Spierają się o program 3000+

Udostępnij:
11 października pisaliśmy o pomyśle profesora Krzysztofa Opolskiego. Ekonomista zasugerował, żeby ci, którzy przez ostatnie dwa lata nie korzystali z żadnych usług medycyny państwowej ani nie zażywali leków refundowanych, dostali 3000 złotych z kasy państwowej. Propozycja wywołała niemałe kontrowersji. Przedstawiamy opinie ekspertów na jej temat.
Marcin Pakulski, ekspert w zakresie systemu ochrony zdrowia:
Swojego czasu podczas również doszedłem do wniosku, że aby wyindukować pozytywne i oczekiwane z punktu widzenia zdrowia publicznego zachowania ludzi należy zastosować element swoistego rodzaju nagrody. Nie jestem zwolennikiem „karania” za choroby ze względu na nieetyczność rozwiązania. Proste nagradzanie „za zdrowie” niesie w sobie jednak ryzyko niesprawiedliwości, bowiem jest wiele sytuacji, w których na zachorowanie człowiek nie ma wpływu jak choćby na wypadki, zatrucia, w pewnych sytuacjach choroby zakaźne, genetyczne. Zatem proste „nagradzanie za zdrowie” jest według mnie nadmiernym uproszczeniem mogącym wywoła słuszne poczucie niesprawiedliwości. Ja nagradzał bym za „zachowania pożądane” np. szczepienia, badania profilaktyczne, wizyty kontrolne, bilanse zdrowia, zwalczanie uzależnień etc. Zwracanie pieniędzy za zdrowie w idei to kierunek dobry, ale „zwracanie pieniędzy” traktowałbym w cudzysłowie jako w praktyce prawo do dodatkowych świadczeń lub zniżkę w kosztach ubezpieczeń zdrowotnych. I właśnie nie za zdrowie ale za pozytywne zachowania zdrowotne.

Trzeba powiedzieć sobie jasno. Nie utrzymamy systemu opieki zdrowotnej w tych pieniądzach, którymi teraz dysponujemy. Tym bardziej nie możemy ich komukolwiek „zwracać”. Mało tego musimy ich więcej zebrać od ludzi. Bo czy będą to pieniądze z budżetu państwa czy ze składki zdrowotnej to są zawsze pieniądze obywateli. Musimy doprowadzić przede wszystkim do powszechności płacenia na zdrowie, do proporcjonalnego płacenia na zdrowie w zależności od osób objętych ubezpieczeniem. Trzeba zachęcić lepiej zarabiających by więcej „inwestowali w zdrowie” w systemie powszechnym. Ale zachęta musi być rzeczywista. Nie tak jak teraz że czy płacimy maksymalny wymiar składki czy minimalny możemy oczekiwać tego samego. Może wprowadzić obligatoryjny obowiązek dodatkowego ubezpieczenia dla lepiej zarabiających powiązany z prawem do szerszego dostępu do świadczeń ale prawo do „poszerzania” dostępu do świadczeń związane byłoby z koniecznością opłacania maksymalnego wymiaru składki zdrowotnej. Oczywiście dotyczyłoby to również abonamentów zdrowotnych w tym samym mechanizmie. I teraz na to wszytko można nałożyć system ulg, „zwrotów pieniędzy” pod warunkiem przestrzegania zaleceń i zachowań oczekiwanych z punktu widzenia zdrowia.

Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradczej:
Pomysł jest wręcz rewolucyjny i nie przystający do naszego systemu. Jeśli bowiem mamy system powszechny i solidarny, to osoby opłacające składkę a nie korzystające ze świadczeń opieki finansowanych ze środków publicznych, finansują leczenie pozostałych uprawnionych. Jeśli do tego zważymy, że obecne zmiany w systemie i program Prawa i Sprawiedliwości zakłada podejście solidarne i prospołeczne, to proponowany finansowy "bonus" za niekorzystanie z opieki medycznej jest niezasadny.

