Prokop-Staszecka: Chory klientem? To wbrew przysiędze hipokratejskiej

Udostępnij:
- Co sądzę o traktowaniu chorego jako klienta? To wbrew zasadom etyki lekarskiej i niweczy pitagorejską przysięgę hipokratejską głoszącą, że "do któregokolwiek z domów wnijdę, wejdę dla pożytku cierpiących", a także przyrzeczeniu lekarskiemu, które mówi o tym, że obowiązkiem lekarza jest służyć życiu ludzkiemu - mówi Anna Prokop-Staszecka, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II w Krakowie.
Anna Prokop-Staszecka, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II w Krakowie:
- Jakie jest miejsce człowieka w systemie ochrony zdrowia? Człowiek tradycyjnie jest w centrum systemu ochrony zdrowia. Wynika to z tego, że medycyna to dziedzina, gdzie jakość pomocy udzielonej choremu powinna dążyć do doskonałości, dlatego że dotyczy ona ochrony najważniejszych wartości ludzkich – życia i zdrowia człowieka. Chory człowiek nie zgłasza się po produkt czy usługę w celu rozwiązania swojego problemu czy dlatego, że ma taką zachciankę czy kaprys; chory człowiek zgłasza się do lekarza dlatego, że trzeba ratować jego. Usługodawca ma wybór czy usługę wykona, natomiast lekarz musi ratować chorego niezależnie od uwarunkowań ekonomicznych. W żadnej innej dziedzinie prowadzonej przez człowieka popełnienie błędu, zaniechanie czy zaniedbanie nie okazuje się tak tragiczne i nieodwracalne jak w medycynie. To właśnie decyduje o tym, że diagnostyki i leczenia nie można zakwalifikować jako usługi, w ścisłym rozumieniu tego słowa. Medycyna to nie dziedzina, która ma służyć bogaceniu się czy osiąganiu zysku. Medycyna to dziedzina zorientowana na człowieka - z założenia więc powinna stawiać etykę przed ekonomią.

Czy jestem zwolennikiem podejścia do człowieka jako do pacjenta czy zwolennikiem podejścia do człowieka jako do klienta? Dla mnie pacjent to przede wszystkim człowiek, który jest potencjalnie chory, czuje dyskomfort i potrzebuje pomocy. Taki człowiek przychodzi do lekarza w celu objęcia opieką medyczną, zostaje zdiagnozowany i otrzymuje odpowiednie leczenie. Chory człowiek nie jest numerem w kolejce do odebrania świadczeń medycznych czy realizacji usługi. W ratowaniu ludzkiego życia nie można mówić o tym, że ktoś przyszedł nie w porę, nie można go odesłać z kwitkiem lub powiedzieć, że nie będzie się go ratować, bo kosztuje za dużo czasu lub pieniędzy lub po prostu nie ma się ochoty tego robić. W tym rozumieniu możemy powiedzieć, że chory człowiek do szczególny rodzaj klienta, takiego który chce kupić dla siebie zdrowie. Sęk w tym, że to niemożliwe, dlatego ujmowanie tego zagadnienia w obszarze ekonomii i tego co się opłaca, a co nie jest dla mnie nieetyczne.

Używam sformułowania „chory człowiek" zamiast pacjent. Dlaczego? Bo pacjent – nie zawsze, ale jednak - jest dla mnie zgrabnym synonimem klienta. Dla mnie człowiek to po prostu człowiek, a jeśli został zdiagnozowany i wykryto jakieś nieprawidłowości „chory człowiek". To dla mnie ważne, żeby o tym pamiętać, bo niesie to za sobą zupełnie inną konotację i zupełnie inną wrażliwość. Jest coś takiego jak językowy obraz świata, obraz rzeczywistości utrwalony w języku. Chcąc nie chcąc wypaczyliśmy językowy obraz „pacjenta", nadając mu znaczenie bliższe „klientowi" znaczenie.

Jaka jest różnica między podejściem do pacjenta jako do chorego człowieka, a między podejściem jako klienta? Klient teoretycznie zawsze może poczekać na wykonanie usługi, natomiast dla chorego człowieka czekanie może oznaczać utratę zdrowia lub śmierć. Jestem przeciwnikiem ustawiania wszystkich chorych w takiej samej kolejce. Demokracja w takich przypadkach może prowadzić do prawdziwych wypaczeń. To przecież właśnie my, lekarze zdajemy sobie najbardziej sprawę z tego, że pacjenci przychodzą do nas w różnym stanie, z różnymi szansami i z równymi potrzebami. Przykładowo: stanie w tej samej kolejce na rezonans tych, którzy potrzebują natychmiastowej pomocy i tych, dla których rezonans stanowi badanie profilaktyczne nie służy ani pacjentom, ani finansom.

Jakie są konsekwencje podejścia do człowieka jako pacjenta, a jakie konsekwencje podejścia do człowieka jako klienta w praktyce? Myślę, że konsekwencje są dosyć szerokie, można powiedzieć, że składają się na pewien znany proces. Zmiana postawy lekarzy i pielęgniarek, ale także opiekunów medycznych i rejestratorek wobec pacjentów szpitala czy przychodni w kierunku traktowania ich jak klientów, daje podstawy do mniejszej empatii ich względem. Pacjent staje się nawet jeśli nie jest ciężko chory przedmiotem postępowania czy przedmiotem wykonywanej usługi. Przestaje być podmiotem – istotą ludzką. Ludzie to czują i budzi to ich zdrowy sprzeciw – przecież nikt z nas nie chce być traktowany przedmiotowo. Konsekwencją tego jest negatywny obraz służby zdrowia jako zespołu wyrobników medycznych, społeczeństwo nie ma podstaw do budowy zaufania do takiej grupy osób. Rola i prawa pacjenta w takim systemie ulegają uprzedmiotowieniu.

Co sądzę o traktowaniu chorego jako klienta? To wbrew zasadom etyki lekarskiej i niweczy pitagorejską przysięgę hipokratejską głoszącą, że "do któregokolwiek z domów wnijdę, wejdę dla pożytku cierpiących", a także przyrzeczeniu lekarskiemu, które mówi o tym, że obowiązkiem lekarza jest służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu i według najlepszej wiedzy przeciwdziałać. W Krakowie mamy wielu wspaniałych, zdolnych i poświęconych pracy dla ludzi lekarzy zarówno w prywatnej jak i publicznej służbie zdrowia, prowadzących prywatne praktyki.vJeśli miałabym sobie czegoś życzyć, to chciałabym, żeby każdy z nich pamiętał zawsze o tym, że w ostatecznym rozrachunku liczy się klient, tylko człowiek i jego życie.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.