iStock

Kontrakt czy nie kontrakt – oto jest pytanie

Udostępnij:

Szpitale swoją działalność opierają nie na lekarzach, ale na jednoosobowych działalnościach gospodarczych, czyli firmach zakładanych przez specjalistów. Czy ci są z tego zadowoleni, co sądzi o tym wiceminister zdrowia i co ma do tego poprzednie szefostwo resortu?

85 proc. lekarzy specjalistów jest zatrudnionych na podstawie umów kontraktowych.

– Można zatem śmiało powiedzieć, że szpitale swoją działalność opierają nie na lekarzach, ale na firmach zakładanych przez lekarzy – przyznaje w „Dzienniku Gazecie Prawnej” prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski.

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapowiada, że chce ograniczyć zatrudnianie na kontraktach.

Czy byłoby to kłopotliwe w systemie ochrony zdrowia?

– To oznaczałaby duże zawirowanie. Dla pracujących na podstawie takich umów nie są określone normy czasu pracy. To jest wykorzystywane przez szpitale. Inaczej nie załatano by dziur w zatrudnieniu. Lekarz kontraktowy może pracować więcej niż ten, który jest na etacie – podkreśla Łukasz Jankowski.

Na niebezpieczeństwo z tym związane zwraca uwagę rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek i podaje przykłady.

– W Wołominie jeden z lekarzy miał dyżur przez 66 godzin, a w Wieluniu specjalista pracował bez przerwy 73 godziny, pełniąc obowiązki kierownika oddziału noworodkowego z pododdziałem patologii noworodka – to możliwe, bo byli zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych – podaje w piśmie z 30 stycznia do minister zdrowia Izabeli Leszczyny.

– Zasadny jest wniosek o podjęcie działań legislacyjnych zmierzających do określenia w ustawie o działalności leczniczej maksymalnego dopuszczalnego nieprzerwanego czasu pracy personelu medycznego, w celu wyeliminowania przypadków nadmiernie długiego czasu udzielania świadczeń zdrowotnych przez lekarzy zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych – podkreśla RPO.

W tej sprawie jest też ważny aspekt finansowy.

– Młodsi lekarze często wybierają kontrakty, bo przy rezygnacji z urlopów i z chorobowego są bardziej intratne – mówi prezes Jankowski.

Na tyle intratne, że zwraca na to uwagę przedstawiciel ministerstwa.

Czy można powiedzieć, że lekarze zarabiają dobrze?

– Ci pracujący na umowę o pracę – nie, ci na kontraktach – tak – mówi w „Menedżerze Zdrowia” wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny.

– Pora pomyśleć o czymś w rodzaju ponadzakładowego układu pracy, podobnego do tego, jaki jest w zawodzie nauczycielskim, określającego widełki płacowe. Powinniśmy o tym zacząć rozmawiać z przedstawicielami samorządów lekarskich i związków zawodowych, znaleźć rozwiązanie, bo na razie jedynie podnosimy stawki – twierdzi Konieczny, podkreślając, że „w systemie ochrony zdrowia jest rynek pracownika-lekarza”.

– Lekarze kontraktowi często stawiają warunki, negocjując stawki z dyrektorami szpitali, a jako że jest ich mało i są na wygranej pozycji, to korzystają z tego – ocenia wiceminister.

Jankowski zwraca uwagę, że wybór formy zatrudnienia nie zawsze zależy od lekarza.

– W wielu miejscach wytworzył się system, który bazuje na lekarzach na kontrakcie, i lekarz nie zawsze ma tam wybór. Szpitale zrzucają z siebie ciężar odpowiedzialności nie tylko fiskalnej, lecz także prawnej w przypadku ewentualnego błędu lekarza. W poprzedniej kadencji parlamentu rozpoczynała się nawet dyskusja, czy dla ochrony zdrowia nie należy wypracować specyficznej formy umowy, która miałaby choć część cech umowy o pracę, a część cech kontraktu, ale ułatwiłaby organizację i rozliczanie czasu dyżurów medycznych. Wciąż jesteśmy gotowi, by o tym rozmawiać – mówi w „Dzienniku Gazecie Prawnej” Jankowski.

O tym, że z kontrakty powodują zamieszanie na rynku pracy mówi wprost wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny.

– Lekarskiemu rynkowi pracy nie pomaga to, że poprzednie kierownictwo Ministerstwa Zdrowia „wypchnęło” lekarzy do sektora niepublicznego i zwiększyło samozatrudnienie, między innymi przez wprowadzenie siatki płac zawartej w ustawie o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Kiedyś wskaźnik pracy dla lekarzy ze specjalizacją wynosił 1,6, dziś to 1,45. Lekarz może zarabiać 10 375 zł brutto miesięcznie, podpisując umowę o pracę i podlegając prawu pracy, albo być zatrudnionym na kontrakcie lub dwóch i dostawać 30–40 tys. zł. Wszystko po to, by wilk był syty i owca cała. Poprzednie szefostwo resortu wymyśliło takie rozwiązanie, by z jednej strony lekarze wybierali możliwość zarabiania większych pieniędzy na kontraktach, w prywatnych gabinetach, a z drugiej, by leczyli bez przestrzegania prawa pracy, pracując po 250–300 godzin w miesiącu. Gdyby nie pracowali ponad miarę, wówczas zobaczylibyśmy, ilu lekarzy brakuje, a ilu w wieku okołoemerytalnym pracuje po kilkaset godzin miesięcznie – podsumowuje Wojciech Konieczny.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.