Jednocześnie chciałbym podkreślić, że ważnym jest tworzenie instrumentów zwiększających współodpowiedzialność społeczną za zdrowie. Powinno to wyrażać się nie tylko czynnym udziałem w profilaktyce, zdrowym trybem życia, słowem dbałością o zdrowie, ale również dodatkowymi korzyściami oferowanymi przez system. Tu w mojej ocenie trzeba szukać narzędzi preferencji dla tych którzy o zdrowie dbać chcą. Może to być na przykład preferencyjny dostęp do profilaktyki dla uprawnionych, którzy systematycznie realizują program dla własnego zdrowia. Wówczas w szeroko pojętym interesie systemu jest dawanie preferencji tym, którzy zapobiegają. Dzisiaj, aby zrobić sobie okresowe badania kontrolne, pacjent stawiany jest w tej samej kolejce co pacjent chory, wymagający leczenia. To oczywiście tylko drobny, nieopracowany przykład, ale wskazujący na kierunki o jakich można myśleć chcąc stymulować społeczeństwo do zachowań prozdrowotnych.

Podsumowując, system powinien nie tylko zapewnić pomoc w sytuacji utraty zdrowia, ale również wdrażać mechanizmy zachęcające do dbałości o własne zdrowie. Wypłacanie pieniędzy w mojej ocenie takim narzędziem nie jest.

Filip Pawliczak, członek Młodych Menedżerów Medycyny przy Polskiej Federacji Szpitali:
W polskiej przestrzeni publicznej popularne stały się programy zapomogowe oznaczone plusem. Pomysł zwiększenia opłacalności prewencji chorób oraz redukcji nadmiernego korzystania z pomocy publicznej ochrony zdrowia poprzez zwrot składek wydaje się ciekawy, niemniej nie powinien mieć charakteru sztywnie określonej kwoty w zamian za spełnienie konkretnych warunków. Rozwiązanie przedstawione przez Pana profesora niesie ze sobą szereg wątpliwości.

Po pierwsze, składka zdrowotna jest ściśle związana z formą zatrudnienia i osiąganym dochodem, a to może istotnie wpływać na sprawiedliwość społeczną wypłaty 3000 zł. Osoby mające niższe wynagrodzenia mogłyby traktować taką kwotę jako dodatkowe środki do pozyskania ze strony państwa. Dla lepiej zarabiających zwrot mógłby jednak nie pokryć całości poniesionych na zdrowie nakładów a zatem nie byłby wystarczająco zachęcający do profilaktyki.

Po drugie, zwrot pieniędzy, które de facto stanowią budżet NFZ spowoduje, iż jeszcze mniej środków pozostanie na leczenie istotnie chorych. Wzrost prewencji (i jej kosztów) nie przełoży się na oczekiwany oraz proporcjonalny spadek kosztów związanych z nowymi lub obecnymi zachorowaniami. Przynajmniej nie jednoczasowo.

Po trzecie, jak udowodnić, iż faktycznie dana osoba prowadzi zdrowy styl życia? Historia pokazuje, że Polak potrafi wiele. Wizja zdobycia pieniędzy jest kusząca, ale w perspektywie roku jest mało prawdopodobne, by spowodowała np. rzucenie palenia, dla którego oszczędność jest powszechnie znana - średnie roczne wydatki na wyroby tytoniowe osoby palącej paczkę dziennie wynoszą ok. 10 tys. zł. Ponadto, ciężko będzie określić sztywne ramy i parametry oceny jak dobrze obywatel o siebie dba. Niemożliwa będzie także weryfikacja, czy deklarowane działania prewencyjne nie mijają się ze stanem faktycznym.

Po czwarte, warunek niekorzystania z pomocy publicznej służby zdrowia przez okres 2 lat, który z jednej strony wydaje się mało realny - większość osób chociaż raz do roku przechodzi infekcje wymagające wizyty u lekarza rodzinnego, z drugiej spowoduje rezygnację, głównie uboższych (a zatem i bardziej skłonnych do chorób), z badań, z opieki lekarskiej i z profilaktyki celem pozyskania dodatkowych środków na życie. Przyczyni się to ostatecznie do późniejszego wykrywania wielu chorób, co przełoży się na dłuższe i bardziej kosztowne leczenie (na które będzie mniej środków w systemie). Z definicji niekorzystanie z pomocy lekarskiej przez tak długi okres jest zaprzeczeniem dbania o siebie.

