Gaszą pożary – podpalacza nie łapią
W części szpitali ograniczane są planowe zabiegi i wstrzymywane przyjęcia. Powodem są braki w budżetach placówek spowodowane tym, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie płaci całości za kontrakty. Pacjenci słyszą, że muszą poczekać, urzędnicy z MZ i NFZ zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą, a samorząd lekarski apeluje o pilne rozwiązania, by po systemie nie zostały zgliszcza.
- Do Naczelnej Izby Lekarskiej z całej Polski docierają sygnały od szpitali, które z powodu zaległości w płatnościach za świadczenia ze strony NFZ przestają przyjmować nowych pacjentów, w tym również onkologicznych, i przekładają leczenie na przyszły rok
- NFZ nie ma za co leczyć? Płatnik przekonuje, że takie twierdzenia są nieprawdziwe i na bieżąco wywiązuje się z płatności
- Łukasz Jankowski, prezes NRL, wskazał, że sytuacja w rzeczywistości wygląda inaczej: „zamknęliśmy przyjęcia, albo odsyłamy pacjentów onkologicznych” – tak mówią dyrektorzy szpitali
- Zdaniem świadczeniodawcy ze Śląska Krzysztofa Zaczka niepokojące są działania funduszu ograniczające wartości limitów kontraktowych, tam gdzie jest to możliwe
- – Nie ma konkretnych działań reformujących, cały czas pogłębia się dziura finansowa NFZ, a nad tym wszystkim wisi ciemna chmura w postaci podwyżek wynagrodzeń – stwierdził Zaczek
Nie ma pieniędzy, proszę czekać
Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej, przyznał, że zgodnie z tym, co podaje prasa, najtrudniej jest na Pomorzu oraz Mazowszu. Z tych województw do NIL napływa najwięcej sygnałów o szpitalach, które przestają przyjmować nowych pacjentów.
– Mamy stąd faktycznie wiele zgłoszeń, ale nie jesteśmy w stanie tego porównać z pozostałymi województwami, ponieważ nie mamy pełnego obrazu – powiedział „Menedżerowi Zdrowia” rzecznik NIL.
– Pacjenci słyszą, że szpital nie zrealizuje ich leczenia, operacji czy diagnostyki w tym roku kalendarzowym. Muszą albo czekać na przyszły rok albo szukać innego szpitala. W sytuacji choroby to niepotrzebny stres – zaznaczył Kosikowski.
Z powodu wyczerpania rocznych limitów finansowania Narodowego Funduszu Zdrowia szpitale na Pomorzu, m.in. w Gdańsku, Gdyni, Wejherowie i Kościerzynie, przesuwają część planowanych zabiegów na 2026 rok.
Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku w ciągu pierwszych 10 miesięcy wykonało więcej zabiegów, niż przewidywał limit na cały rok. Nadwyżka przekracza 270 mln zł, jednak z uwagi, że NFZ może nie pokryć dodatkowych wydatków, placówka zdecydowała o przeniesieniu zabiegów na kolejny rok.
Na podobny ruch zdecydowały się Szpitale Pomorskie w Gdyni, gdzie wysokość nadwyżek sięgnęła 110 mln zł. Rzecznik Małgorzata Pisarewicz przekazała, że placówki przesuwają na przyszły rok świadczenia z ryczałtu PSZ, na które pozwala stan zdrowia pacjentów, oraz zabiegi endoprotezoplastyki stawu biodrowego i kolanowego, głównie w szpitalu w Wejherowie.
– Bez reformy systemu ochrony zdrowia to działania od pożaru do pożaru, bez złapania podpalacza. Niestety system wymaga i reformy, i pieniędzy, a na to obecnie nie ma woli politycznej – wskazał rzecznik prasowy NIL.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski podczas konferencji prasowej 5 listopada przyznał, że zgłaszają się do NRL dyrektorzy szpitali, którzy mówią wprost: „boimy się zabrać głos w przestrzeni publicznej, bo mogą nas spotkać za to konsekwencje, nie powiemy pod nazwiskiem, że zamknęliśmy przyjęcia, albo odsyłamy pacjentów onkologicznych, bo coś może się zdarzyć ze względu na potencjalny konflikt z resortem”.
Prezes Jankowski dodał, że samorząd lekarski otrzymuje informacje o tym, że pacjenci są odsyłani, w tym także chorzy onkologicznie. – Przekazalibyśmy te informacje Ministerstwu, gdyby doszło do jakiejkolwiek próby dialogu – wskazał prezes NRL.
