Dziecko umiera, bo lekarze nie mogą porozumieć się z LPR

Udostępnij:
Kolejna tragedia. Zmarła 10-letnia dziewczynka, która czekała na transport ze Skierniewic do Łodzi. Miejscowi lekarze wezwali LPR, ale służba odmówiła ze względu na złe warunki atmosferyczne i zmrok. Czy lekarze zbyt długo zwlekali z decyzją o transporcie karetką, czy stan dziecka był na tyle poważny, że transport zagrażał życiu?
Sprawę wyjaśnia prokuratura okręgowa w Łodzi.

- Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy działania podejmowane w skierniewickim szpitalu, biorąc pod uwagę krytyczny stan dziecka, mogły zostać zorganizowane szybciej i sprawniej, oraz czy ewentualne opóźnienie miało wpływ na skutek w postaci śmierci dziecka. Inaczej mówiąc, czy gdyby pomoc zorganizowano sprawniej, udałoby się dziewczynkę uratować - wyjaśnia Krzysztof Kopania, rzecznik PO w Łodzi.

Rzecznik Szpitala w Skierniewicach, Paweł Bruger, wyjaśnił, że dziewczynka miała pękniętą czaszkę, i istniało duże ryzyko, że umrze podczas transportu. Dlatego lekarze chcieli, żeby ranna dostała się do szpitala w Łodzi śmigłowcem.

Dyspozytorzy LPR w Łodzi i Poznaniu odmówili jednak transportu z powodu złych warunków atmosferycznych, i zmroku. Prosili lekarzy ze Skierniewic o jak najszybszy przewóz rannej karetką.

10-letnia Maja trafiła do Centrum Zdrowia Matki Polki. Po trzech dniach zmarła.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.