Pełzająca centralizacja, czyli resort jak „wielki kadrowy”

Udostępnij:
Ministerstwo podporządkowało sobie płatnika – monopolistę, jest de facto pracodawcą rezydentów, dokłada się do płacenia pensji pielęgniarkom, ratowników, a w kolejce czekają kolejne zawody. Do czego doprowadzi ciągła koncentracja podejmowania najdrobniejszych nawet decyzji w „centrali”?
Do czego pozbawianie dyrektorów szpitali autonomii zarządczej? Zapytaliśmy ekspertów.

Krzysztof Czerkas, członek Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, ekspert Formedis Medical Management & Consulting w Poznaniu oraz wykładowca i ekspert Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku:
– Zaiste, przedziwna to praktyka i chyba wyjątkowa w całej polskiej gospodarce, że minister resortowy – w tym przypadku minister zdrowia – ingeruje bezpośrednio w działalność samodzielnych podmiotów gospodarczych funkcjonujących w jego resorcie. Zastanawiam się, czy którykolwiek z pozostałych ministrów pokusiłby się o określanie wprost w jaki sposób mają pracować przedsiębiorstwa w sektorze górnictwa, energetyki, finansów, czy gospodarki morskiej.

To coraz bardziej centralistyczne sterowanie polską ochroną zdrowia jako żywo zaczyna przypominać system zarządzania służbą zdrowia 30 lat temu oraz zasady gospodarki planowanej dla różnorodnych form opieki zdrowotnej. Zamiast dążyć do podniesienia efektywności posiadanych zasobów systemu ochrony zdrowia, ministerstwo zdrowia praktycznie zlikwidowano już m.in. konkurencję między lecznicami, będącą dźwignią jakości obsługi klienta-pacjenta, bo przecież każda z nich i tak ma już zagwarantowany swój ryczałt więc starać się o klienta nie musi. Minister zdrowia staje się stopniowo pracodawcą i płatnikiem wynagrodzeń dla coraz większej liczby grup zawodowych pracujących w służbie zdrowia. W konsekwencji menedżerowie szpitali zaczynają być pozbawiani atrybutów należnych dyrektorom podmiotów leczniczych i są spychani do roli administratorów swoich placówek. Nikt ich jednak nie zwalnia od odpowiedzialności za decyzje podejmowane zupełnie gdzie indziej i to jest nie w porządku.

Jakub Szulc, dyrektor life sciences w EY Poland, były wiceminister zdrowia:
– Skoro to ja mam władzę, skoro na mnie spada odpowiedzialność przed opinią publicznej: potrzebuję instrumentów zarządczych – to sposób rozumowania kolejnych ministrów zdrowia. Także z PO, bo przypomnę że to właśnie w czasach Bartosza Arłukowicza bezpośrednio podporządkowano NFZ ministrowi zdrowia. Centralizacja rzeczywiście w Polsce postępuje z roku na rok.

Tyle, że centralizacja nie jest złem samym sobie. Mamy w Europie silnie scentralizowane systemy ochrony zdrowia, np. brytyjski i norweski. A nawet w takich krajach jak Holandia, gdzie system jest bardzo zdecentralizowany, obowiązuje rygorystyczny system regulacji rynku. I sądzę, że od tego w ochronie zdrowia nie uciekniemy. Regulacje będą, i będą dość detaliczne i rygorystyczne, gdy porównać je z innymi branżami.

W Polsce kłopot mamy z tym, że szwankuje system regulacyjny, a jego kolejne elementy dodawane są dość chaotycznie. Często nie pasują do siebie i nie stanowią logicznej całości.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.