iStock

Niedopełnienie zbadania małoletniego pacjenta a zachowanie rodzica

Udostępnij:
Gdy do „wieczorynki” przyjdą rodzice z małym dzieckiem, a lekarz nie jest w stanie (lub może nie chce) namówić ich do współpracy, to konflikt gotowy i w konsekwencji skarga u rzecznika – kanwą do poniższych rozważań są wywody zaprezentowane w uzasadnieniu postanowienia Sądu Najwyższego – Izba Karna z 14 lipca 2022 r. I KK 265/22.
Analiza prawników Jerzego Sowińskiego i Jędrzeja Skrzypczaka z Wielkopolskiej Izby Lekarskiej:
O funkcjonowaniu „wieczorynek” mówi się niestworzone historie – to pokazuje, że dzieje się coś niepokojącego. Powodów takiego stanu rzeczy jest pewnie wiele – od systemowych po ludzkie – i to po obu stronach. Stąd wiele negatywnych emocji, które pojawiają się w tego typu sytuacjach. A na dodatek, gdy do „wieczorynki” przyjdą rodzice z małym dzieckiem, a lekarz nie jest w stanie (lub może nie chce) namówić ich do współpracy, to konflikt gotowy i w konsekwencji skarga u rzecznika. Kanwą do rozważań niech będą wywody zaprezentowane w uzasadnieniu postanowienia Sądu Najwyższego – Izba Karna z 14 lipca 2022 r. I KK 265/22.

Stan faktyczny przedstawiał się następująco. OSL w X. uznał obwinionego L.L. za winnego tego, że:
1. 8 października 2017 r. podczas pełnienia dyżuru w nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej w szpitalu powiatowym w B. w trakcie udzielania porady medycznej nie dopełnił obowiązku zbadania pacjentki – 2-letniej A.Z., która znajdowała się pod opieką matki A.Z., nie zbadał pacjentki i nie wdrożył postępowania leczniczego, a w ten sposób naruszył art. 8 i 9 Kodeksu etyki lekarskiej oraz art. 4 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty.
2. W tym samym miejscu i czasie zachowywał się wobec matki dziecka w sposób lekceważący i niekulturalny, co stanowi naruszenie art. 12 ust. 1 Kodeksu etyki lekarskiej.

NSL w wyniku rozpoznania odwołania obrońcy obwinionego utrzymał w mocy zaskarżone orzeczenie sądu pierwszej instancji w zakresie przypisania obwinionemu odpowiedzialności zawodowej za pierwsze z zarzuconych w sprawie przewinień zawodowych oraz zmienił orzeczenie sądu pierwszej instancji, uniewinniając obwinionego od popełnienia drugiego z zarzucanych mu czynów. Powyższe orzeczenie zostało częściowo zaskarżone kasacją przez obrońcę obwinionego. Wyrokiem z 12 stycznia 2021 r. Sąd Najwyższy uchylił orzeczenie sądu drugiej instancji w części zaskarżonej kasacją i przekazał sprawę obwinionego do ponownego rozpoznania przez NSL w postępowaniu odwoławczym. W wyniku ponownego rozpoznania sprawy NSL utrzymał zaskarżone orzeczenie w mocy, a to orzeczenie zostało zaskarżone ponownie kasacją przez obrońcę ukaranego lekarza w zakresie pkt 1 w całości oraz w zakresie pkt 2 w części, w jakiej kosztami postępowania obciążono ukaranego.

Jak stwierdził SN, tym razem kasacja okazała się oczywiście bezzasadna. Zaskarżone nią orzeczenie nie było wydane z rażącym uchybieniem przepisów wskazanych w podstawach prawnych zarzutów kasacji. Jak wyjaśnił SN, rażące naruszenie prawa to uchybienie rzucające się w oczy, jaskrawe, oczywiste, poważne, czyli odgrywające przy rozstrzyganiu sprawy znaczącą rolę, przy czym należy je łączyć nie z łatwością ich stwierdzenia, ale z ich rangą i natężeniem nieprawidłowości. Co istotne – zdaniem SN tego rodzaju sytuacja procesowa absolutnie nie zaistniała w tej sprawie.

