Grzegorczyk: Symboliczne opłaty za wizyty u lekarzy to rzecz naturalna i niezbędna

Udostępnij:
Przedstawiliśmy propozycję Andrzeja Sośnierza. Polityk PiS chciałby, że płacić pięć złotych każdą wizytę u lekarza. Spytaliśmy czytelników o to, co sądzą o pomyśle. Sprawę skomentował Michał Grzegorczyk z WSSE we Wrocławiu. - System publicznej opieki zdrowotnej jest wielką wartością społeczną, ale nikt nigdzie i nigdy nie powiedział, że ma on być w całości bezopłatowy dla pacjentów - przyznał.
Michał Grzegorczyk, młodszy asystent Sekcji Higieny Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytku w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologiczna we Wrocławiu:
- Nie tylko jestem zwolennikiem wprowadzenia opłat za wizyty u lekarzy, ale wręcz popieram ten pomysł od wielu lat. Niewątpliwie finansowany solidarnościowo system publicznej opieki zdrowotnej jest wielką wartością społeczną, jednak nikt nigdzie i nigdy nie powiedział, że ma on być w całości bezopłatowy dla pacjentów.

Od wielu lat pacjenci dopłacają do leczenia uzdrowiskowego czy pobytu w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, podobnie każdy za rzecz naturalną uważa konieczność zapłacenia za leki lub wyroby medyczne wydawane na receptę lub zlecenie lekarza. I o ile zdarzają się protesty przy ogłoszaniu nowych list refundacyjnych, o tyle nie dotyczą one odpłatności jako takiej, ale skali podwyżki opłaty za konkretny lek, na przykład gdy pojawia się tańszy dla systemu generyk, a pacjenci przywiązani byli do preparatu innowacyjnego.

Z tego samego powodu uważam symboliczne opłaty za wizyty u lekarzy za rzecz nie tylko naturalną, ale absolutnie niezbędną. Mamy duży problem z niedoborem lekarzy, a tym samym przepracowanie personelu i kolejkami. Powszechnie mówi się w mediach o kolejkach do specjalistów, jednak dostanie się do poradni podstawowej opieki zdrowotnej także wymaga dużej cierpliwości albo zerwania się wcześnie rano i wyprzedzenia innych w wyścigu pod drzwi jeszcze zamkniętej przychodni.

Wprowadzenie opłat pozwoli wyeliminować z systemu mnóstwo porad, które obciążają zbędnie system. Wystarczy spytać dowolną grupę lekarzy, ilu pacjentów nie przyniosło wyników badań niezbędnych do postawienia rozpoznania, ilu pacjentów nie przyszło na wizytę w ogóle, ilu nie stawiło się na planową hospitalizację, a wreszcie ilu przyszło do lekarza po prostu porozmawiać, bo czują się samotni i potrzebują się "wygadać". Szczególnie ta ostatnia grupa powinna zostać wyeliminowana z gabinetów, bo nie tylko zajmuje miejsce potrzebującym, ale wręcz zwykle ich wizyty są nie dość że częste, to jeszcze długie.

System opłat za porady lekarskie powinien być wprowadzony jak najszybciej, jednak należy go dobrze zaprojektować, by nie był zbyt dotkliwy dla najuboższych, a jednocześnie spełniał swoją rolę prewencyjno-edukacyjną. Opłata musi być niska, ale sam fakt jej istnienia będzie działał psychologicznie. Problemem jest określenie jej wysokości, bo sztywna kwota wpisana w ustawę czy rozporządzenie może potem przez lata nie być nowelizowana z powodu braku woli politycznej, by podnosić stygnącego, ale wciąż zbyt gorącego kartofla. Stąd najlepiej powiązać ją sztywno z kwotą minimalnego wynagrodzenia. Gdyby jako odnośnik przyjąć zaproponowane przez pos. Sośnierza 5 zł - niech będzie to 0,25% tej kwoty, czyli obecnie 5,25 zł.

Opłatę można też i trzeba wprowadzić za hospitalizacje, podobnie, jak za pobytu w ZOL-u. Obecnie za ZOL płaci się 250 proc. najniższej emerytury, ale nie więcej niż 70 proc. miesięcznego dochodu. Opłaty za hospitalizacje powinny być jednak niższe, w granicach 10 zł za dzień. Taka kwota akurat starczy na całodzienne wyżywienie, które dzisiaj jest realizowane za nawet 5-6 zł dziennie, co skutkuje wyjątkowo złą jakością posiłków.

Osobna kwestia to kaucje albo kary za niepojawienie się w poradni lub szpitalu. Tu także należy wprowadzić opłaty i tak, na przykład, za nieprzyjście do lekarza specjalisty w umówionym terminie powinno się obciążać kwotą dziesięć razy większą. Obciążyć jeśli stan pacjenta nie był uzasadnieniem do niestawienia się. Analogicznie w przypadku uzasadnienia zdrowotnego pacjentowi powinno się zwracać kwotę pięciu złotych za zarejestrowanie. Również kwota za niestawienie się bez uzasadnienia na hospitalizację planową powinno być płatne, na przykład kwotą dziesięć razy większą niż opłata wyliczona na podstawie mediany czasu hospitalizacji dla JGP.

Oczywiście, te działania nie są i nie będą cudownym rozwiązaniem problemu dostępności świadczeń, jednak pozwolą ograniczyć kolejki choćby i o kilka procent. Trzeba jednak te działania powiązać z innymi, na przykład, usprawnieniem informatyzacji czy wprowadzeniem postulowanego już na łamach "Menadżera" tak zwanego współczesnego felczera, czyli brytyjskiego assistant physician, który zajmie się w POZ prostymi przypadkami w rodzaju pacjenta z przeziębieniem, którego jedyną potrzebą jest kilka dni w łóżku i zwolnienie lekarskie dla pracodawcy.

Czy wprowadzenie opłat za wizyty to dobry pomysł? Wypowiedź się, napisz wiadomość na adres: k.lurka@termedia.pl. Wybrane komentarz opublikujemy.

Przeczytaj także: "Sośnierz: Płaćmy pięć złotych za każdą wizytę u lekarza i kolejki znikną".

Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.