Prawnicy i lekarze ramię w ramię. Zjednoczyli się przeciw dyrektorom

Udostępnij:
Minister zdrowia porozumiał się z rezydentami, ale kłopoty i konflikty w niektórych szpitalach pozostały. Przykłady? - Żąda się od rezydentów w trakcie podpisywania umowy rezydenckiej podpisania niekorzystnej dla nich klauzuli zakazu konkurencji albo pod koniec dyżuru przekazuje się lekarzom grafiki pracy zmianowej na następny dzień - mówi Katarzyna Pikulska, lekarz rezydent z OZZL i wyjaśnia, że inicjatywa "Prawnicy lekarzom" powstała, żeby takich sytuacji nie było. - Nieuczciwi dyrektorzy, uważajcie. Prawnicy pomagają lekarzom - ostrzega doktor Pikulska.
"Prawnicy lekarzom" to przedsięwzięcie, które opiera się o stworzonej sieci takich prawników, do których lekarze mogą się zgłaszać z prośbami o darmową pomoc i konsultację. To inicjatywa prawników współpracujących z lekarzami. Organizatorzy akcji przyznają, że chcą pomóc lekarzom w odzyskaniu równoprawnej pozycji wobec pracodawców. - Chcemy przeciwdziałać różnorodnym formom mobbingu dyrekcji szpitali, aby dać lekarzom narzędzia do ochrony praw pracowniczych i by mogli podejmować samodzielne decyzje dotyczące warunków pracy - czytamy na stronie "Prawnicy lekarzom". Akcja rozpoczęła się na początku stycznia, a do pomocy zgłosiło się stu prawników z różnych części Polski. Lekarze proszą o pomoc niemal codziennie, do tej pory podjęto niemal 60 interwencji prawnych.

- Inicjatywa "Prawnicy lekarzom" jest odpowiedzią na mobbing i problemy lekarzy, którzy są wykorzystywani przez nieuczciwych pracodawców - mówi Katarzyna Pikulska i wyjaśnia, co zrobić, żeby uzyskać pomoc: - Należy wysłać wiadomość na adres prawnicylekarzom@gmail.com, wskazać placówkę i miasto, w którym się pracuje, opisać krótko, czego dotyczy ich problem i czekać na kontakt.

- Rozwiązanie kłopotu polega na udzieleniu ustnej porady przez telefon, a w tych przypadkach, kiedy to nie wystarcza, prawnicy wspierają lekarzy w bezpośrednich kontaktach z ich pracodawcą - wyjaśnia mecenas Tomasz Popiołek-Janiec z Lublina.

Dostaną podwyżki, jeśli wezmą... szesnaście dyżurów
- Dyrektorzy szpitali wykorzystują brak wiedzy z zakresu prawa pracy - mówi doktor Pikulska i wymienia, w takich przypadkach lekarze proszą o pomoc. Przykłady? Żąda się od rezydentów w trakcie podpisywania umowy rezydenckiej podpisania niekorzystnej dla nich klauzuli zakazu konkurencji albo z powodu zewnętrznej umowy kontraktowej potrąca im się z wynagrodzenia za rezydentury środki na ZUS, który powinien przecież opłacać szpital z podstawowej umowy rezydenckiej, a nie z tej umowy kontraktowej. Albo bez żadnej zgody potrąca się z wynagrodzenia pieniądze na izbę lekarską, a mimo to szpital nie uiszcza tej składki.

- Kolejnym kłopot zgłaszanym jest przez lekarzy-kobiety karmiące bądź wychowujące dzieci. Żąda się od nich stawiania do pracy na trzecią, nocną zmianę - opisuje doktor Pikulska i wymienia: - Lekarze w Poznaniu usłyszeli, że dostaną podwyżki, jeśli wezmą... szesnaście dyżurów, a w Lublinie dodatek dyżurowy jest na ortopedii obarczony odpowiedzialnością zbiorową. Jeśli jeden lekarz z oddziału przekroczy opt-out, to reszta lekarzy dodatku nie dostaje, a rzeczony lekarz jest zmuszany do podpisania wstecznie opt-out - opisuje Pikulska i przyznaje, że takich sytuacji jest mnóstwo.

Czas zmianowy tylko dla rezydentów?
Doktor Pikulska mówi, że inna grupa problemów odnosi się do organizacji pracy i czasu pracy. - Na przykład sytuacje, w których, z dnia na dzień o godzinie 14.55, lekarzom przekazuje się grafik pracy zmianowej na dzień następny. Uwzględnia on też osoby, które są na długotrwałym zwolnieniu lekarskim. Wiadomo, że w takiej sytuacji nie da rady zapewnić zabezpieczenia oddziału w pracowników. To powinien być przynajmniej dwutygodniowy okres wcześniejszego powiadomienia - zauważa Pikulska i dodaje: - Były też takie sytuacje, że próbowano wprowadzić czas zmianowy tylko rezydentom, albo w formie nacisku tylko tym lekarzom, którzy wypowiedzieli opt-out.

Nie tylko lekarze rezydenci są zmuszani do podpisywania paradoksalnych umów o prace. To dotyczy również lekarzy specjalistów.

- Niedawno prosił nas o pomoc anestezjolog. Dyrekcja szpitala, w którym pracował, ustalała grafik w taki sposób, że "wyróżniała" jednego z pracowników. To częste "zagrywki" pracodawców - mówi Pikulska i zauważa, że pomoc mecenasów jest droga. - Lekarze zostają z problemem sami, są mobbingowani przez dyrekcje, grozi się im utrata pracy, jeśli umowy nie podpiszą - przyznaje doktor Pikulska i podkreśla: - Największym problemem wszystkich lekarzy w relacjach z pracodawcami jest nierównowaga sił.

Więcej informacji na stronie: www.prawnicylekarzom.pl.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.