Jak dostrzegł sąd kasacyjny NSL, ponownie rozpoznając sprawę, poddał analizie trzy wersje zdarzeń – wynikające z zeznań matki pacjentki, obwinionego lekarza i pielęgniarki T.C. Jak można sobie wyobrazić wszystkie relacje były diametralnie różne. Jeśli chodzi o pielęgniarkę, to – jak zaznaczył SN – słusznie NSL dostrzegł i podkreślił, że nie mogła ona być traktowana jako jedyny obiektywny świadek zdarzenia. T.C. pracowała bowiem w małym szpitalu jako podwładna obwinionego, co przemawiało za większą zależnością współpracowników. Z racji tej zależności jej zeznania wymagały uważnej oceny. Jak zauważył NSL, nie były one jednolite w zakresie, który miał znaczenie dla badanej sprawy. Pielęgniarka w zeznaniach złożonych przed OROZ początkowo stwierdziła, iż niewiele pamięta z tej wizyty. Pomimo tego doświadczenie życiowe pozwala przyjąć, że wówczas, czyli ok. 5 miesięcy od zdarzenia, miała najlepszy jej obraz w swojej pamięci. Nie zeznała wówczas, że lekarz kazał rozebrać dziecko, a rodzice tego zaniechali i wyszli z gabinetu, co było przyczyną braku zbadania dziecka. Podała, że lekarz prosił o uspokojenie dziecka, a rodzice nie potrafili tego zrobić. Lekarz nie podejmował czynności, bo czekał, aż dziecko się uspokoi. Nie wspomniała nawet o tym, że lekarz skierował do nich prośbę o rozebranie dziecka. Podczas kolejnych zeznań formułowała wersję, zgodnie z którą lekarz prosił o uspokojenie i rozebranie dziecka – to zamiennie używała sformułowania, zgodnie z którym prosił o przygotowanie dziecka do badania albo tylko prosił o uspokojenie dziecka. Lektura tych zeznań prowadzi do wniosku, że w niektórych swoich wypowiedziach świadek podawała – chociażby odnośnie do tego, czy rodzice byli zaproszeni, aby usiąść w gabinecie – nie tyle to, co miało miejsce w dniu zdarzenia, ale to, co często ma miejsce w gabinecie. Kluczowe dla przyjęcia, że wnioski co do ustaleń faktycznych wynikające z jej zeznań zostały sformułowane przez sądy dyscyplinarne prawidłowo, bez naruszenia zasady obiektywizmu, było jej stwierdzenie: „Po prostu zwróciła moją uwagę sytuacja, że doktor oczekuje, żeby wyciszyć dziecko, rodzice oczekują badania”. Analizując te zeznania, NSL trafnie – zdaniem SN – doszedł do wniosku, że lekarz nie dopełnił obowiązku zbadania małoletniej pacjentki, a powodem tego stanu rzeczy nie było zachowanie rodziców. Jak podkreślono, nieuzasadnione było oczekiwanie przez lekarza na uspokojenie 2-latki, które to zachowanie mogło wynikać ze stanu zdrowia, ale również nieprawidłowego rozpoczęcia badania dziecka, tj. od polecenia pokazania języka, co może być nieprzyjemne dla dziecka, i – jak zasugerował NSL w uzasadnieniu orzeczenia – od tego nie powinno rozpoczynać się badania. Te okoliczności wynikały z zeznań matki nieletniej pacjentki i znalazły potwierdzenie także i w zeznaniach świadka T.C. Jak słusznie skonstatował NSL, lekarz wykazał się brakiem zrozumienia faktu (ale chyba też brakiem wyobraźni), że małe dziecko nie będzie wykonywało jego poleceń. Nie można oczekiwać również, że rodzice będą w stanie wydać mu takie polecenie. Dlatego lekarz nie powinien uzależniać zbadania dziecka od jego uspokojenia. A tak było w tym przypadku. Co interesujące, NSL zwrócił uwagę na to, że wizyta trwała ok. 20 minut, czego nie kwestionował obwiniony ani jego obrońca. A zatem prawdopodobnie tyle trwała, a więc względnie długo. Ale jak ustalono, w tym czasie lekarz oczekiwał na wykonanie przez 2-letnie dziecko polecenia uspokojenia się. Ta okoliczność potwierdza, że przyczyną niezbadania dziecka nie było uniemożliwienie dokonania tej czynności przez rodziców, którzy opuścili gabinet lekarski. Ich zachowanie stanowiło natomiast reakcję na zaniechanie przez lekarza zbadania dziecka podczas 20-minutowej wizyty, w trakcie której lekarz oczekiwał, aż dziecko przestanie płakać. Sąd stwierdził przy tym inne nieprawidłowości w zachowaniu lekarza, m.in. ocenę temperatury ciała pacjentki jedynie na podstawie relacji matki, ocenę stanu dziecka znajdującego się na rękach matki na podstawie obserwacji z odległości 1 m, sporządzenia w sposób niestaranny dokumentacji z wizyty lekarskiej. SN podkreślił, że zachowanie ojca pacjentki zasługiwało na negatywną ocenę, ale ta ocena była niezależna od oceny jako nieprawidłowego zachowania lekarza podczas wizyty lekarskiej. Zachowanie ojca stanowiło reakcję na przebieg wizyty i brak zbadania dziecka przez lekarza, a nie było przyczyną tego, że nie doszło do zbadania pacjentki.

