Sylwia Mierzewska/UCK

Płyn Lugola – nieuzasadnione przyjęcie może grozić arytmią i udarem mózgu

Udostępnij:
Sekcja Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego przestrzega, że nieuzasadnione i niekontrolowane przyjęcie płynu Lugola – „na wszelki wypadek” – może mieć bardzo poważne skutki zdrowotne. Mówi o tym dr Szymon Budrejko z Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, członek zarządu Sekcji Rytmu Serca PTK.
Czym jest płyn Lugola?
– Płyn Lugola to wodny roztwór jodu i jodku potasu. Jest to preparat, który historycznie był wykorzystywany w celach medycznych, jednak od kilkudziesięciu lat jego zastosowanie w tym zakresie jest bardzo ograniczone.

Wielu Polaków pamięta ten preparat z czasu katastrofy elektrowni jądrowej w Czarnobylu w 1986 roku. Wtedy zalecano przyjmowanie płynu Lugola. W obliczu ostatnich niepokojących doniesień z frontu obecnie toczącej się wojny w Ukrainie wiele osób postanowiło zaopatrzyć się w ten preparat na wypadek ponownej katastrofy nuklearnej. Słusznie?
– Niestety niesłusznie. Warto jednak wyjaśnić dokładnie dlaczego. Po pierwsze, w czasie katastrofy w Czarnobylu przyjmowanie płynu Lugola miało sens. Ja sam byłem wtedy w zerówce i także przyjmowałem płyn Lugola. Na marginesie, wspominam to jako okropne doświadczenie – tym gorsze, że preparat kazano nam popić mlekiem... Ale po kolei.

Jednym z promieniotwórczych izotopów, które w wyniku różnych katastrof nuklearnych mogą znaleźć się w atmosferze w niekontrolowanej ilości, jest izotop jodu. Warto przypomnieć z biologii, że jod jest pierwiastkiem będącym składnikiem hormonów tarczycy. Innymi słowy, tarczyca wykorzystuje ten pierwiastek do produkcji hormonów.

W normalnych warunkach jod przyjmowany jest przez ludzi wraz z pokarmem. Pierwiastek ten jest obecny w rybach morskich, nabiale i jajach, ale jest także dodawany do soli kuchennej – w ten sposób zabezpiecza się populację przed niedoborem tego pierwiastka. W prawidłowym procesie metabolicznym jod jest przyswajany przez tarczycę i wbudowywany w produkowane przez nią hormony. Jeżeli zamiast takiego zwykłego, nieradioaktywnego jodu pojawi się jod radioaktywny, to on – zamiast nieradioaktywnego pierwiastka – zostanie wychwycony przez tarczycę, która nie odróżnia od siebie dwóch rodzajów pierwiastka i ten radioaktywny także spróbuje wbudować w hormony. Działanie radioaktywnego pierwiastka może zaś skończyć się procesem niszczenia tarczycy: upośledzeniem jej funkcjonowania i groźnymi powikłaniami.

Brzmi naprawdę groźnie.
– Tak, ale warto wiedzieć, że sam radioaktywny jod nie jest złem – wykorzystuje się go przecież z ogromnym powodzeniem w medycynie nuklearnej, między innymi w terapii radiojodem nadczynności tarczycy. Metoda ta polega na celowym podaniu pacjentowi minimalnej skutecznej ilości radioaktywnego pierwiastka, który w sposób ściśle kontrolowany wpływa na ograniczenie nadprodukcji hormonów tarczycowych i normalizację gospodarki hormonalnej organizmu. Co innego, gdy mamy do czynienia z potencjalnie ogromną i niekontrolowaną ilością radioaktywnego pierwiastka, na którego ekspozycję narażeni są wszyscy – młodsi i starsi, zdrowi i chorzy.

Czym dokładnie grozi ekspozycja na radioaktywny jod, uwolniony do atmosfery w wyniku jakiegoś zdarzenia niepożądanego?
– Jak wspomniałem, w wyniku wychwytu radioaktywnego jodu przez tarczycę dochodzi do zaburzenia pracy tego organu i może dojść do jego zniszczenia. Przyjmowanie płynu Lugola w 1986 roku miało zabezpieczać przed tym procesem. Chodziło o maksymalne wysycenie tarczycy nieradioaktywnym jodem tak, by organ nie wychwytywał już radioaktywnego pierwiastka. W obliczu dzisiejszych niepokojących doniesień o potencjalnych zagrożeniach dla elektrowni jądrowych zlokalizowanych w Ukrainie wiele osób postanowiło na zapas, na tak zwany wszelki wypadek zaopatrzyć się w ten preparat. Niestety, niektórzy poszli jeszcze dalej, na własną rękę przyjmując płyn Lugola już dziś, bez żadnej katastrofy, po prostu jako bardzo specyficznie pojmowaną profilaktykę.

Czym grozi takie postępowanie?
– Po pierwsze, warto wiedzieć, że radioaktywny jod to tylko jeden z wielu radioaktywnych pierwiastków, które w obliczu jakiegoś zagrożenia o charakterze nuklearnym mogłyby zostać uwolnione do atmosfery. W przypadku wystąpienia faktycznego zagrożenia nie będzie to jedyny problem medyczny, któremu będziemy musieli stawić czoła.

Rozmawiała Marta Sułkowska.

Przeczytaj także: „Prof. Bednarczuk o tym, czym grozi przedawkowanie płynu Lugola” i „Czarnobyl przejęty przez Rosjan – czy jest się czego bać?”.

.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.