Po piąte, osoby, które z jakichkolwiek przyczyn niezależnych od siebie korzystały z pomocy medycyny państwowej a prowadziły prewencję, będą dyskryminowane utratą możliwości zwrotu. Przykładem mogą być tutaj ofiary wypadków drogowych.

Po szóste, co w przypadku rodziców, którzy idą z dziećmi do lekarza chociażby na badania bilansowe. Przecież ich badania oraz leczenie jest finansowane ze składek rodziców. Czy to miałoby powodować utratę zwrotu przez rodzica dbającego o zdrowie swoje i swojego dziecka?

Reasumując pomysł pana prof. Opolskiego bez ekonomicznego udowodnienia zasadności takowego rozwiązania jest tylko hipotezą, która w realiach polskiej medycyny wydaje się być mało prawdziwa.

Brygida Krucińska, członek Młodych Menedżerów Medycyny przy Polskiej Federacji Szpitali:
Aby móc skomentować pomysł 3000+ należałoby postawić sobie pytanie, z jakiego powodu mielibyśmy zaakceptować ten program? Czy faktycznie po przeanalizowaniu sytuacji z punktu gospodarczego jest on trafiony? W Polsce brakuje pieniędzy na podwyżki dla pracowników ochrony zdrowia, więc czy stać nasz kraj by móc nagradzać obywateli, za to, że nie korzystają z opieki zdrowotnej? Dlaczego nie możemy skupić się na chociażby stworzeniu w Polsce medycyny personalizowanej? Każdy z nas ma styczność z chorobą, czy zakaźną, czy wrodzoną wadą. Idylliczną wizją jest brak chorób. Jak wiemy każdy dba o własne zdrowie w sposób w jaki uważa za słuszny, a więc w sposób subiektywnie poprawny. Czasem jednak choroba potrafi wtargnąć do naszego życia nie będąc proszona. Bezradność w obliczu diagnozy choroby spotyka nas lub naszych bliskich w najmniej oczekiwanym momencie. Choroba dotyka nas samych, nasze dzieci, rodziców, osoby najbliższe. Osobiście chciałabym, aby przekazane mi 3000 zł zainwestowano w profesjonalną diagnostykę, leczenie oraz rehabilitację. W Polsce według danych z 31 grudnia 2016 roku obywateli jest 38 432 992, nawet jeśli jeden procent polskiego społeczeństwa otrzyma 3000 złotych to za dwa lata jest to suma 1 152 989 760, są to ogromne koszta.

Społeczeństwo należy objąć kompleksową opieką, wykwalifikowanym personelem, który posiada wiedzę z zakresu promocji zdrowia, profilaktyki, diagnostyki oraz leczenia. Jeżeli chcemy, aby leczył nas "doktor Google", to 3000+ jest najlepszą droga w tym kierunku. Po co przeciętny Kowalski będzie szedł do lekarza jeżeli może zdiagnozować się oraz wyleczyć za pomocą forów internetowych oraz porad wyszukanych w gazetach. Nie moralne wydaje się kuszenie ludzi pieniędzmi, w zamian za nie korzystanie z opieki np. lekarza.

Myślę, że proponowane rozwiązanie nie zmniejszy czasu oczekiwania w kolejce do lekarza, a jedynie zmniejszy liczbę diagnozowanych chorób oraz zwiększy odsetek śmiertelności. Możliwe, że jest to próba odwrócenia uwagi od czekającego na rozwiązanie problemu niskich płac oraz braku profesjonalnej kadry medycznej. Rząd nie chce podnieść składki PKB na ochronę zdrowia, więc z skąd weźmie pieniądze na ten jakże innowacyjny pomysł?

Jednocześnie może stracić poważne pieniądze…

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.