System się dławi – szpitale reagują
Niepokojące informacje o ograniczeniach w planowanych zabiegach i programach lekowych z powodu luki finansowej NFZ zgłaszają szpitale w całej Polsce. Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze podjął decyzję o przesuwaniu pacjentów planowych na późniejsze terminy. Rzeczniczka placówki Sylwia Malcher-Nowak powiedziała, że zaległości w płatnościach NFZ dotyczą programów lekowych (głównie onkologicznych), co przymusza szpital do korzystania z kredytu obrotowego. Rzeczniczka zapewniła, że pacjenci wymagający przyjęcia w trybie nagłym w związku z zagrożeniem życia lub zdrowia są przyjmowani, niezależnie od realizacji kontraktu. Z kolei wielospecjalistyczny Szpital Miejski im. Józefa Strusia w Poznaniu przesunął już część planowych zabiegów. Powodem jest konieczność dostosowania się do limitów finansowych określonych przez NFZ.
Problem narasta także na Śląsku. Jeszcze kilka tygodni temu nad szpitalami w regionie wisiało widmo sporych cięć w kontraktach na listopad i grudzień. Potem NFZ przekazał, że cięć nie będzie. Jak podała „Gazeta Wyborcza”, 31 października fundusz rozesłał jednak do szpitali propozycje aneksów na ostatnie dwa miesiące tego roku. Według informacji od dyrektorów szpitali, cięcia miały wynieść 20 proc. Wkrótce fundusz to zdementował.
Sprzeczne informacje z NFZ
– Dla naszego szpitala zaległości NFZ wynikające z zapłaty za świadczenia nielimitowane nie są tak odczuwalne, ponieważ jesteśmy stosunkowo małym szpitalem – to kwota na poziomie około kilkuset tysięcy złotych. Wiem natomiast, że są większe placówki, wobec których zaległości funduszu wynoszą nawet kilka milionów złotych – powiedział „Menedżerowi Zdrowia” Krzysztof Zaczek, prezes Zarządu Szpitala Murcki Sp. z o.o. w Katowicach, wiceprezes Zarządu Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego.
– Cała sytuacja jest oczywiście problematyczna, jednak na razie nie zdecydowaliśmy się na ograniczanie w sposób istotny działalności naszej placówki. Natomiast podjęliśmy decyzję, że nie będziemy zwiększać realizacji świadczeń. Dotyczy to na przykład sytuacji, w której pacjent ma zaplanowany zabieg czy pobyt w szpitalu i z jakiegoś powodu odwołuje taką wizytę. Do tej pory staraliśmy się na to miejsce jak najszybciej pozyskać innego pacjenta czekającego w kolejce. W tej chwili tego nie robimy – wyjaśnił prezes Zaczek.
Jak powiedział, powodem są sprzeczne informacje, jakie napływają z Narodowego Funduszu Zdrowia.
– Z jednej strony słyszymy o zabezpieczonych środkach, o 3,5 miliarda złotych, z których pieniądze mają być skierowane do śląskiego oddziału NFZ. Z drugiej – widząc działania funduszu, zgodne z obowiązującymi przepisami, umowami, ale bardzo restrykcyjne, czyli ograniczające wartości limitów kontraktowych wszędzie tam, gdzie jest to możliwe – taka sytuacja jest bardzo niepokojąca – podkreślił prezes jednostki w Katowicach.
– Dla nas sytuacja, w której uzyskamy zapłatę za zrealizowane świadczenia, ale z opóźnieniem, na przykład kwartalnym, jest bardzo trudna, ponieważ jesteśmy obciążani wówczas kosztami odsetek od nieterminowej zapłaty za faktury dla naszych dostawców – dodał.
– W tej chwili nie przesuwamy terminów świadczeń na przyszły rok. Natomiast nie zwiększamy wykonań. Staramy się utrzymać realizację świadczeń na stabilnym poziomie, ponieważ jesteśmy zobligowani do tego, żeby pacjentów leczyć i zabezpieczyć płynność świadczeń opieki zdrowotnej – zaznaczył Krzysztof Zaczek.
Brak działań reformujących
Jak przyznał, szpital realizuje usługi, które wykonują w większości szpitale powiatowe, czyli są to świadczenia pilne. – Nie mamy tutaj dużego pola manewru. Z niepokojem patrzymy na to, co dzieje się w systemie ochrony zdrowia. Oczekujemy na rozwiązania, które znalazły się w ustawie o reformie szpitali. Rok temu minister Izabela Leszczyna zapowiadała wielką reformę. Teraz mamy nową minister, którą bardzo cenię, i której kibicuję, jednak bez środków finansowych to się nie uda – stwierdził prezes Zaczek.
– Niestety widać, że reforma szpitalnictwa została „wepchnięta” do zmiany ustawy, że nie doczekała się nawet własnego aktu prawnego. Widzimy, że nie ma woli lub zgody politycznej, żeby pewne działania zrealizować, mimo – jak sądzę – szczerych chęci po stronie pani minister – dodał.
