Bartosz Bobkowski/Agencja Wyborcza.pl

Nie robimy nic z problemem antybiotykooporności ►

Udostępnij:
– Mówię to z całą odpowiedzialnością: nie ma strategii, kontroli, pomysłu, jak sobie radzić z antybiotykoopornością. Problem jest we wszystkich szpitalach i na wszystkich oddziałach – ocenia prof. Waleria Hryniewicz, specjalistka w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej z Zakładu Epidemiologii i Mikrobiologii Klinicznej Narodowego Instytutu Leków.
Co z problemem antybiotykooporności w czasie pandemii – jak szpitale radzą sobie z tym zjawiskiem?
– W czasie pandemii problem antybiotykooporności był na dalszym planie, ale nie zniknął. W początkowej fazie kryzysu koronawirusowego wydawało się, że antybiotykoopornych szczepów jest mniej – ale mniej było badań i pacjentów, więc był to pozorny sukces, wynikający także z tego, że lepiej podporządkowywano się normom higieny szpitalnej. W związku z tym było mniejsze rozprzestrzenianie się opornych szczepów. Ale to mamy już za sobą – w tej chwili sytuacja jest niezwykle poważna, mamy ogromny problem z pałeczkami jelitowymi, opornymi na karbapenemy, czyli między innymi tzw. New Delhi, ale też KPC i OXA. Problem jest olbrzymi, we wszystkich szpitalach i na wszystkich oddziałach. Dzwonią do mnie, dostaję dziesiątki pytań z całej Polski o to, co robić, jak leczyć. To niezwykle niepokojąca sytuacja. Muszę powiedzieć, że to też jest potwierdzone w badaniach Krajowego Ośrodka Referencyjnego do spraw Lekowrażliwości. Jeszcze nie zdążyliśmy podsumować tego roku, ale wygląda na to, że będą to niewyobrażalne rekordy – tak dużo mamy wieloantybiotykopornych szczepów. Przekazujemy też raporty, w ramach monitorowania europejskiego, do ECDC. Polska jest na pewno w pierwszej piątce – w zależności od patogenu, ale jeśli chodzi o pałeczki jelitowe i pałeczki niefermentujące, to jesteśmy w czołówce.

Wspomniałam o pałeczkach niefermentujących – nowym problemem, który pojawił się w związku z pandemią, jest zwiększenie się liczby zakażeń Acinetobacter, głównie Acinetobacter baumannii.

A czy robimy coś, żeby problem z antybiotykoopornością nie był większy? Jeśli nie, to co powinniśmy według pani profesor zrobić?
– Według mojej opinii, bardzo skrajnej, nie robimy nic, a jeśli robimy coś, to mało, jedynie na takim podstawowym poziomie – głównie pracownicy laboratoriów mikrobiologicznych są tego świadomi. Lekarze są świadomi o tyle, że widzą, że nie mogą coraz częściej wyleczyć zakażenia u pacjenta. Natomiast decydenci, głównie z Narodowego Funduszu Zdrowia, nie robią nic. Mówię to z całą odpowiedzialnością – nie ma strategii, nie ma kontroli, nie pomysłu, jak sobie z tym radzić. Ministerstwo Zdrowia nie przedłużyło Narodowego Programu Ochrony Antybiotyków, do którego już wszyscy lekarze i inni pracownicy w ochronie zdrowia przywykli i z niego korzystali. Były bardzo pozytywne oceny tego programu.

W tej chwili mamy jakiś rodzaj atrapy – w postaci Narodowego Programu Zdrowia, w którym „kawałek” programu jest poświęcony antybiotykom. Nie jest to ani ta skala, ani nie jest to kontynuacja.

Musi być determinacja ministra, przedstawicieli Narodowego Funduszu Zdrowia, ordynatorów, dyrektorów szpitali do walki z antybiotykoopornością – bo naprawdę giniemy. To nie są tylko puste słowa przedstawicieli WHO i innych organizacji odpowiedzialnych za zdrowie publiczne. To się dzieje tu i teraz – niestety, czarny scenariusz, który opisała Światowa Organizacja Zdrowia, się realizuje. XXI wiek będzie wiekiem postantybiotykowym – będziemy mieć problemy z leczeniem najprostszych infekcji.

Od lat mówię o niedopuszczalnej polityce Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, wprowadzającego leki przeciwdrobnoustrojowe bez recepty. Mimo protestów specjalistów tego nie zaprzestano.

Mając niepokojące dane dotyczące oporności na antybiotyki i nadmiernego zużycia tej grupy leków w Polsce, powinniśmy opracować szczegółową strategię krajową walki z antybiotykoopornymi patogenami i plan zmniejszenia zużycia antybiotyków. Tak się robi w wielu krajach europejskich i osiąga sukcesy, które są możliwe – aczkolwiek proces ich uzyskania jest trudny i rozłożony w czasie. Wydaje mi się, że u nas jest regres w tym zakresie, a nie postęp. Powinny być wprowadzone przez Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia jakieś zachęty, aby zacząć działać, a nie tylko co jakiś czas pisać o tym w prasie. Poza tym, trzeba zorganizować silne struktury w szpitalu – muszą być odpowiednio umocowane prawnie i naprawdę funkcjonować, a nie być obecne jedynie na papierze.

I na koniec – jakie są nowe osiągnięcia w zakresie terapii antybiotykowej?
– Pojawił się pewien optymizm po wielu latach chudych, kiedy nie było mowy o niczym nowym w antybiotykoterapii – jest dużo nowych leków, bardzo ciekawych, niektóre nawet o nowych mechanizmach działania. Niestety, towarzyszy nam nieprawdopodobny niepokój.

Po pierwsze – że nie będą stosowane, bo są dwudziesto-, trzydziestokrotnie droższe niż te, które mamy obecnie.

Po drugie – że będą źle stosowane, czyli podawane bez uprzedniego badania mikrobiologicznego.

Rozmowa w całości do obejrzenia poniżej.



Przeczytaj także: „Pokonani przez antybiotykooporność” i „Zapomnieliśmy, że COVID-19 to dodatek do tego, co działo się i dzieje w szpitalach”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.