafi 5,3 proc. PKB, w 2022 r. – 5,75 proc., w 2023 r. – 6 proc., w 2024 r. – 6,2 proc., w 2025 r. – 6,5 proc., w 2026 r. – 6,8 proc., a w 2027 r. – 7 proc.

Nie spełnia to jednak oczekiwań przedstawicieli „białego miasteczka” – czyli Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia – którego postulaty są wprawdzie mniej kosztowne niż szacowane przez ministra zdrowia 10,25 proc. PKB już w 2022 r., ale wymagają sporego zastrzyku gotówki – samo zwiększenie ryczałtów szpitali o 30 proc. wynosiłoby ok. 30 mld zł.

– Ochrona zdrowia się nie bilansuje, a w szczególności dotyczy to właśnie szpitalnictwa. W ciągu ostatniego roku przez pandemię wzrosły koszty niemal wszystkiego – prądu, transportu i materiałów budowlanych – i stawki szpitalnych kontrahentów poszybowały. I choć wycena punktu rozliczeniowego Narodowego Funduszu Zdrowia w ostatnim czasie wzrosła, nie bilansuje to strat – mówi Filip Płużański, wicedyrektor ds. medycznych szpitala w Łowiczu, w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Dodaje, że „sytuację szpitali powiatowych pogorszy nadejście czwartej fali, kiedy część oddziałów znów zostanie przekształcona w covidowe”.

Przeczytaj także: „Narodowy Fundusz Zdrowia nie nadąża za inflacją”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.