Minister odbiera pielęgniarkom punkt w rywalizacji z lekarzami

Udostępnij:
Szef resortu zdrowia skrytykował pielęgniarki za to, że nie chcąc się zgodzić na zespoły lekarsko-pielęgniarskie w POZ powołują się na prawo do samodzielności gospodarczej. - To nie jest argument, który powinien się istotnie liczyć – przekonywał Konstanty Radziwiłł.
Chodzi o propozycję zapisu przyszłej ustawy o POZ, w myśl którego opiekę nad pacjentem sprawowałby zespół lekarsko – pielęgniarski, koordynowany przez lekarzy. Propozycję taką forsują na posiedzeniach zespołu przedstawiciele organizacji lekarskich. Pielęgniarki bronią się, twierdząc, że w takich zespołach straciłyby samodzielność zawodową, a także finansową. Obawiają się, że rozliczane byłyby bowiem nie jak dotychczas bezpośrednio przez płatnika, a przez lekarza.

- Niczego nie przesądzam, ale zaskoczyło mnie, że pielęgniarki powołują się tu na zasadę samodzielności gospodarczej – odpowiadał siostrom minister Radziwiłł. – To jest dla mnie ostatni argument – dodawał, sugerując, że nie będzie on miał znaczenia dla podejmowanych decyzji.

O komentarz poprosiliśmy ekspertów: pielęgniarkę i lekarza.

Lucyna Dargiewicz, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych:

- Przed projektem tworzenia na siłę zespołów lekarsko – pielęgniarskich w kształcie, o jakim słyszeliśmy dotychczas będziemy się bronić ze wszystkich sił. Już dzień po długim weekendzie spotykamy się w Sopocie na konferencji Komitetu Obrony Pielęgniarek i Położnych. Zastanowimy się, co zrobić z tą propozycją dalej.

- Szkoda, że minister przywołał tylko jeden z argumentów przeciw, z kilku podnoszonych przez nas. Ten o swobodzie gospodarczej jest istotny, nie wolno go bagatelizować. Ale są i inne, co do których mam nadzieję: mocniej przekonają ministra. Chodzi o realne zagrożenie samodzielności nie tylko gospodarczej, ale i zawodowej. Przez lata, i wzorem innych krajów, pielęgniarki dorobiły się i doczekały sprecyzowanego zakresu odpowiedzialności i kompetencji. Są one dziś ściśle rozdzielone między nas i lekarzy. Mało: niektóre z nich są ściśle zawarowane wyłącznie dla nas. Obawiamy się, że jeżeli zostaniemy sprowadzone do roli wyłącznie pomocnicy lekarza, odbędzie się to kosztem tych obowiązków, wbrew interesom pacjenta.

Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy:

- Cóż, szkoda, że argumenty o tym, że swoboda gospodarcza jest istotna i potrzebna nie trafiają do obecnej ekipy rządzącej. Dobrze wykorzystana naturalna ludzka chęć do tego, by zarabiać, lepiej się przysłużyła medycynie (i nie tylko) niż próby tłamszenia tej chęci. Podobnie jak postawienie na samodzielność i inicjatywę pracownika w miejsce roztaczania nad nim nadmiernej kontroli. Powinno to być brane pod uwagę przy konstruowaniu każdego, dobrego narzędzia zarządczego. Argumentu o swobodzie gospodarczej, choć rzeczywiście nie jest być może tym najważniejszym, nie traktowałbym więc jako „ostatniego”, zupełnie nieważnego.

- A co do samych zespołów lekarsko -pielęgniarskich: jest całkiem prawdopodobne, że to najlepsze z możliwych rozwiązań. Tylko zastrzeżenia budzi sposób w jaki usiłujemy ten cel osiągnąć. Obawiam, że jak wielu innych dziedzinach medycyny chodzi o niedostatek środków. I właśnie obawa przed nim budzi napięcia. Bo w końcu gdyby środków było dość, pewno w wielu wypadkach dobrowolnie - bez żadnych zachęt czy nakazów - pielęgniarki z lekarzami łączyłyby się w odpowiednie profesjonalne pary, czy zespoły. Bo w końcu dobra współpraca, ze sprawdzonym i przewidywalnym partnerem, jest łatwiejsza. Wychodzi na dobre i im samym, i pacjentom.

Opracował: Bartłomiej Leśniewski
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.