Zmiana taryf: operacja się udała, pacjent nie przeżył

Udostępnij:
- Obniżenie wycen w kardiologii i innych przeszacowanych świadczeniach uderzy w oddziały, których świadczenia są… niedoszacowane. Bo te ostatnie finansowane były właśnie z przeszacowanych nadwyżek – alarmują dyrektorzy szpitali.
W wielu szpitalach dzięki dobrym wycenom za leczenie chorób możliwe było utrzymanie oddział psychiatrii, pediatrii czy intensywnej terapii. System był chory, stał na głowie, ale funkcjonował w miarę skutecznie. Zdaniem dyrektorów szpitali nie można go naprawiać metodą „utnij ten kabelek, zobaczymy co odpadnie”. A brak zysków z – co sami przyznają – przeszacowanych specjalności uderzy w te biedniejsze, które bez wsparcia „bogatych wujków” sobie nie poradzą. Czeka je więc albo zamknięcie, albo szpitale zaczną popadać w coraz większe długi. O komentarz poprosiliśmy ekspertów.

Anna Szczerbak, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali

- Ostatni coraz częściej przywołuje się w ochronie zdrowia na przykład model holenderski. Chciałabym przypomnieć, że i tam system był słaby i niewydolny. A jego naprawa zajęła Holendrom aż 30 lat. Aż tyle, bo przecież takiego systemu nie można tak po prostu „wyłączyć”, naprawić, a dopiero po poprawkach „włączyć z powrotem”. Poprawa taryf polegające na drastycznych obniżkach wycen w jednych dziedzinach, a podwyżkach w innych narusza obecne status quo z wszelkimi towarzyszącymi temu konsekwencjami z możliwością utraty płynności finansowej szpitali włącznie. Zmieniać oczywiście trzeba, ale pamiętając o tym zagrożeniu, reagując na nie, analizując skutki wprowadzanych korekt na wszelkie możliwe sposoby. W obecnej sytuacji mniej obawiałabym się o los szpitali dużych, klinicznych, czy wielospecjalistycznych. Tym rzeczywiście co w jednej rubryce ubędzie, w drugiej się zmniejszy. W znacznie gorszej sytuacji są szpitale małe, na przykład powiatowe, które strat w jednej specjalności nie będą w stanie zrekompensować przychodami z innej.

Grzegorz Ziemniak, partner w Instytucie Zdrowia i Demokracji

- To, ze w końcu ktoś zabrał się za poprawianie taryf w ochronie zdrowia to plus na koncie obecnej ekipy. Można też zrozumieć obawy przed zmianą obecnego sytemu wycen. Był kulawy, ale podmioty nauczyły się jakoś w nim funkcjonować i mają podstawy obawiać się zmian. W tym do tego, że kolejnych zmian nie przeżyją. Jak pogodzić obie racje? Jedynym sposobem są analizy i konsultacje z zainteresowanymi. Ich brak budzi moje największe obawy. Obserwowaliśmy to przy okazji zmian kolejnych ekip. Nowi menedżerowie obejmowali urzędy i bardzo szybko zmieniali punkt widzenia. I tak jak wcześniej krytykowali ministerstwo za brak konsultacji, za brak rozmów i chęci wypracowania kompromisu – po przenosinach na Miodową pojawiał się u nich syndrom oblężonej twierdzy. Decyzję podejmowali ex cathedra, a konsultacje odbywali jedynie dla pozoru, dla zachowania formalnego wymogu. Tego właśnie obawiam się najbardziej. Byłaby wielka szkoda, gdyby tak się stało. Bo przecież środowisko kardiologów, okulistów i wielu innych samo widzi błędy taryf, gotowe jest do rozmów, także ustępstw czy rezygnacji z dotychczasowych korzyści. Trzeba jednak do tych rozmów usiąść i rozmawiać uważnie słuchając partnerów.

Oprac. Bartłomiej Leśniewski
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.