SN podniósł w tej sprawie jeszcze jeden ciekawy wątek. A mianowicie: jak należy rozumieć zasadę in dubio pro reo. W sytuacji, gdy zebrany materiał dowodowy pozwalał na dokonanie ustaleń faktycznych po weryfikacji wiarygodności zebranych dowodów, nie było podstaw do przyjęcia, że w badanej sprawie zachodzą wątpliwości, których nie można usunąć i w związku z tym należy przyjmować wersję zdarzeń najkorzystniejszą dla oskarżonego. Jak stwierdził SN sam fakt rozbieżności pomiędzy wersjami zdarzeń wynikającymi z zeznań świadków i wyjaśnień obwinionego nie obligował do przyjęcia najkorzystniejszej dla niego wersji zdarzeń. Przewidziana w art. 5 § 2 kpk zasada in dubio pro reo aktualizuje się wszak dopiero wówczas, gdy po rzetelnym przeprowadzeniu oceny zebranych w sprawie dowodów, w sposób zgodny z wymogami art. 7 kpk, pozostają niedające się usunąć wątpliwości. Wówczas należy je tłumaczyć na korzyść oskarżonego. W sytuacji – a taka zaistniała in concreto – gdy przeprowadzona ocena dowodów tego rodzaju wątpliwości nie pozostawiała i pozwalała przyjąć jako wiarygodną jedną z prezentowanych wersji, to wówczas brak jest podstaw do zastosowania owej zasady procesowej. Tak też było i w niniejszej sprawie. Powtórzyć raz jeszcze należy tezę SN, iż nieuzasadnione było oczekiwanie przez lekarza na uspokojenie 2-letniego dziecka, które to zachowanie mogło wynikać ze stanu zdrowia, jak również nieprawidłowego rozpoczęcia badania dziecka od polecenia pokazania języka, co stanowi nieprzyjemne dla dziecka badanie i od tego nie powinno rozpoczynać się badania. Lekarz wykazał się brakiem zrozumienia faktu, że małe dziecko nie będzie wykonywało poleceń. Nie można oczekiwać również, że rodzice będą w stanie wydać mu takie polecenie. Dlatego lekarz nie powinien uzależniać zbadania dziecka od jego uspokojenia. Nawet jeśli zachowanie ojca dziecka zasługuje na negatywną ocenę.

Tekst opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 7–8/2023.

Przeczytaj także: „Rola sądów lekarskich w zakresie wykładni zasad etycznych”, „Czy sądy lekarskie potrzebują biegłych?” i „Jak wyegzekwować wykonanie kary pieniężnej?”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.