– Nie ma konkretnych działań reformujących, cały czas pogłębia się dziura finansowa NFZ, a nad tym wszystkim wisi ciemna chmura w postaci podwyżek wynagrodzeń. Ustawa o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia obowiązuje i w przyszłym roku zetkniemy się z tym samym problemem dorzucania kolejnych środków do systemu nie na leczenie pacjentów, tylko na zabezpieczenie bieżących potrzeb i wynagrodzeń pracowników szpitali – zwrócił uwagę.
Prezes Zaczek dodał również, że większość szpitali śląskich otrzymała aneksy na dwa ostatnie miesiące bieżącego roku. Przyznał jednak, że placówki są w trakcie analiz i rozmów z Narodowym Funduszem Zdrowia, które dotyczą „pewnych zakresów, gdzie dokonano zmniejszenia wartości limitów”.
– Płatnik twierdzi z kolei, że dotyczy to tylko sytuacji, gdzie były niewykonania. W tej chwili mamy sytuację, że tam gdzie były nadwykonania, fundusz zapłacił wyłącznie do limitu, czyli bez nadwykonań. Natomiast tam, gdzie były niewykonania, nawet jeśli był to tylko jeden typ zabiegu czy porady, wyodrębnione w umowie, to mamy zmniejszenie. Rozumiemy oczywiście, że jest to działanie zgodne z obowiązującymi przepisami, ale nie jest to na pewno praktyka sprzyjająca dobrej współpracy – ocenił Krzysztof Zaczek.
Co na to NFZ?
Jak zapewnił 4 listopada rzecznik NFZ Paweł Florek, fundusz na bieżąco wywiązuje się z płatności za świadczenia, które wynikają z podpisanych umów. Zaznaczył, że świadczenia pilne, ratujące życie są i będą realizowane.
– Twierdzenie więc, że „NFZ od kilku miesięcy nie płaci” jest po prostu nieprawdziwe bądź jest bardzo dużym skrótem myślowym rzecznika NIL – wskazał rzecznik funduszu.
Florek poinformował, że w przypadku nadwykonań rozliczony jest I kwartał 2025 r. Zaznaczył, że dodatkowe 3,5 mld zł z dotacji z budżetu państwa, które NFZ otrzymał pod koniec października zostały już ujęte w planach finansowych Oddziałów Wojewódzkich NFZ i podpisywane są z placówkami medycznymi aneksy zwiększające ich kontrakty.
Rzecznik dodał, że część z OW NFZ zapłaciła placówkom medycznym za nadwykonania za drugi kwartał 2025 r. w świadczeniach nielimitowanych oraz w lekach w programach lekowych i w chemioterapii. Florek zaznaczył, że w przypadku województw mazowieckiego i śląskiego priorytetem było zabezpieczenie realizacji kontraktów na listopad i grudzień 2025 r., dodając, że kontrakty w tych regionach nie będą zmniejszane.
Ministerstwo Zdrowia w oficjalnym komunikacie przekazało, że nie potwierdza doniesień o „odsyłaniu” chorych onkologicznych, dodając, że NFZ na bieżąco realizuje zobowiązania wobec świadczeniodawców.
– Tegoroczny budżet NFZ przekroczył 200 mld zł – podał resort.
– W przypadku planowych zabiegów mogą występować przesunięcia terminów, co zdarzało się również w poprzednich latach – podkreślono.
Oficjalne komunikaty a rzeczywistość
– Jesteśmy zaniepokojeni tym, że ministerstwo w oficjalnych komunikatach pisze, po pierwsze, że wszystko jest w porządku, że chorzy onkologiczni nie są odsyłani, a my wiemy, że są – skomentował 5 listopada Łukasz Jankowski.
– Nie akceptujemy ze strony osób odpowiedzialnych za system takiej informacji, że ktoś miał nieszczęście zachorować w listopadzie czy grudniu. Czyli musi sobie z tym poradzić sam? Otóż od tego jest minister zdrowia, żeby wypracować tutaj rozwiązania – powiedział prezes Jankowski.
– Nie akceptujemy też tłumaczeń, że wszystko będzie w porządku, jeżeli oddział specjalistyczny świadczący pomoc dużej grupie pacjentów w całej Polsce południowej zniknie, tylko, że „się go połączy” i to będzie w zasadzie to samo. Nie będzie to samo. Przestańmy pudrować rzeczywistość, a to, że dyrektorzy szpitali nie chcą wypowiadać się do mediów, mając obawę, czy nie ich spotka ich za to jakaś konsekwencja, jest najlepszym dowodem na to, że w systemie ochrony zdrowia dzieje się bardzo źle – powiedział szaf samorządu lekarskiego.
Przeczytaj także: „Imperium kontratakuje”.


