Spór o wygaszanie szpitali. Może i coś trzeba wygasić, ale co?

Udostępnij:
Trwa dyskusja o planowanej ustawie o sieci. Już wiadomo, że krytykowany przez nas „algorytm wygaszający” zniknie z aktów wykonawczych. Ale czym zostanie zastąpiony?
Przypomnijmy: w przepisach wykonawczych do ustawy sieciowej wraz z Kancelarią Janiszewski odnaleźliśmy algorytm, z którego wynikło, że szpitale, które znajdą się w sieci będą premiowane za zwijanie działalności w tempie 10 proc. rocznie. Zastanawialiśmy się wtedy czy to błąd matematyczny? Czy może celowy ruch obliczony na to, by wymusić wygaszanie lecznictwa szpitalnego w Polsce?

Już wiadomo, że algorytm z przepisów zniknie. Przynajmniej w takiej formie jak go pierwotnie zapisano. Ale problem z wygaszaniem pozostał. Ba, stał się przedmiotem sporu wewnątrz rządu i partii go tworzącej. Bo jak regulować mechanizm kontroli popytu i podaży w ochronie zdrowia? O komentarz poprosiliśmy ekspertów.

Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej:
- Gdy czytać doniesienia z prac nad ustawą sieciową: zdanie większości skłania się do zawarcia kompromisu, że część świadczeń zostanie wyłączona z budżetu ryczałtowego i będzie regulowana odrębnie. To duże niebezpieczeństwo. Bo gdy takie rozwiązanie zostanie przyjęte szpitale staną przed pokusą ograniczania świadczeń zakwalifikowanych jako „ryczałtowe”, a chcieć będą wykonywać jak najwięcej świadczeń wycenianych dodatkowo. Ale – spróbujmy. Rozumiem, że intencją autorów projektu jest ograniczenie liczby niepotrzebnych hospitalizacji. W polskich szpitalach ich powodem dziś jest między innymi diagnostyka, „położenie w szpitalu” dla wykonania badań. Jeśliby zatem wydzielić z ryczałtu tą część świadczeń, jaką jest diagnostyka – miało by to sens. Umożliwić by to mogło konkurowanie POZ i AOS o pulę diagnostyczną, sprawiłoby, że część świadczeń wykonywanych w szpitalach zostałoby z nich wyprowadzone.

Krzysztof Czerkas, członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, ekspert Formedis Management and Consulting, ekspert Wyższej Szkoły Bankowej:
- Czyjąkolwiek wypowiedź o „wygaszaniu" jakiegokolwiek szpitala należy natychmiast w sposób jednoznaczny i negatywny ocenić jako planowanie działania na szkodę pacjentów, a szerzej na szkodę społeczeństwa. Szczególnie w sytuacji, gdy polscy pacjenci czekają na większość świadczeń zdrowotnych w najdłuższych w całej Europie kolejkach (np. na operację zaćmy średnio czeka się 2 lata). Popyt na świadczenia zdrowotne w naszym kraju od lat przewyższa podaż i sytuacja taka będzie się nadal pogłębiała, chociażby z powodu starzenia się społeczeństwa i jeszcze większych jego potrzeb w zakresie leczenia. Planowanie teraz zmniejszenia podaży świadczeń zdrowotnych należy uznać za absolutnie niedopuszczalne.

Zamiast mówienia o „wygaszaniu" szpitali – obok obserwowanego od lat administracyjnego limitowania świadczeń przez NFZ – znacznie bardziej właściwym i mądrym postępowaniem byłoby natychmiastowe znaczące i stałe zwiększanie nakładów finansowych na lecznictwo. Świadczeniodawcy są bowiem w stanie wykonać o wiele więcej świadczeń zdrowotnych niż dzisiaj, a pacjenci na te świadczenia czekają.

Innym sposobem zrównoważenia popytu i podaży mogłoby być takie przeorganizowanie służby zdrowia, aby jej istniejące zasoby - zarówno kadrowe, jak i sprzętowe - były lepiej i bardziej racjonalnie wykorzystywane. Oczekiwałbym, aby politycy zmienili tok swojego myślenia o ochronie zdrowia obywateli w tym właśnie kierunku, zamiast snuć plany o „wygaszaniu" szpitali.

Oprac. Bartłomiej Leśniewski
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.